Żydowski bohater w centrum opowieści o polskich losach w czasie niemieckiej agresji? To znamienne, że w jednym roku aż dwa polskie filmy wojenne mają taki sam punkt wyjścia. Oba zresztą finansuje TVP, wcześniej promująca głównie powściągliwe kino historyczne, którego twórcy grali bezpiecznymi kartami. Nie chodzi o pasujące do formatu publicznego nadawcy seriale jak „Czas honoru” czy „Stulecie winnych”, ale o takie filmy jak „Cudak” Anny Kazejak czy „Ciotka Hitlera” Michała Rogalskiego, które z telewizyjną manierą i dosyć zachowawczą dramaturgią budowały obraz polskiego bohaterstwa, wypełniając drażniącą prawicę lukę w kinematografii.
Nie zapominajmy, że Zjednoczona Prawica zapowiadała „dobrą zmianę” także w kinie historycznym, w filmach traktujących o II wojnie światowej. Z gargantuicznych planów i obietnicy zatrudnienia Mela Gibsona albo Clinta Eastwooda niewiele wyszło. Moim zdaniem pomysł, by zatrudnić hollywoodzką gwiazdę do kręcenia na zamówienie władzy filmów, od początku był nonsensowny i wynikał ze słabej znajomości prawideł światowego kina. Niemniej jednak oczekiwania same się napędzały.
Najciekawsze wojenne filmy w ostatniej dekadzie kręcili twórcy, których trudno uznać za przyjaciół obecnej ekipy rządzącej. Chodzi o „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego, „Miasto 44” Jana Komasy czy „Obławę” Marcina Krzyształowicza. Od 2015 r. niewiele powstało oryginalnych filmów dotykających wojennych i powojennych losów polskich. Do najlepszych zaliczyć można „Wilkołaka” Adriana Panka, „Ułaskawienie” Jana Jakuba Kolskiego czy „Mistrza” Macieja Barczewskiego. Nie do końca udała się epopeja „Kamerdyner” Filipa Bajona, choć miała przejawy wielkości dawnych dzieł reżysera „Magnata”.
Po drugiej stronie mieliśmy kino jednowymiarowe i naszpikowane martyrologicznym patosem. „Kurier” Władysława Pasikowskiego, „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” Denisa Delica, „Wyklęty” Kondrada Łęckiego, „Historia Roja” Jerzego Zalewskiego i kilka fabularyzowanych dokumentów – żaden z nich, ujmując rzecz delikatnie, nie skradł serc krytyków i masowej publiki.
Czytaj więcej
Wygrana bitwa o szkolne prawo na Florydzie daje prawicy w USA nadzieję także na wyborcze zwycięstwa. Ruchy strzegące wolności wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi wartościami stają się jej ważnym sojusznikiem.