Publiczne połajanki premiera Donalda Tuska mogą być odbierane fatalnie, ale też kreuje się on na gospodarza, który ma moc sprawczą i potrafi zarządzać kryzysem. Ale czy od tego na pewno jest premier, a nie wyznaczone do tego służby? Dlaczego zamiast procedur opartych na prawie potrzebny jest stojący ponad wszystkim „pan z kijem”?
Zarządzanie kryzysowe na poziomie lokalnym to atrapa
Takie zachowanie gen. Roman Polko, były dowódca GROM, określa jako „styl kierowania lider–wykonawca”. Na Facebooku opisuje rozwiązanie, jakie zaproponował szefowi w czasie misji NATO: „Pierwsze – jedź tam i przejmij dowodzenie oraz odpowiedzialność za rozwiązanie tej sytuacji; drugie – pozwól im działać, nie marnuj ich czasu, zapytaj tylko, czego potrzebują, i im to daj”. Tyle że taki system trzeba zbudować od podstaw.
Czytaj więcej
Opole i Wrocław zostały uratowane kosztem Nysy – takie jest ogólne przekonanie, także moje – mówił burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.
Bo zarządzanie kryzysowe na szczeblu lokalnym to atrapa. Zwykle takie komórki są jednoosobowe. Doskonale, gdy na ich czele stoi były żołnierz, strażak lub policjant; gorzej, gdy szwagier wójta lub burmistrza. Do rzadkości należą szkolenia lub ćwiczenia. Nic dziwnego, że na początku powodzi jej ofiary czuły się „niezaopiekowane”, a my widzieliśmy wielką improwizację. Premier zaś „ręcznie” wyznaczał osoby – doświadczonych strażaków – którzy przejmowali lokalne zarządzanie kryzysowe.
Państwo polskie nie jest przygotowane na kryzys
O tym, że jest źle, alarmował jesienią poprzedniego roku raport NIK, który wskazywał, że organy państwowe nie są przygotowane, aby w przypadku wystąpienia zagrożeń zapewnić sprawny systemu zarządzania kryzysowego. To spadek po rządach PiS. Izba zwracała uwagę na brak cyfrowej łączności komórek zarządzania kryzysowego i służb ratowniczych. Wskazała, że różne organy zajmowały się obsługą centrum zarządzania kryzysowego po godzinach pracy urzędów. W Szczecinie to była całodobowa służba straży miejskiej, w Szczytnie powiatowa komenda PSP, z kolei w Wielbarku i Otmuchowie nie zostały nawet utworzone gminne centra zarządzania kryzysowego.