Rozpoczyna się właśnie Warszawskie Forum Bezpieczeństwa organizowane przez Fundację Pułaskiego. Dyskusja będzie się koncentrowała m.in. wokół wyzwań związanych z zagrożeniem rosyjskim w związku z wojną w Ukrainie. W tym kontekście nie da się uniknąć faktu, że Putin chce zmienić doktrynę użycia broni jądrowej, a Łukaszenko grozi tą bronią m.in. Polsce. Na ile jest to realne zagrożenie?
Jacek Siewiera: To kolejna odsłona rosyjskiej wojny psychologicznej tym razem wykorzystującej narzędzie militarno-polityczne, jakim jest doktryna użycia środków o charakterze strategicznym. A paradoksalnie broń jądrowa jest najskuteczniejsza do momentu, gdy nie zostanie wykorzystana, właśnie w sferze ostrzegania, sygnalizowania, oddziaływania na czynnik polityczny poprzez wyznaczanie tzw. czerwonych linii.
Czytaj więcej
Dyplomaci, dowódcy, politycy i eksperci będą dyskutowali w Warszawie o bezpieczeństwie, głównie w kontekście zagrożenia ze strony Rosji.
Zmiana rosyjskiej doktryny powinna stanowić impuls do poważnej dyskusji o tym, że państwo będące stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ zmienia ją nie w czasie pokoju, ale wojny. I to wojny, której nie jest w stanie wygrać według założonego planu. To pokazuje, że zamiary Rosji dyktowane są potrzebami prowadzenia bieżącego konfliktu zbrojnego, a także pragnieniem szerszej strategicznej rewizji porządku światowego.
Zwrócę też uwagę, że do zmiany doktryny dochodzi też w kontekście dwóch procesów. Jednym jest zaawansowany i rozwijający się dialog międzynarodowy dotyczący głębokich uderzeń przez Ukrainę na terytorium Federacji Rosyjskiej. Zmiana doktryny ma w przekonaniu Moskwy stanowić czynnik odstraszający. Można to zatem odczytywać jako próbę odpowiedzi na realne zagrożenie, że Ukraina mogłaby dostać na to zgodę. Takiego scenariusza władze Rosji się boją. Drugim procesem są próby skierowania konfliktu ku rozwiązaniom dyplomatycznym obsługującym interesy Rosji i realizowanym na jej warunkach. Oba te wektory to próba ustanawiania czerwonych linii dla państw Zachodu.