Powódź w Polsce. Test siły państwa i odporności społeczeństwa. Jak zarządzać chaosem?

Dzisiaj testowana jest siła państwa i odporność społeczeństwa w sytuacji, wydawałoby się, beznadziejnej. A powódź pokazuje jak wielkie są luki w zarządzaniu kryzysowym.

Publikacja: 17.09.2024 04:30

Sytuacja w Nysie

Sytuacja w Nysie

Foto: PAP/Sławek Pabian

Gdy fala powodziowa niszczy kolejne wsie i miasta, zbliża się do dużych aglomeracji, doskonale widzimy, jakie są luki w zarządzaniu sytuacją trudną. Na terenach powodziowych nie ma czystej wody, prądu, gazu, internetu, nie działa łączność, ograniczony jest dostęp do żywności, zniszczone są drogi. Samorządowcy załamują ręce, bo są świadomi, że mają ograniczone możliwości, a służby mundurowe martwią się o to, czy ludzi będą chcieli się ewakuować. Poszkodowani w pierwszym etapie walki z żywiołem mogą liczyć na władze lokalne, strażaków, policjantów i wojsko, którzy prowadzą działania ratunkowe.

Czytaj więcej

Zbiornik Racibórz Dolny przejmuje wielką wodę. Czy Wrocławiowi i Opolu grozi zalanie?

Pierwszym działaniem władz samorządowych musi być indywidualne i grupowe zaspokojenie podstawowych potrzeb poszkodowanych oraz utrzymanie zdolności do współdziałania z podmiotami realizującymi zadania ochrony ludności. Nie bez znaczenia jest sama ewakuacja, ale też proces tymczasowego relokowania ludności cywilnej, bo celem jest zachowanie zdolności do przetrwania. Samorządy zwykle wybierają sale gimnastyczne, szkoły, przedszkola. Ale okazuje się, że nie mają łóżek, koców czy wody i żywności, bo nie zakładały, że dojdzie do kataklizmu. Tutaj potrzebne jest wsparcie państwa, ale też organizacji pomocowych. Jest to ważne, bo celem powinno być przywrócenie ludziom, którzy utracili wszystko, wiary w sprawczość państwa. Można pochwalić fakt, że rząd wprowadził stan klęski żywiołowej na terenach objętych powodzią, przeznacza miliard złotych na zapomogi i premier Donald Tusk mówi o pomocy w odbudowie mieszkań i domów.

Potrzebna ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej

Gdy woda opadnie, rozpocznie się kolejny etap, czyli działania humanitarne, a także przywracanie sytuacji sprzed powodzi – to z oczywistych względów nastąpi za kilka tygodni.

Może to zabrzmi absurdalnie, ale dzisiaj państwo jest w komfortowej sytuacji, bo może wysłać do pomocy wojsko. W czasie wojny nie będzie to możliwe. Dlatego tak potrzebna jest ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej i pilne tworzenie zrębów takiej formacji. Z powodu zaniedbań poprzednich rządów potrwa to wiele lat, ale chyba dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że takie rozwiązania muszą być wdrażane. Ustawa ta określa, które organy są odpowiedzialne za ochronę ludności i podmioty, które mają realizować takie zadania, i przede wszystkim kto za co jest odpowiedzialny. Ona też powinna być „zaczynem” do wypracowania zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego ludności cywilnej czy budowy łączności administracji i służb, co dzisiaj zawiodło.

Budowa odporności państwa

Procesem długofalowym jest budowanie odporności państwa. Definicje tego pojęcia są różne. Ta sformułowana w 2016 roku podczas szczytu NATO w Warszawie określa następujące cele: ciągłość władzy; dostawy energii; zdolności do radzenia sobie z niekontrolowanym przepływem osób; zaopatrzeniem w żywność i wodę; zdolnością do radzenia sobie z ofiarami na masową skalę; utrzymania sprawnego systemu łączności oraz transportu cywilnego.

Gdy dzisiaj obserwujemy, co dzieje się w niektórych powiatach na południu kraju, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z „biedapaństwem”. To jednak tylko wrażenie po obejrzeniu skali zniszczeń. Odporność państwa jest rzeczywista, gdy jest ono zdolne do radzenia sobie z niekorzystnymi zdarzeniami, a także do efektywnej odbudowy po ich wystąpieniu.

Gdy fala powodziowa niszczy kolejne wsie i miasta, zbliża się do dużych aglomeracji, doskonale widzimy, jakie są luki w zarządzaniu sytuacją trudną. Na terenach powodziowych nie ma czystej wody, prądu, gazu, internetu, nie działa łączność, ograniczony jest dostęp do żywności, zniszczone są drogi. Samorządowcy załamują ręce, bo są świadomi, że mają ograniczone możliwości, a służby mundurowe martwią się o to, czy ludzi będą chcieli się ewakuować. Poszkodowani w pierwszym etapie walki z żywiołem mogą liczyć na władze lokalne, strażaków, policjantów i wojsko, którzy prowadzą działania ratunkowe.

Pozostało 83% artykułu
Klęski żywiołowe
Bez pieniędzy, bez mieszkania. Powodzianie opowiadają o kłopotach z rządowym wsparciem
Klęski żywiołowe
Płonie dawna fabryka mebli w Sulechowie. Kłęby dymu nad miastem
Klęski żywiołowe
Jakie zabytki zniszczyła powódź na południu Polski?
Klęski żywiołowe
Klienci i pracownicy galerii handlowej w Krakowie ewakuowani. Wybuchł pożar
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Klęski żywiołowe
Pożar w technikum gastronomicznym. Ok. 450 osób musiało się ewakuować