Do kogo wojsko strzela na granicy, czyli strefa zmilitaryzowana

Dlaczego spada liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusią? Wojsko wdrożyło nowy sposób działania, a bariera staje się w większym stopniu nie do przebycia, bo pokonując ją, można wpaść w niebezpieczną pułapkę.

Publikacja: 11.11.2024 11:41

Wojsko „na pasku” przy granicy z Białorusią.

Wojsko „na pasku” przy granicy z Białorusią.

Foto: Marek Kozubal

Od 1 sierpnia wojsko prowadzi operację „Bezpieczne Podlasie”. To zmodyfikowana kontynuacja wcześniejszych działań, których celem było wsparcie dla Straży Granicznej w zabezpieczeniu granicy z Białorusią, która od 2021 r. jest szturmowana przez migrantów.

Operacja została niejako ujednolicona, uporządkowana i nieco przemodelowana. Teraz wojsko traktuje ją jak udział w misji, tyle że nie za granicą. Rolę wiodącą pełni jedna jednostka, która jest dowodzona przez jednego dowódcę – opisuje gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik, który stoi na czele 18 Dywizji Zmechanizowanej „Żelaznej”. Bo dowódcy, którzy wcześniej uczestniczyli w zabezpieczeniu, mieli pod sobą nawet ok. 120 różnych podmiotów. 

Przed wysłaniem na granice żołnierze przechodzą szkolenie, w tym z zasad OPSEC, czyli ochrony danych dotyczących udziału w operacji.

Ta zmiana potrwa do 31 stycznia 2025 r. Potem najpewniej granicę wzmocni 12 Szczecińska Dywizja Zmechanizowana.

Jak długo trwa służba na granicy

Żołnierze jadą na granicę na kilka tygodni, zwykle służą tam dwa–trzy tygodnie, a potem wracają np. na miesiąc do macierzystej jednostki. Służby są w systemie 12-godzinnym, potem są 24 godziny odpoczynku. Jednak schemat ten jest łamany w sytuacji, gdy żołnierz bierze udział w akcji poszukiwawczej lub pościgowej – wtedy kilka godzin dłużej może być poza bazą. Za każdy tydzień służby na granicy żołnierz dostaje ekstra dzień urlopu.

Czytaj więcej

Jacek Siewiera, szef BBN: Kolejna odsłona rosyjskiej wojny psychologicznej

Dowódca Zgrupowania Zadaniowego Podlasie gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik nie ukrywa, że prowadzi działania bojowe w warunkach pokojowych. Co ciekawe, operacja obejmuje całą granicę z rosyjskim obwodem królewieckim, granicę z Litwą, czyli tzw. przesmyk suwalski (104 km), a także granicę z Ukrainą.

Teraz operacja jest jednak realizowana tylko na długości 418 km granicy z Białorusią. Na pozostałych odcinkach wojsko może być aktywowane na rozkaz dowódcy operacyjnego rodzajów Sił Zbrojnych. W zabezpieczeniu granicy z Białorusią uczestniczy teraz ok. 5 tysięcy żołnierzy z 18 Dywizji Zmechanizowanej „Żelaznej”. W odwodach jest kolejnych 12 tysięcy na wypadek, gdyby sytuacja z pogranicza białoruskiego przeniosła się na przykład na granicę z Federacją Rosyjską.

Jakie jednostki wojskowe służą na granicy

Rejon „B” podzielony jest na trzy zgrupowania zadaniowe: „Północ”, „Centrum”, „Południe”. Gospodarzem każdego z nich jest inna jednostka wojskowa: na północy 19 Brygada Zmechanizowana z kompanią manewrową z oddziału specjalnego Żandarmerii Wojskowej z Mińska Maz. (realizuje patrole poszukiwawczo-rozpoznawcze), w centrum – 21 Brygada Strzelców Podhalańskich z kompanią szturmową 6 Brygady Powietrzno-Desantowej, na południu 19 Nadbużańska Brygada Obrony Terytorialnej z kompanią z 4 pułku chemicznego. Dowództwo i sztab zlokalizowane są w Ośrodku Ćwiczeń „Zielona” w miejscowości Karakule koło Białegostoku. W odwodzie dowódcy jest 1 Warszawska Brygada Pancerna.

Operację wspiera komponent lotniczy wydzielony z Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, pluton 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, Bezzałogowe Statki Powietrzne z WOT i 18 pułku artylerii oraz 18 pułku rozpoznawczego.

Dowódca ma też do dyspozycji kompanię dalekiego rozpoznania oraz elementy HUMINT, SIGINT (rozpoznanie radioelektroniczne UKF), CYBER oraz grupę wsparcia logistycznego (na każdego żołnierza przypada dwóch logistyków). Do dyspozycji ma też grupę TACOM, w skład której wchodzą bezzałogowe statki latające Bayraktar TB2, które zajmują się rozpoznaniem obrazowym.

Saperzy na granicy budują drewniane pomosty

Zgrupowanie ma swój odwód inżynieryjny. Żołnierze zajmują się m.in. utrzymaniem przejezdności dróg leśnych, budowaniem tymczasowej infrastruktury, np. budek wartowniczych i wież obserwacyjnych, a także drewnianych pomostów wzdłuż niezabezpieczonego metalowym płotem odcinka granicy na terenach bagiennych i torfowiskach.

– Likwidowane są tzw. żul-budki – mówi gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik. To pomieszczenia wartownicze zbite z desek i przykryte folią, które żołnierze stawiali „na pasku”, aby ochronić się przed trudnymi warunkami atmosferycznymi. Teraz dostają oni wartownie kontenerowe, które są stawiane w miejscach, gdzie może dojechać ciężki sprzęt. Tam, gdzie jest to niemożliwe, saperzy budują wartownie z płyt OSB. Do wielu z nich nie jest doprowadzony prąd, dlatego armia testuje ich ogrzewanie za pomocą butli z gazem, ale obok tych budek stoją też tradycyjne koksowniki.

Wojsko oczyszcza też brzegi rzeki Bug z drutu ostrzowego, który na początku zabezpieczania granicy kładziono w tym miejscu. Drut ten zarósł roślinnością, nie jest więc widoczny, i stanowi poważne zagrożenie zarówno dla ludzi, jak i zwierząt.

Batalionowe zgrupowania taktyczne na granicy z Białorusią

Zespół Zadaniowy „Północ” składa się z trzech batalionowych zgrupowań taktycznych, czyli baz zlokalizowanych w Lipsku, Jaryłówce i Michałowie, „Centrum” ma bazy w Hajnówce, Dubiczach Cerkiewnych i Czeremsze, a „Południe” w Białej Podlaskiej, Kodniu, Sławatyczach i Włodawie.

Każdej doby wojsko uczestniczy średnio w 378 patrolach pieszych, 93 patrolach mobilnych, żołnierze obsadzają też 12 posterunków obserwacyjnych, wystawiają 20 zespołów szybkiego reagowania. Wspierają ich też strażnicy graniczni i policjanci. Na granicy jest ponad 200 budek wartowniczych.

Z analizy prowadzonej przez dowództwo operacji wynika, że zmienia się lokalizacja miejsc, gdzie dochodzi do przekroczenia granicy. W sierpniu najczęściej miały one miejsca na terenie zgrupowania „Centrum”, a w październiku na terenie zgrupowania „Północ”. W tym miesiącu wojskowi oceniają, że liczba takich przypadków jest niska, czyli że dochodzi do nich mniej niż 100 razy na dobę. Na trzy miesiące przed wprowadzeniem strefy buforowej notowali 17 tys. prób przekroczenia granicy. Trzy miesiące po zmianach – 6,2 tys. prób. W tym czasie zatrzymano 70 organizatorów i pomocników przemytników.

– Od sierpnia liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy spadła o 64 proc. – mówi gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik. Skuteczność wyłapywania migrantów wynosi w tej chwili ok. 98 proc.

Dlaczego spada liczba prób przekroczenia granicy

– Od soboty nie mieliśmy prób przejścia – mówi mi gen. Tadeusz Nestorowicz. Spadek liczby przekroczeń wojskowi tłumaczą na trzy sposoby. Po pierwsze pogarszają się warunki atmosferyczne, mniej ludzi decyduje się na taki krok. Po drugie wojsko ma większą świadomość sytuacyjną, która wynika m.in. z rozpoznania satelitarnego, ale też wykorzystania śmigłowców i bezzałogowców realizujących zadania związane z rozpoznaniem, które latając przy pasie granicznym, wyszukują grupy migrantów. Korzystają m.in. z urządzeń termowizyjnych i na podczerwień, co umożliwia wypatrzenie migrantów w odległości do 3 km w głąb terytorium Białorusi w przypadku bayraktara, a do kilkunastu w przypadku przelotu dronów MQ-9. Wzdłuż granicy latają też maszyny FlyEye. Wprowadzanych jest też do służby kilkadziesiąt niewielkich quadrocopterów, które mają nadzorować granicę.

Jeden z naszych rozmówców przyznaje, że Białorusini próbują niekiedy przejąć kontrolę nad maszynami bezzałogowymi i spowodować, aby się rozbiły lub wylądowały po ich stronie. W takich przypadkach polski operator natychmiast sprowadza je na ziemię.

Wzmocnienie bariery na granicy z Białorusią

Ponadto bariera jest wzmacniana. Instalowane są dwie poprzeczne stalowe belki, które uniemożliwiają wygięcie pionowych przęseł, dodatkowo są na nich instalowane pionowe zaostrzone końcówki, a po naszej stronie dodatkowo na specjalnym stelażu drut żyletkowy. Jeżeli nawet ktoś przejdzie przez wysoki na 5 metrów płot, schodząc, wpadnie w drut ostrzowy i się pokaleczy. Aby uniknąć powieszenia się na nim, instalacja ta ma obciążenie do 40 kg, więc nielegalne przekroczenie granicy może się zakończyć uwięzieniem w drucie na ziemi. Zanim migrant się z niego uwolni, zostanie wykryty przez drony lub kamery na zaporze i dotrą do niego żołnierze. Bariera ta jest też doświetlana. 

Wojsko ma doskonałą świadomość sytuacyjną. Generał brygady Tadeusz Nastarowicz, dowódca zgrupowania „Północ”, pozwala obejrzeć pomieszczenie, gdzie znajduje się centrum dowodzenia, które wyposażone jest w elektroniczną mapę taktyczną, która w czasie rzeczywistym pokazuje sytuację na granicy. Widać na niej rozmieszczenie baz, jednostek, pojazdów, posterunków, a także dynamikę zmieniającej się sytuacji, np. miejsce interwencji medycznej. Jak najczęściej jest pokonywana bariera graniczna?

Dotychczas „turyści”, jak ich nazywa gen. brygady Tadeusz Nastarowicz, mieli dwa sposoby, aby przejść barierę. Rozginali pręty samochodowym lewarkami i przechodzili przez powstałą w ten sposób przerwę. Inni wspinali się na górę, smarowali pręty olejem i zjeżdżali na ziemię. W Polsce taki lewarek kosztuje kilkadziesiąt złotych, a przemytnicy biorą od migrantów za takie urządzenie po 200 dolarów.

Generał Szkutnik opowiada, że początkowo funkcjonowało zarządzenie, aby zabierać migrantom lewarki, bo bez nich nie będą niszczyć zapory. Ale to się teraz zmieniło. – Powiedziałem żołnierzom, że nie ma sensu ginąć za 40 złotych – mówi. – Rozchylenie bariery trwało 25 sekund – opisuje gen. Szkutnik. Po wzmocnieniu bariery dodatkowymi przęsłami w zasadzie jest to nie możliwe. Bo musieliby mieć podnośnik o udźwigu 700 ton.

Migranci dowożeni są na granicę wojskowymi ciężarówkami, następnie gromadzeni w wybranych przez białoruskie służby budynkach, których lokalizację znają polscy żołnierze, następnie przeprowadzani do granicy przez przewodników. Ci, którzy są łapani, mówią, że za podróż „do Niemiec”, bo tak im mówią Białorusini, płacą średnio 5 tyięcy dolarów. Migranci pochodzą głównie z Bliskiego Wschodu i północnej Afryki, ale są wśród nich osoby, które przez wiele lat mieszkały i pracowały na terenie Rosji.

Kiedy wojsko strzela na granicy?

Wojsko nie odnotowało przypadków użycia z białoruskiej strony broni ostrej. Ale polscy żołnierze do końca września używali 1609 razy takiej broni. – Nasilenie miało miejsce w maju i czerwcu. Teraz używamy jej bardzo rzadko – mówi mi jeden z oficerów. Są to strzały alarmowe lub ostrzegawcze. W tym roku nie odnotowano postrzelenia z ostrej broni migranta.

Ci jednak, przekraczając granicę w niedozwolonym miejscu, niejednokrotnie używają siły fizycznej wobec żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej. W tym roku w bezpośrednich starciach z migrantami poszkodowanych zostało 63 żołnierzy. W wyniku pchnięcia nożem zginął sierżant Mateusz Sitek, a inny żołnierz miał poważny uraz twarzy. Jednak jak podaje resort obrony, zdecydowana większość to drobne obrażenia, a po opatrzeniu żołnierze wracają do służby.

Czytaj więcej

Strzały na granicy z Białorusią. Jak często wojsko musi odpierać ataki migrantów?

Mundurowi są atakowani kamieniami, ale też strzelano do nich z procy, rzucano szklanymi butelkami, gałęziami. Dwa razy obrzucono ich koktajlami Mołotowa. Niekiedy używali też materiałów pirotechnicznych, które kupili w białoruskich sklepach. Jak poinformował „Rzeczpospolitą” pułkownik Radosław Wiszenko z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, który kieruje pionem wojskowym od początku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, do prokuratury wpłynęło 76 spraw dotyczących czynnej napaści na żołnierzy Wojska Polskiego służących na granicy.

Żołnierze używają broni gładkolufowej

– Poziom agresji spadł – przyznaje generał – gdy wybrani żołnierze zostali wyposażeni w karabiny gładkolufowe z amunicją niepenetrującą. Wojskowi, którzy dostali taką broń, zostali wyselekcjonowani („chodzi o to, aby był to żołnierz wyciszony, działający na chłodno” – słyszę) i przeszkoleni przez policję lub żandarmerię.

– W sumie używaliśmy tej broni kilkanaście razy. I efekt był widoczny – opisuje generał. Precyzuje, że broń ta była wykorzystywana głównie wobec tzw. procarzy. – Ich nie nazywam migrantami, to są po prostu bandyci – zaznacza. – Strzelali z proc do naszych żołnierzy stalowymi kulkami albo amunicją wygrzebywaną gdzieś ze strzelnic białoruskich. Mierzona prędkość takiej kulki to ok. 178 km/h, czyli to mniej więcej prędkość pocisku wystrzelonego z pistoletu. To zabójstwo dla żołnierza. Stąd decyzja o użyciu broni gładkolufowej. Od tego momentu straciliśmy z oczu procarzy – podkreśla oficer.

Uzbrojenie żołnierzy służących na granicy

Żołnierze wyposażeni są w długą broń, kamizelki kuloodporne, pakiety medyczne i zestawy optyczne pozwalające obserwować teren w nocy. W wybranych wartowniach na ścianach widzą plastikowe tarcze, pojemniki z gazem oraz pałki do rozpraszania tłumu. W tym zakresie armię wspierają policjanci, którzy także są kierowani na granicę. Wojsko występowało do tej formacji o udostępnienie „na pasku” urządzeń LRAD, które emitują dźwięk o wysokiej głośności, co działa odstraszająco, ale nie dostało na to zgody.

Czytaj więcej

Sondaż IBRiS dla „Rz”: Wojsko powinno używać broni wobec imigrantów na granicy

System ewakuacji medycznej na granicy, czyli złota godzina

18 Dywizja Zmechanizowana zbudowała system ewakuacji medycznej. Wzdłuż granicy powstało 57 lądowisk dla śmigłowców, każde z nich zostało przetestowane, czyli usiadł na nim śmigłowiec. Maszyny – przeważnie LPR lub wojskowe MI-8 – dyżurują w trybie 24-godzinnym, czyli są gotowe do poderwania w każdej chwili, o ile pozwalają na to warunki atmosferyczne.

– Co miesiąc „na pasku” organizowane są symulacje zdarzenia medycznego – dodaje generał. To niejako efekt śmierci Mateusza Sitka, który raniony nożem przez syryjskiego migranta zmarł w szpitalu. – To był dla nas zimny prysznic – przyznaje generał Szkutnik.

Działa też 26 grup ewakuacji medycznej. Funkcjonuje również procedura bezpiecznej ewakuacji pojazdami. W sytuacji zagrożenia ranny jest zabierany z „paska” opancerzonym rosomakiem. Wóz odwozi poszkodowanego do pierwszej drogi asfaltowej i stamtąd do placówki medycznej rannego zabiera sanitarka.

– System działa tak, by operacja zamknęła się w tzw. złotej godzinie – zapewnia oficer. W takim czasie ranny ma trafić do szpitala. Wojsko ma wyznaczone cztery szpitale wojskowe, do którym mogą trafić żołnierze (WIM w Warszawie, Lublin, Ełk, Dęblin), oraz dziewięć szpitali cywilnych.

Czytaj więcej

Miliardy na ochronę granicy polsko-białoruskiej

Czemu służy kamuflaż na granicy

Przed wjazdem „na pasek” dostaję kamizelkę kuloodporną, wojskowi zalecają też, aby ustawić telefon na tryb samolotowy. Dlaczego? – Bo białoruskie nadajniki są mocniejsze od naszych i telefon łapie białoruską sieć, co może powodować koszty. Ale mogą też zhakować telefon, wyciągając zawartość pamięci, np. zdjęcia – mówi mi oficer Wojska Polskiego.

Żołnierze stosują pełny kamuflaż. Przed wjazdem „na pasek” zasłaniają tablice rejestracyjne pojazdów, oznaczenia stopni wojskowych, nazwiska, zasłaniają twarze kominiarkami. Dlaczego? – Bo Białorusini nas monitorują, ustawiają na drzewach fotopułapki – słyszę od oficera.

Obozowiska wojskowe przy granicy

Wysunięte bazy rozlokowane są blisko granicy. Są one otoczone drutem kolczastym, na rogatkach każdej z nich znajdują się wzmocnione posterunki i służba wartownicza. W środku ustawione są namioty, dziesiątki kontenerów mieszkalnych, stołówka, siłownie, pralnie i maskowane kontenery tymczasowych stanowisk dowodzenia oraz łączności. Na parkingach widzę dziesiątki wojskowych pojazdów – do poruszania się na granicy wykorzystywane są głównie niewielkie pojazdy „żmija”.

Widać też swoisty wojskowy folklor, który możemy obserwować we wszystkich wojskowych bazach. Drogowskazy zbite z desek wskazują odległości do różnych miejscowości. Zwykle w pobliżu masztu sztandarowego znajdują się też totemy z symbolami jednostek wojskowych, z których pochodzą żołnierze. Nietypowo w FOB Jaryłówka żołnierze wykopali staw i zbudowali pomost do łowienia ryb. Niewielki zbiornik wodny jest zarybiony.

Co może się stać na granicy z Białorusią?

Scenariusze rozwoju sytuacji są różne, w zasadzie wszystko zależy od tego, jakie decyzje będą zapadały na Kremlu i w Mińsku. Czy władze Rosji i Białorusi chcą utrzymać presję migracyjną na granicy NATO? Wojskowi powtarzają, że zwiększenie ich świadomości sytuacyjnej z wykorzystaniem różnych narzędzi związanych z rozpoznaniem i wywiadem, a także wzmocnienie fizyczne bariery spowodują, że liczba przekroczeń spadnie, a przez to zmniejszy się ich obecność na granicy. Z drugiej strony ciągle na stole jest scenariusz eskalacyjny, czyli możliwość uzbrojenia migrantów w broń przez białoruskie służby lub zebranie dużej grupy migrantów do szturmu na granicę. – Pamiętajmy, że celem przeciwnika jest konflikt natury hybrydowej, który ma uderzać w sferę kognitywną, uwydatniać podziały w społeczeństwie, doprowadzać do takich podziałów, abyśmy stracili spójność narodową. Ich celem jest to, aby ludzie przestali ufać swojemu rządowi i własnym autorytetom. Wtedy pojawia się przestrzeń do zagospodarowania przez autorytety obce – mówi mi gen. Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. 

Wojsko proponuje poszerzenie strefy buforowej o kolejne odcinki, głównie na północy zgrupowania. Taki wniosek złożyło do Straży Granicznej. Prosi też o zestawy LRAD, aby zwiększyć skuteczność odstraszania.

Jak podaliśmy w „Rzeczpospolitej”, ochrona granicy kosztuje polskiego podatnika rocznie ok. 2,5 mld zł, a dodatkowo 1,6 mld zł idzie na wzmocnienie infrastruktury granicznej.

Od 1 sierpnia wojsko prowadzi operację „Bezpieczne Podlasie”. To zmodyfikowana kontynuacja wcześniejszych działań, których celem było wsparcie dla Straży Granicznej w zabezpieczeniu granicy z Białorusią, która od 2021 r. jest szturmowana przez migrantów.

Operacja została niejako ujednolicona, uporządkowana i nieco przemodelowana. Teraz wojsko traktuje ją jak udział w misji, tyle że nie za granicą. Rolę wiodącą pełni jedna jednostka, która jest dowodzona przez jednego dowódcę – opisuje gen. dyw. Arkadiusz Szkutnik, który stoi na czele 18 Dywizji Zmechanizowanej „Żelaznej”. Bo dowódcy, którzy wcześniej uczestniczyli w zabezpieczeniu, mieli pod sobą nawet ok. 120 różnych podmiotów. 

Pozostało 96% artykułu
Polityka
Marek Kozubal: Dlaczego Trump nie powoduje u mnie gęsiej skórki
Wojsko
Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci oficera WOT
Społeczeństwo
Polacy pomogą w remoncie lwowskiej willi
Społeczeństwo
Fein, delulu, yapping i womb womb – można głosować na Młodzieżowe Słowo Roku 2024
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Społeczeństwo
Jaka pogoda czeka nas do świąt? IMGW podało prognozę długoterminową
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje