Kajdanki taktyczne – to one początkowo stały się clou wycieczki do Sejmu. Padło na nie, ale czwartoklasiści już od wyjścia ze szkoły nastrojeni byli ekstatycznie. Tramwaj, sportowy samochód, w końcu bankomat pod działem przepustek na Wiejskiej, który zawiesili, klikając w niego jak w gierkę – wszystko było ciekawe. Niewątpliwie bramki i urządzenie do prześwietlania bagażu podniosły jeszcze temperaturę i do Parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej weszły 23 huczące głowy. Korowód otwierała wychowawczyni, zamykała dwójka rodziców, w tym współautor tej relacji.
Przeszli wzdłuż budynku z grafitowymi zdobieniami na fasadzie, minęli nową konstrukcję z piaskowych płyt i skręcili „w lewo, po trzech schodkach”. Tuż z tyłu – kopulasta bryła Sejmu. Był kwadrans po dziewiątej rano 2 lutego. Tego dnia nie przewidziano obrad, ale co druga osoba, zwłaszcza w garsonce czy garniturze, wydawała się znana z mediów. A przynajmniej tak odbierało to dwoje dorosłych, bo dzieci właśnie dostrzegły ochroniarzy. Dodajmy, nie chodzi o reprezentacyjną straż marszałkowską ani żołnierzy, którzy są przy wejściu. Nie byli to też prywatni bodyguardzi posła Kaczyńskiego, a postawni, ubrani w szaropanterkowy militarny strój mężczyźni, jak można sądzić, na stałe zatrudnieni ochroniarze. Każdy z nich miał na plecach żółte wypustki i także dziewczynki zaczęły się interesować, czym jest owo coś, podobne do mocowania na skrzydła u bohaterów z adaptacji komiksów Marvela.
Pod ziemią przy makiecie
Otwarto kolejne drzwi i w siatkowym boksie, niczym szkolnej szatni, ale w wersji luks, czwartoklasiści zostawili kurtki i plecaki. Przewodniczka, która przyszła na ich spotkanie, przekazała „na później” torbę z prezentami od marszałka Sejmu. Oprócz ulotek i zeszytów były tam magnesy na lodówkę i pomysłowe, zdaniem dzieci „ale fajne!”, ołówkorysiki do smartfonów.
Czytaj więcej
Lewica ma problem, bo prawdziwi ludzie z sercami po lewej stronie zostali po prostu odsunięci. Jest tam w tej chwili dużo wspaniałej młodzieży, ale ta nieustająca skłonność do przypochlebiania się silniejszej formacji nie uwiarygodnia lewicy. Rozmowa z prof. Zdzisławą Janowską, byłą senatorką i posłanką UP i LiD
Wycieczka ruszyła podziemnym korytarzem łączącym kancelarię z głównym budynkiem Sejmu. Od razu pierwszy przystanek: makieta kompleksu parlamentarnego.