Żywcem pogrzebany Kevin Spacey

„Demokracja jest przereklamowana” – mówi, patrząc prosto w kamerę, Frank Underwood w drugim sezonie „House of Cards”, który miał premierę w 2014 roku. Trzy lata później wcielający się w demonicznego polityka z „waszyngtońskiego bagna” Kevin Spacey wpadł w sam środek innego bagna, gdzie przekonał się, co te słowa oznaczają.

Publikacja: 04.08.2023 10:00

Kevin Spacey rozmawia z dziennikarzami przed Sądem Koronnym w Southwark, po tym jak został oczyszczo

Kevin Spacey rozmawia z dziennikarzami przed Sądem Koronnym w Southwark, po tym jak został oczyszczony z zarzutów napaści seksualnej wobec czterech mężczyzn. Hollywood jednak utrzymało w mocy swój wyrok i dalej zamierza wymazywać aktora z przestrzeni publicznej

Foto: Lucy North/PAP/PA

Jednym z filarów liberalnej demokracji jest sprawiedliwy proces sądowy, którego częścią jest domniemanie niewinności, zakładające, że oskarżony jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy. Kevin Spacey po oskarżeniach o molestowanie seksualne w 2017 roku został bez wyroku sądowego brutalnie „skasowany” z Hollywood na każdej płaszczyźnie: zawodowej, osobistej i społecznej. Po sześciu latach od pierwszych oskarżeń, które pozbawiły dwukrotnego zdobywcę Oscara pracy i reputacji, został on oczyszczony z zarzutów.

„Jestem niezmiernie wdzięczny ławie przysięgłych za to, że poświęciła czas, żeby zbadać wszelkie dowody i wszelkie fakty dokładnie i ostrożnie, by podjąć decyzję” – powiedział Spacey po ogłoszeniu wyroku sądu w Londynie. Wyrok zapadł w 64. urodziny aktora, co tylko podkreśla jego symboliczny wymiar. Kevin Spacey oskarżony był o 12 przestępstw natury seksualnej, których miał się dopuścić wobec czterech mężczyzn na terenie Wielkiej Brytanii w latach 2005–2013, kiedy był dyrektorem artystycznym londyńskiego teatru The Old Vic. To drugie w ciągu dziewięciu miesięcy głośne uniewinnienie jednego z najwybitniejszych amerykańskich aktorów ostatnich dekad.

W październiku 2022 roku ława przysięgłych w Nowym Jorku uznała (po zaledwie godzinnej naradzie), że nie jest on winny molestowania seksualnego aktora Anthony’ego Rappa, do którego miało dojść w 1986 roku. Rapp miał wtedy 14 lat, a późniejszy gwiazdor dopiero zyskiwał sławę. Od tych oskarżeń rozpoczął się dramat aktora i de facto koniec jego fenomenalnej kariery.

Nie chcę wgłębiać się w sam proces Spaceya z Rappem, który dogłębnie zlustrowała m.in. dziennikarka Ann McElhinney w świetnym dziewięcioodcinkowym podcaście „The Kevin Spacey Trial”. Stopniowo dowiadujemy się z niego, że Rapp prawdopodobnie oskarżył go w ramach zemsty i z powodu frustracji wynikającej z braku sukcesów w Hollywood. Utrzymywał, że jego kariera nie mogła się rozwinąć w latach 90., bo ujawnił się jako homoseksualista, czego nie zrobił Kevin Spacey, który w międzyczasie zdobył dwa Oscary – w 1996 za „Podejrzanych” i w 2000 za „American Beauty”. W trakcie procesu okazało się, że nie zgadzają się podstawowe kwestie związane z miejscem i czasem, gdzie jako nastolatek Rapp miał być molestowany. Natomiast sam przebieg tego przestępstwa mógł zostać wyjęty ze sztuki teatralnej, w której grał on mężczyznę molestowanego przez ojca (w tej roli Ed Harris).

Rapp został więc uznany przez ławę przysięgłych za kłamcę, co jednak nie sprawiło, że media się od niego odcięły, ponieważ od samego początku dawały wiarę wyłącznie jemu. Oczywiście można to przypisać atmosferze tych czasów. Oskarżenia pojawiły się w roku 2017, chwilę po wybuchu akcji #MeToo, która z siłą bomby atomowej ujawniła skalę molestowania seksualnego oraz gwałtów w Hollywood. Na cały przemysł filmowy padł wówczas blady strach. Nie było wiadomo, kto poza wszechmocnym producentem Harveyem Weinsteinem (skazanym ostatecznie na 23 lata więzienia) zostanie oskarżony i czyja reputacja legnie w gruzach. Jednym z pierwszych oskarżonych był właśnie Spacey.

Czytaj więcej

„Filip” i „Orlęta. Grodno ’39”. Nareszcie koniec wojennych czytanek

Niewinne oświadczenie

Aktor za namową swoich doradców wydał oświadczenie, które do dziś jest przykładem katastrofalnego błędu w komunikacji. Oznajmił w nim, iż nie pamięta, by molestował Rappa, i nigdy by nie zachowywał się w taki sposób wobec nieletniego, ale wówczas nadużywał narkotyków i alkoholu, co mogło wpłynąć na jego percepcję rzeczywistości. Dodał, że JEŻELI zrobił mu cokolwiek złego, to szczerze przeprasza go za „nieodpowiednie” zachowanie. Spacey był przekonany, że pokajanie się mimo braku winy przysporzy mu sympatii mediów i otoczenia. To był pierwszy błąd. Drugim było „wyjście z szafy” w tym konkretnym momencie. W tym samym oświadczeniu pierwszy raz publicznie przyznał, że jest homoseksualistą, i choć wchodził w intymne relacje z kobietami, to od teraz wybiera „życie homoseksualisty”. W mediach przebiło się tylko słowo „przepraszam”, co w oczach publiki uczyniło go winnym.

Nikt nie pamiętał i nie chciał pamiętać o słowie JEŻELI. Ponadto został ostro skrytykowany za dokonanie coming outu w kontekście oskarżeń o zabarwieniu pedofilskim, co rzekomo miało pomagać amerykańskiej prawicy chętnie korzystającej z argumentu o pedofilii w środowiskach LGBT+. Już w trakcie procesu odciął się od fatalnego oświadczenia, zrzucając za nie winę na swoich pijarowców. Tłumaczył się też, że nauczył się żyć ze swoimi sekretami przez ojca, który był członkiem Amerykańskiej Partii Nazistowskiej oraz terroryzował całą rodzinę. Jego brat Randall opowiadał, że Kevin za wszelką cenę starał się go ochronić, i tylko z tego powodu powstrzymał się od popełnienia samobójstwa. Nie umiał przez to nawiązać z nikim bliskich relacji, co dotknęło również Randalla, który nigdy nie zdecydował się na potomstwo i każde z jego trzech małżeństw rozpadło się.

Rapp nie był jedynym, który obwinił Spaceya o molestowanie. W ciągu pięciu lat od pierwszych oskarżeń pojawiło się wiele świadectw o niestosownym zachowaniu aktora na planie filmowym i imprezach, gdzie podobno lubił zaczepiać młodych mężczyzn. Ostatecznie łącznie 30 mężczyzn oskarżyło go o mniej lub bardziej nachalne zachowania mogące zostać uznane za molestowanie. Norweski pisarz Ari Behn opowiadał, że na koncercie noblowskim amerykański gwiazdor złapał go za jądra. To samo mówił filmowiec Tony Montana (zbieżność nazwisk z bohaterem „Człowieka z blizną” De Palmy przypadkowa). Aktor Harry Dreyfuss przekonywał, że Spacey molestował go, gdy miał 18 lat, a za ścianą był jego ojciec, znany m.in. ze „Szczęk” aktor Richard Dreyfuss. Ośmiu członków z ekipy „House of Cards” ujawniło, że zdobywca dwóch Oscarów miał nieodpowiednio zachowywać się na planie i „zatruwać atmosferę”.

Potwierdziła to Agnieszka Holland, która wyreżyserowała kilka odcinków „House of Cards”. Chwaliła go za pełen profesjonalizm, ale dodała, iż grająca żonę Franka Underwooda Robin Wright uświadomiła jej, że za kulisami produkcji psuł on atmosferę w relacjach z młodymi pracownicami i pracownikami. Czy jednak prostackie formy zalotów do mężczyzn i złe relacje z ekipą na planach filmowych, będące w Hollywood tajemnicą poliszynela, podobnie jak orientacja seksualna Spaceya, świadczą, że jest on przestępcą seksualnym? Sądy w USA i w Wielkiej Brytanii uznały stawiane mu zarzuty za bezpodstawne. Mimo to zapłacił on bardzo wysoką cenę za samo oskarżenie, co nie pozwala przejść obok tej sprawy obojętnie.

Kultura kasowania

Kevin Spacey jest bowiem przykładem, jak można w absolutny i totalny sposób kogoś „skasować”. Cancel culture, czyli kultura unieważniania osoby za jej niepoprawne poglądy albo czyny, ma różne oblicza. Czasami polega tylko na nagonce w mediach społecznościowych, które mają zachęcić do piętnowania danej osoby przez jej otoczenie, pracodawców i reklamodawców. Przydarzyło się to m.in. komikowi Kevinowi Hartowi, który za rzekomo homofobiczne żarty sprzed wielu lat nie prowadził gali Oscarów. Innym razem protesty przybierają formę uliczną, jak w przypadku komika Dave’a Chappelle’a, którego pracownicy Netfliksa chcieli „skasować” za żarty ze środowisk LGBT+ w stand-upie na ich platformie.

Co roku pojawia się lista znanych osób skasowanych w ciągu ostatnich 12 miesięcy. J.K. Rowling, Louis C.K., Johnny Depp (niemniej wygrana z Amber Heard odwróciła proces całkowitego usunięcia go z przestrzeni publicznej), Kanye West, Ellen Degeneres, Justin Timberlake, Piers Morgan, Sia – lista gwiazd pogrążonych przez poglądy, żarty albo arbitralnie ocenione przez moralistów zachowania w pracy ciągle się wydłuża. Nie piszę już nawet o tych funkcjonujących w Hollywood mimo powszechnej wiedzy o postawionych im zarzutach, takich jak Roman Polański czy Woody Allen, którzy zostali nagle i histerycznie skasowani na fali #MeToo, gdy przypomniano sobie, że na wozie jest jeszcze sporo osób do zrzucenia. Wymienieni artyści nadal jednak tworzą. Jedni z większymi, inni z mniejszymi problemami. Natomiast Kevinowi Spacey,emu odmówiono prawa do pracy, jeszcze zanim sąd zaczął przypatrywać się postawionym mu zarzutom.

Wygumkowywanie tego aktora z show-biznesu przypominało usuwanie wyklętych towarzyszy ze zdjęć ze Stalinem. Najpierw zwolniono go z ostatniego sezonu „House of Cards”. Postać Franka Underwooda uśmiercono, sceny z nim wyrzucono do kosza i nakręcono wszystko od nowa, w centrum umieszczając postać Carrie Underwood. Potem Netflix pozwał go na kwotę 31 milionów dolarów za szkody, jakie jego zachowanie miało wyrządzić korporacji. Jeszcze dalej poszło Sony, wycinając go z gotowego filmu Ridleya Scotta „Wszystkie pieniądze świata”. A przecież w sieci pojawiły się już jego pierwsze zwiastuny. Zagrał tam milionera Paula Getty’ego i według tych, którzy zdążyli zobaczyć go na ekranie, rola mogła przynieść mu trzeciego w karierze Oscara. Sony wolało jednak wyciąć wszystkie sceny z jego udziałem i nakręcić je na nowo, tym razem z Christopherem Plummerem. Zabieg ten kosztował dodatkowe 10 milionów dolarów, ale przyniósł, a jakże!, Plummerowi nominacje do Oscara. Spacey zdążył też zakończyć zdjęcia do netfliksowego filmu „Gore”, gdzie wcielił się w pisarza Gore Vidala. Film nie doczekał się postprodukcji, a materiały odłożono na półkę. Czy teraz zostaną z niej ściągnięte? Nic na to nie wskazuje.

Czytaj więcej

Jak feministki zostają transofobkami

Bezwzględność Hollywood

Pozostały mu zatem niewielkie bądź niezależne produkcje. W 2017 roku odegrał małą rolę w mającym limitowaną dystrybucję „Klubie miliarderów” Jamesa Coxa, a także we włoskim filmie „The Man Who Drew God” w reżyserii Franco Nero o niewidomym malarzu, który w latach 50. został niesłusznie oskarżony o… molestowanie seksualne. W filmie pojawiła się jeszcze Faye Dunaway, natomiast sam Spacey zagrał… detektywa prowadzącego śledztwo w tej sprawie. Nero, który także jest słynnym aktorem, znanym choćby z roli Django w klasyku Sergio Corbucciego, otwarcie przyznał, że praca z nim była dla niego zaszczytem. Nie był to jedyny uznany w branży filmowej Włoch, który wziął go w obronę. Bernardo Bertolucci w 2018 roku powiedział, że Ridley Scott powinien się wstydzić, że zgodził się na wycięcie Spaceya ze swojej produkcji, a on sam chętnie by go zatrudnił, gdyby nadal robił filmy. Zmarły pół roku po tych słowach legendarny filmowiec sam mierzył się z oskarżeniami o skandaliczne traktowanie i wykorzystanie seksualne Marii Schneider na planie „Ostatniego tanga w Paryżu”. W USA nikt nie stanął po stronie dwukrotnego zdobywcy Oscara, poza wiecznym buntownikiem Paulem Schraderem, który wraz z Martinem Scorsese dał światu najciekawsze chrześcijańskie moralitety o upadłych ludziach („Taksówkarz”, „Wściekły byk”, „Ciemna strona miasta”). W 2021 roku napisał na Twitterze, że już najwyższy czas, aby wsadzić Spaceya do więzienia albo pozwolić mu grać. „Wielu wspaniałych artystów było złymi ludźmi” – skonstatował autor scenariusza do wyklętego „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, który zresztą wyreżyserował ostatnio dwa arcyciekawe traktaty o wyjątkowych skomplikowanych bohaterach – „Pierwszy reformowany” i „Hazardzista”.

Tyle że Hollywood rządzi się swoimi bezwzględnymi prawami, których świadomy jest m.in. Johnny Depp. Po tym, jak wygrał proces z byłą żoną Amber Heard, oskarżającą go o przemoc domową, wyznał na konferencji prasowej po premierze „Kochanicy króla” w Cannes, że nie chce zabiegać o względy ludzi w Hollywood. Chyba wie, co mówi, skoro niezwłocznie po uniewinnieniu Spaceya przez londyński sąd w „New York Times” pojawił się artykuł o nikłych szansach na reaktywację jego kariery. Cytowany w nim specjalista od ratowania reputacji gwiazd Mike Paul powiedział, że dopiero co oczyszczony z zarzutów aktor nie powinien teraz dolewać oliwy do ognia i musi skupić się na małych, niezależnych filmach, gdzie pokaże swój talent. Innymi słowy, choć okazał się niewinny, ma nadal po cichu i na kolanach prosić o miejsce przy stole. Mimo że dwa składy sędziowskie w dwóch różnych krajach uznały stawiane mu zarzuty o molestowanie seksualne za bezpodstawne.

Warto dodać, że Anthony Rapp, od którego oskarżeń zaczęła się nagonka na Spaceya, nadal pracuje w Hollywood i nikt głośno nie pyta o jego uznane przez sąd za mało wiarygodne oskarżenia przeciwko amerykańskiemu aktorowi. „To, że Spacey jest niewinny, nie oznacza, że powinien przestać być kasowany” – zagrzmiała Mary McNamara, publicystka w „Los Angeles Times”, dwa dni po uniewinniającym wyroku. Okazuje się, że problemem jest nie tylko sprawa Rappa i reszty mężczyzn zarzucających mu molestowanie, lecz także kwestia niewłaściwego zachowania na planie „House of Cards” oraz jego (swoją drogą dziwaczne) filmiki publikowane na Twitterze w 2018 i 2019 roku, gdzie w świątecznym sweterku i z miną Franka Underwooda mówił o subtelnym eliminowaniu wrogów. Jeden z nich miał perwersyjny tytuł „Pozwólcie mi być Frankiem”. Mary McNamara w tym samym tekście zastanawiała się, czy widzowie są jeszcze w stanie wyobrazić go sobie grającego czarny charakter po tych wszystkich zarzutach wysuwanych w jego kierunku. To wyjątkowo ważne pytanie, które odsyła nas do tak podstawowej kwestii jak domniemanie niewinności.

Proces w Salem – kolejny akt

Ruch #MeToo był potrzebny, bo pokazał hipokryzję środowiska, które ukrywało takich łajdaków jak Harvey Weinstein, a przy tym pomógł stworzyć bezpieczniejsze miejsce pracy dla kobiet. Jednak bardzo szybko radykalizm rewolucji wziął górę nad jej istotą. Presja, by zawsze wierzyć oskarżycielom, spowodowała, że samo oskarżenie kogoś o molestowanie stało się tożsame z wyrokiem. Slogan „believe woman”, który powstał wraz z tym ruchem, jest przecież sam w sobie absurdalny, gdyż zakłada, że żadna kobieta nigdy nie konfabuluje w sprawach o przemoc czy molestowanie seksualne. To hasło odwraca całe prawodawstwo zachodniej cywilizacji, promując zasadę domniemania winy. To obwiniany mężczyzna ma zawsze udowodnić swoją niewinność. Jest to seksizm w najczystszym wymiarze.

Czytaj więcej

Jak Hollywood prowadzi walkę klasową

Sprawa Spaceya pokazuje dodatkowo, że nawet wyrok uniewinniający nie zdejmuje piętna z rzekomego sprawcy. „Jego upadek był tak epicki i wyczerpujący, że byłoby potrzebne wsparcie od największych gwiazd, aby przywrócić go do łask. Do tej pory nikt tego jednak nie zrobił. Przez strajk scenarzystów i tak nie będzie teraz grał. Dopóki ta kwestia nie zostanie rozwiązana, nie musimy o nim wcale myśleć. Czyż to nie będzie miłe?” – kończy swój wywód Mary McNamara, zdobywczyni Pulitzera i jedna z bardziej wpływowych felietonistek piszących o Fabryce Snów. W przypadku Kevina Spaceya wyprodukowany przez tę fabrykę koszmar nie skończy się szybko. Czarownica, która w ostatniej chwili uniknęła spalenia na stosie, nadal pozostaje czarownicą, nieprawdaż? Historia po raz kolejny uczy nas, że nie przez przypadek Salem jest miastem amerykańskim. Mentalny maccartyzm nie miał natomiast tylko jednej, czerwonej barwy.

Jednym z filarów liberalnej demokracji jest sprawiedliwy proces sądowy, którego częścią jest domniemanie niewinności, zakładające, że oskarżony jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy. Kevin Spacey po oskarżeniach o molestowanie seksualne w 2017 roku został bez wyroku sądowego brutalnie „skasowany” z Hollywood na każdej płaszczyźnie: zawodowej, osobistej i społecznej. Po sześciu latach od pierwszych oskarżeń, które pozbawiły dwukrotnego zdobywcę Oscara pracy i reputacji, został on oczyszczony z zarzutów.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi