Ryszard Czarnecki: W ZChN przełamywaliśmy wiele tabu

Jarosław Kaczyński i Porozumienie Centrum wygrali ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym walkę o rząd dusz na polskiej prawicy, ale z drugiej strony przejęli też dużą część programu ZChN i przesunęli się na prawo - mówi Ryszard Czarnecki w 100. rocznicę urodzin prof. Wiesława Chrzanowskiego.

Publikacja: 22.12.2023 17:00

Wspólne posiedzenie zarządów Porozumienia Centrum, Ruchu dla Rzeczypospolitej, PSL – Porozumienie Lu

Wspólne posiedzenie zarządów Porozumienia Centrum, Ruchu dla Rzeczypospolitej, PSL – Porozumienie Ludowe i ZChN 5 lutego 1994 roku. Na zdjęciu: prezes ZChN Wiesław Chrzanowski i wiceprezes ugrupowania Ryszard Czarnecki

Foto: piotr janowski

Plus Minus: W grudniu przypada 100. rocznica urodzin Wiesława Chrzanowskiego, twórcy Zjednoczenia Chrześcijańsko- -Narodowego. Był pan jego wychowankiem.

To prawda. Wiesława poznałem jeszcze w latach 80. Był guru dla ludzi o poglądach narodowo- -niepodległościowch, którzy chcieli działać politycznie. Jego osobowość, legenda więźnia politycznego, a wcześniej bohaterskiego powstańca warszawskiego, człowieka z rodziny o niepodległościowych tradycjach przyciągała różne środowiska. Przez jego mieszkanie przy ul. Solec 79A w Warszawie przewinęły się setki ludzi. U Wiesława meldowali się działacze Solidarności, m.in. przywódcy strajku 1970 roku ze Szczecina, sztandarowe postaci Solidarności w Łodzi, np. Jerzy Kropiwnicki i Andrzej Słowik, środowiska skupione wokół Marka Jurka w Poznaniu, ale też ludzie z duszpasterstw akademickich, którzy odwoływali się do nauki społecznej Kościoła, oraz działacze dawnego KOR, np. Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Ludwik Dorn. Zatem skupiał Wiesław wokół siebie wielobarwną koalicję różnych środowisk, które chciały działać jawnie i odwoływać się do wartości prawicowych. A wtedy oznaczało to bycie w kontrze do Jacka Kuronia, Adama Michnika, Bronisława Geremka.

Czy kontestowaliście porozumienia Okrągłego Stołu?

Tak. Choć Wiesław Chrzanowski, który chciał jawnego działania prawicy, w polityce doceniał fakt, że sfera wolności się poszerza. Uważał, iż Okrągły Stół jest pewnym etapem, po którym trzeba będzie wykonać kolejne kroki. Tymczasem część Solidarności związana właśnie z Kuroniem i Michnikiem uważała, że układów z komunistami należy dochować. Wiesław jako jeden z pierwszych zauważył, że nadchodzi czas partii politycznych. Elity solidarnościowe skupione wokół Lecha Wałęsy mówiły: „Dajmy spokój z tymi partiami, one nas podzielą, działajmy w komitetach obywatelskich”. To oznaczało, że wąska grupa ludzi, taka wysepka, miała zarządzać oceanem Solidarności. Tymczasem po powstaniu partii politycznych rząd dusz mogły sprawować różne środowiska.

Do Sejmu kontraktowego Wiesław Chrzanowski nie kandydował.

To prawda. Jednak nie twierdził, że kandydowanie jest czymś złym. Uważał, że należy korzystać z furtek, które się otwierają. Dlatego kluczową rolę w jego planie budowania prawicy w Polsce odegrało „trzech muszkieterów”, czyli Marek Jurek, Stefan Niesiołowski i Jan Łopuszański, którzy zasiadali w Sejmie kontraktowym.

W rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego Chrzanowski objął stanowisko ministra sprawiedliwości. Co osiągnął, wchodząc do tego gabinetu?

Był to rząd, który powstał z polityków popierających prezydenturę Lecha Wałęsy. Bo wtedy podziały w środowisku solidarnościowym przebiegały według linii – kto jest za Wałęsą, a kto przeciw. Za Wałęsą byli liberałowie, m.in. z Donaldem Tuskiem, Porozumienie Centrum braci Kaczyńskich, no i ZChN. Dla nas wejście do rządu Bieleckiego było bardzo ważne. Obóz niepodległościowo-solidarnościowy miał swojego ministra! To było wielkie osiągnięcie: włożenie nogi w rządowe drzwi. Choć Wiesław musiał się w tym rządzie zderzyć z pozostałościami po komunie, co było skrajnie trudne.

Dlaczego?

Przypomnę, że Adam Strzembosz, ówczesny pierwszy prezes Sądu Najwyższego, wierzył, że środowisko sędziowskie samo się oczyści. Tymczasem Wiesław stanął naprzeciwko postkomuny, która dominowała w wymiarze sprawiedliwości na wszystkich szczeblach.

Jak sobie z tym poradził?

Uważam, że robił, co mógł, ale opór materii okazał się niesłychanie silny. Kontrowersyjną sprawą było śledztwo w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Prowadził je prokurator Andrzej Witkowski, który spierał się z Wiesławem Chrzanowskim o to, że nie udało się postawić zarzutów generałowi Czesławowi Kiszczakowi, szefowi MSW.

Czytaj więcej

Konrad Ciesiołkiewicz: Niektóre środowiska mają obsesję na tle seksualności

Witkowski zarzucił Chrzanowskiemu, że nie dążył do postawienia zarzutów Kiszczakowi?

Nie. Witkowski żalił się, że nie uzyskał wsparcia od ministra sprawiedliwości. Nie chcę tego rozstrzygać, bo nie wiem, czy można było zrobić w tej sprawie wiele więcej. Na pewno Chrzanowski nie miał instrumentów, żeby dokonać w sądownictwie rewolucji. Ale jeszcze po latach ta sprawa odbijała się Wiesławowi czkawką. Witkowski został zdymisjonowany, ale to nastąpiło wtedy, gdy Chrzanowski nie był już ministrem sprawiedliwości.

W 1991 roku wasza partia kandydowała do Sejmu.

Z Wiesławem uznaliśmy, że nadszedł czas, kiedy można tworzyć nie tylko własną tożsamość polityczną, ale też formację, która powalczy o własną listę i własny klub parlamentarny. Założone przez niego ZChN bardzo mocno odwoływało się do katolicyzmu. Zresztą ówczesna nazwa naszej wyborczej koalicji też do tego nawiązywała – Wyborcza Akcja Katolicka. A nieoficjalnym hymnem, który pojawiał się w naszych spotach wyborczych, była pieśń wywodząca się z papieskich pielgrzymek „Abba Ojcze”. Był w naszej partii spory komponent działaczy parafialnych, związanych stricte z Kościołem, ludzi, którzy zajmowali się obroną życia poczętego, albo takich, którzy aktywnie działali w strażach papieskich – ochotniczych formacjach działających przy parafiach, a dbających o bezpieczeństwo m.in. podczas papieskich pielgrzymek. Ci ludzie cieszyli się zaufaniem czynników kościelnych. Tak, mieliśmy poparcie struktur kościelnych. Przypomnę słowa, które wypowiedział ówczesny biskup Józef Michalik –„katolik głosuje na katolika, Żyd głosuje na Żyda”. Dzisiaj takie słowa paść by nie mogły, a wtedy, na początku lat 90., raziły najwyżej „Gazetę Wyborczą”, ale dla wielu ludzi były oczywiste. Gdy miewaliśmy spotkania wyborcze bezpośrednio w kościołach – każdy z nas tak miał – to zdarzyło się, na Mazowszu, że ksiądz zamykał drzwi po mszy, żeby nikt nie wyszedł ze spotkania z katolickim politykiem. Ludzie to jakoś akceptowali.

Jednak niektóre pomysły ZChN budziły ogromny opór społeczny. Pierwsze próby zaostrzenia ustawy aborcyjnej doprowadziły do powstania tzw. komitetów Bujaka zbierających podpisy pod referendum w sprawie karalności aborcji. Przywrócenie lekcji religii do szkół, wieszanie krzyży w miejscach publicznych – to też budziło opory. Nie byliście pieszczochami opinii publicznej.

Nie byliśmy pieszczochami „Gazety Wyborczej”. Ataki na profesora Chrzanowskiego były w tym dzienniku normą. Zarzucano mu nawet faszystowskie skłonności, co było totalnym absurdem. Rzeczywiście, przełamywaliśmy pewne tabu, choć nie tylko o ochronę życia zabiegaliśmy. Dla politycznego rozpędu ZChN istotne znaczenie miała akcja przeprowadzona wcześniej. Chcieliśmy, by Polska uczestniczyła w rozmowach mocarstw dotyczących zjednoczenia Niemiec i by przy tej okazji została potwierdzona nasza granica z Niemcami. Zbieraliśmy podpisy pod tą inicjatywą, co cieszyło się ogromnym zainteresowaniem obywateli. Prowadziliśmy też akcję „kupuj polskie towary”. Wtedy była moda na towary z Zachodu, a my podkreślaliśmy, że „kupując polskie”, dajemy pracę Polakom.

Jak to się stało, że Wiesław Chrzanowski został marszałkiem Sejmu? ZChN nie miał największego klubu w Sejmie I kadencji.

Rzeczywiście, największy klub miała Unia Demokratyczna, a na drugim miejscu był SLD. Wtedy też Lech Wałęsa powierzył misję tworzenia rządu Bronisławowi Geremkowi, który traktował ją śmiertelnie poważnie, prawie tak jak Mateusz Morawiecki w tym roku. Wiesław relacjonował mi rozmowę z Geremkiem – grzecznie tłumaczył mu, że ZChN nie poprze jego rządu. Dla nas było oczywiste, że premierem zostanie Jan Olszewski, rekomendowany przez Porozumienie Centrum, a Chrzanowski obejmie fotel marszałka Sejmu w ramach koalicji prawicy. Uznał, że to będzie lepsze dla partii. Przewidywał, iż niełatwo będzie funkcjonować rządowi mniejszościowemu. Olszewski, mimo że wysunięty na premiera przez PC, szybko chciał się uniezależnić od Jarosława Kaczyńskiego, zaczął grać własną grę i budować własne środowisko. W obliczu sporu w PC pewna jednolitość ZChN, do czasu usunięcia Antoniego Macierewicza, była dużą zaletą.

Jak doszło do negatywnego zlustrowania Wiesława Chrzanowskiego przez waszego kolegę partyjnego Antoniego Macierewicza?

Wiesław Chrzanowski był wtedy służbowo poza Europą. Antoni Macierewicz i Piotr Naimski, który był szefem Urzędu Ochrony Państwa, zrealizowali uchwałę lustracyjną i przedstawili listę domniemanych współpracowników bezpieki w czasach PRL. Na tej liście znaleźli się tajni współpracownicy bezpieki i były na to liczne dowody, ale na niektórych z nich bezpieka wymusiła podpis, ale niczego więcej nie uzyskała. Poza tym na osobnej liście były nazwiska najważniejszych ludzi w państwie – prezydenta Lecha Wałęsy i marszałka Chrzanowskiego. Wszystkich wrzucono do jednego worka.

Czy Macierewicz, dyskredytując Chrzanowskiego, chciał przejąć ZChN?

Nie wiem, ale z całą pewnością wywołał szok w ZChN. Przez moment wydawało się, że może wygrać batalię o partię. Że nastąpi polityczny koniec Chrzanowskiego. Ale po kilkunastu dniach cała akcja lustracyjna spaliła na panewce w wyniku „nocnej zmiany”.

Ma pan na myśli nocne głosowanie nad odwołaniem rządu Jana Olszewskiego?

Dokładnie. Potem Wiesław Chrzanowski postawił sprawę na zarządzie głównym na zasadzie – albo on, albo Macierewicz. Poddano pod głosowanie usunięcie Macierewicza z partii. Ja w tamtym głosowaniu wstrzymałem się od głosu, podobnie jak obecny marszałek województwa łódzkiego, a wtedy członek ZChN Grzegorz Schreiber. Jerzy Kropiwnicki wygłosił przemowę: „Wiesławie! Ufam ci całkowicie. Antoni! Nie wierzę, że miałeś złe intencje”. Po czym wziął marynarkę i wyszedł, nie wziąwszy udziału w głosowaniu.

Jak mógł uciec w takim momencie?

On był ministrem w rządzie Jana Olszewskiego, obok Zbigniewa Dyki i Antoniego Macierewicza, i kandydatem do następnego gabinetu. Zapewne z tego powodu wolał się nie opowiadać po żadnej ze stron.

Czy pana zdaniem Wiesław Chrzanowski wiedział, co się kroi, czy nie miał o tym bladego pojęcia?

Nie miał pojęcia. Macierewicz wyjechał po niego na lotnisko i poinformował go o wyniku lustracji. Dla Wiesława był to totalny szok, wręcz polityczny horror. Ale podniósł się z tego i przeprowadził kontrofensywę. Macierewicz po wyrzuceniu z klubu ZChN założył kilkuosobowe koło Ruchu Katolicko-Narodowego, ale to była garstka wobec tych, którzy zostali w klubie ZChN, liczącym ponad 40 osób. Chrzanowski wtedy wojnę o swoje dobre imię i o partię wygrał. Z drugiej strony Macierewicz też nie dał się politycznie zabić.

Niektórzy działacze ZChN uważają, że Wiesław Chrzanowski był założycielem, ale i grabarzem ZChN. Czy pan się zgadza z taką oceną?

Miał na koncie dwa wielkie błędy. Dwukrotnie doprowadził do tego, że ZChN, zamiast samodzielnie startować w wyborach, wybrało formułę koalicyjną, podwyższyło sobie próg do 8 proc. i w obu przypadkach wypadło z Sejmu. Moim zdaniem po przerwaniu I kadencji Sejmu, w 1993 roku, ZChN był już taką marką, że 5 proc. głosów zebralibyśmy na pewno. A to oznacza, że wokół nas skupiłaby się prawica po wyborach 1993 roku, bo pozostałe ugrupowania prawicowe nie przeszły progu wyborczego. Wiesław uważał jednak, że trzeba iść w koalicji. Nie wiem, dlaczego nie dogadaliśmy się wtedy z najbliższym nam ideowo Porozumieniem Ludowym, na czele którego stał wówczas Gabriel Janowski, tylko z Aleksandrem Hallem i Pawłem Łączkowskim z Partii Polskich Chrześcijańskich Demokratów. Tak czy inaczej uważałem, że koalicja jest dla nas ryzykiem, że trzeba iść do wyborów samodzielnie albo w formule komitetu wyborców. Po ośmiu latach, czyli w 2001 roku, gdy znowu pojawiło się pytanie, w jakiej konfiguracji pójść do wyborów po bankructwie AWS, ponownie uważałem, że trzeba pójść jako osobna formacja albo jeszcze lepiej jako komitet wyborców. Wiesław znowu wymusił na partii udział w koalicji i walkę o próg 8-proc. Jakby nie wyciągnął wniosku z błędu popełnionego w 1993 roku. Ta druga porażka zakończyła nasze istnienie na scenie politycznej.

Jakie były argumenty, żeby iść do wyborów w koalicji, a nie samodzielnie?

Wiesław chyba nie wierzył, że samodzielnie możemy walczyć o mandaty.

Jacek Kurczewski z KLD mówił niedawno w moim wywiadzie, że Wiesław Chrzanowski był niezwykle kulturalnym człowiekiem, ale prowadził twardą politykę.

Zgadzam się. Świadczyło o tym rozstanie z Antonim Macierewiczem, ale też umiejętne balansowanie między różnymi środowiskami, które tworzyły naszą partię. Zarządzał tymi środowiskami bardzo sprawnie. Pamiętam wybory na wakujące miejsce – Marek Jurek i jego środowisko, bardziej prawicowe, forsowało Kazimierza Marcinkiewicza, ja byłem popierany przez tzw. pragmatyków, a decydujący był głos Wiesława. Postawił na mnie, bo uważał, że ZChN musi być ideowe, ale nie może być nadmiernie ideologiczne. Mimo wszystko mieliśmy poczucie, że ZChN jest partią bardzo demokratyczną. Wybory były realne. Gdy Wiesław zrezygnował ze stanowiska prezesa partii po wyborach w 1993 roku i odbyły się wybory nowego lidera, kandydowali: Marek Jurek, Jan Łopuszański i ja. Było wiadomo, że Wiesław mnie popiera, ale wybory były autentyczne. Wygrałem z dużą przewagą także dlatego, że Marek Jurek poparł mnie w II turze. W 2001 roku też odbyły się bardzo realne wybory – między Staszkiem Zającem a Marianem Piłką, wygrane przez Zająca.

Czytaj więcej

Dr Andrzej Anusz: Rozegra się krwawa wojna o media

Czy Chrzanowski musiał oddać władzę w partii w 1993 roku?

Nie musiał, ale uznał, iż woli być patronem i osobą pociągającą za sznurki, szczególnie przy sprzyjającym mu liderze, niż osobiście bić się w opozycji pozaparlamentarnej.

Niektórzy politycy z ZChN uważali, że nie mógł się wyzbyć ciągot do sterowania partią z tylnego siedzenia.

Na pewno był bardzo surowy w ocenie każdego kolejnego prezesa ZChN i nie szczędził nam razów, nawet w mediach. Liczono się z nim. Stąd jego decydujące zdanie w sprawie zawiązania nieszczęsnej koalicji w 2001 roku.

W latach 90. doszło do wprowadzenia lekcji religii do szkół instrukcją ministra edukacji narodowej, zaostrzenia ustawy aborcyjnej, zawieszenia krzyża w Sejmie, podpisania konkordatu przez rząd Hanny Suchockiej już po przegłosowaniu wotum nieufności dla niego. Czy to był efekt polityki ZChN, czy taki panował klimat i inne partie solidarnościowe też chciały umocnienia roli Kościoła w życiu publicznym?

Krzyż w Sejmie zawisł na zasadzie faktu dokonanego. Politycy nie mogli się zgodzić co do jego obecności w sali plenarnej, ale jak już tam się pojawił, nikt nie odważył się go zdjąć. Myślę, że te wszystkie sprawy tylko po części były wynikiem skuteczności ZChN; taki był klimat w Polsce – choć przyznaję, że przywiązywaliśmy wagę do tzw. nadbudowy nie mniej niż do bazy. Z drugiej strony w tamtych latach postkomunie łatwiej było ustępować w kwestiach światopoglądowych i ideowych, niż np. godzić się na dekomunizację czy walkę z nomenklaturowym biznesem, do czego dążyło Porozumienie Centrum. Ustępstwa w obszarze ideowym nie powodowały dla nich strat w obszarze realnej polityki. Pragmatyzm Chrzanowskiego wyrażał się poprzez wejście do rządu Bieleckiego, a potem do rządu Suchockiej. Choć to Jarosław Kaczyński podjął rozmowy z Unią Demokratyczną o poszerzeniu poparcia parlamentarnego dla rządu Olszewskiego, ale potem PC do rządu Suchockiej nie weszło z powodu sprzeciwu wobec jego niektórych kandydatów na ministrów. A ZChN wszedł. I to mimo faktu, że werbalnie byliśmy bardziej przeciw Unii Demokratycznej niż PC.

Pamięta pan słowa Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że ZChN to jest najprostsza droga do dechrystianizacji Polski?

Oczywiście, że pamiętam. I też pamiętam, jak ostro mu odpowiadaliśmy. Jarosław Kaczyński i Porozumienie Centrum wygrali z ZChN walkę o rząd dusz na polskiej prawicy, ale z drugiej strony przejęli też dużą część programu ZChN i przesunęli się na prawo zarówno pod względem obyczajowym, jak i w sferze odwoływania się do interesu narodowego.

Gdy słyszy pan zapowiedzi nowej koalicji rządzącej, że będzie tylko godzina religii w szkołach, że krzyż w Sejmie trzeba zdjąć, że ustawa aborcyjna ma być zliberalizowana i nie będzie powrotu do kompromisu aborcyjnego z 1993 roku, to nie ma pan wrażenia, iż wasze wysiłki z lat 90. poszły na marne?

Nie. Głosowałem za kompromisem aborcyjnym i zawsze go broniłem. Pamiętam dramatyczną dyskusję na posiedzeniu klubu ZChN, kiedy Janek Łopuszański z Haliną Nowiną-Konopczyną, Bogumiłą Bobą i innymi osobami wzywał, żebyśmy nie popierali tej ustawy, bo zawarte w niej wyjątki są nie do przyjęcia. Tymczasem myśmy mieli cichy przekaz ze strony Kościoła, żeby brać to, co jest możliwe, bo jest to jednak zwiększenie ochrony życia. W klubie doszło do głosowania, w którym wyraźnie pokonaliśmy naszych „fundamentalistów”. I to było decydujące, bo gdyby ZChN zagłosowało przeciwko tej ustawie, to ona by upadła. Dla mnie to było bardzo ważne, że przez prawie 30 lat obowiązywał w Polsce kompromis aborcyjny. Uważałem, że lepiej teraz tej sprawy nie ruszać, bo wahadło może wychylić się w przeciwną stronę. I tak się stało. Z drugiej strony nie uważam, żeby w obecnym Sejmie mogło nastąpić jakieś wielkie odejście od pierwotnego kompromisu aborcyjnego z 1993 roku. A co do ZChN, opóźniliśmy o parędziesiąt lat laicyzację w Polsce.

Jak by pan zatem podsumował osiągnięcia Chrzanowskiego jako twórcy ZChN?

Gdyby nie on, ZChN by nie było. Wywarł kolosalny wpływ na budowę obozu narodowo-niepodległościowo- -solidarnościowego. Jako twórca idei i patron ideowy naszej formacji przeszedł do historii. Pokazał, że można nawiązać do pewnych tradycji politycznych i uprawiać prawicową polityką w sposób, który nie jest skrajny. Jako polityk miał udane posunięcia. Był ministrem sprawiedliwości, marszałkiem Sejmu. Natomiast nie można pominąć tych jego dwóch błędów związanych z formułą kandydowania ZChN do Sejmu w 1993 i 2001, i to ostatecznie, o paradoksie, wyeliminowało Zjednoczenie z polityki.

Plus Minus: W grudniu przypada 100. rocznica urodzin Wiesława Chrzanowskiego, twórcy Zjednoczenia Chrześcijańsko- -Narodowego. Był pan jego wychowankiem.

To prawda. Wiesława poznałem jeszcze w latach 80. Był guru dla ludzi o poglądach narodowo- -niepodległościowch, którzy chcieli działać politycznie. Jego osobowość, legenda więźnia politycznego, a wcześniej bohaterskiego powstańca warszawskiego, człowieka z rodziny o niepodległościowych tradycjach przyciągała różne środowiska. Przez jego mieszkanie przy ul. Solec 79A w Warszawie przewinęły się setki ludzi. U Wiesława meldowali się działacze Solidarności, m.in. przywódcy strajku 1970 roku ze Szczecina, sztandarowe postaci Solidarności w Łodzi, np. Jerzy Kropiwnicki i Andrzej Słowik, środowiska skupione wokół Marka Jurka w Poznaniu, ale też ludzie z duszpasterstw akademickich, którzy odwoływali się do nauki społecznej Kościoła, oraz działacze dawnego KOR, np. Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Ludwik Dorn. Zatem skupiał Wiesław wokół siebie wielobarwną koalicję różnych środowisk, które chciały działać jawnie i odwoływać się do wartości prawicowych. A wtedy oznaczało to bycie w kontrze do Jacka Kuronia, Adama Michnika, Bronisława Geremka.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi