Dziennikarz Bartosz Józefiak postanowił to sprawdzić w reporterskim śledztwie. Przejechał Polskę wzdłuż i wszerz, odbył kilkadziesiąt rozmów ze sprawcami wypadków, rodzinami ofiar i świadkami tragicznych zdarzeń. Przeczytał grube tomy sądowych akt. Nie mógł jednak wiedzieć, że data premiery jego książki pt. „Wszyscy tak jeżdżą” przypadnie na szczyt dyskusji o bezpieczeństwie na polskich drogach wskutek głośnego wypadku w Krakowie.

W miłości do aut nikt nie dorówna Polakom. Samochód to nasz drugi dom, do którego inni nie mają dostępu. Wystarczy, że ktoś nam zajedzie drogę, a będziemy go bronić. „Samochodami pokazujemy, na co nas stać. W samochodach żyjemy i umieramy” – pisze autor. Jeździmy szybko, na pamięć, spieszymy się, nie liczymy się z przepisami, jesteśmy przemęczeni, chcemy się dowartościować, odreagować stres albo szukamy adrenaliny. Jednocześnie w wielu miejscach w Polsce transport publiczny nie istnieje, drogi są w fatalnym stanie. Z kolei miasta nie są przystosowane do takiej liczby aut, a rozwiązania ekologiczne wypierają samochody z metropolii.

Czytaj więcej

„Śmierć all-inclusive. Jak Polacy umierają na wakacjach”: Koszmarne wakacje

Bartosz Józefiak na bazie tragicznych historii wnikliwie przeanalizował życie na polskich drogach i to, co się dzieje wokół nich. Dla niego ta opowieść o jest zarazem opowieścią o Polsce i Polakach. Choć liczba wypadków systematycznie spada, to po lekturze książki nie odczujemy ulgi i nie poczujemy się bezpieczniej. Zwiększy się na pewno nasza czujność na drodze i zdejmiemy nogę z gazu. Pytanie, na jak długo?