PiS i PO. Dobrzy kontra źli

PiS i opozycja coraz częściej sprowadzają kampanię wyborczą do diabolizowania przeciwnika. Na tym tle propozycja referendum w sprawie uchodźców jest przynajmniej odbiciem rzeczywistego i poważnego sporu

Publikacja: 23.06.2023 07:00

Przynajmniej niektóre fundamentalne błędy PiS w ostatnich tygodniach, jak komisja ds. badania rosyjs

Przynajmniej niektóre fundamentalne błędy PiS w ostatnich tygodniach, jak komisja ds. badania rosyjskich wpływów, są dziełem samego Jarosława Kaczyńskiego (na zdjęciu podczas konwencji programowej PiS 13 maja 2023 r. w Warszawie). Jego zręcznym zagraniem była za to zapowiedź referendum

Foto: Wojciech Olkuśnik/East News

Kiedy będą państwo czytali ten tekst, w weekend, rozegra się kolejne apokaliptyczne starcie między dobrem i złem. Mowa o konwencji rządzącego Prawa i Sprawiedliwości w Bogatyni oraz równoległym wiecu Donalda Tuska, całkiem blisko stamtąd, we Wrocławiu. Przy czym każda ze stron będzie widziała siebie w roli absolutnego dobra, a tę drugą w roli wszechogarniającej ciemności.

Strona rządowa złoży kolejne obietnice, pytanie, na ile wykonalne. Tusk będzie dźgał i prowokował rządzących najbardziej bezwzględnymi słowami. Obie strony bliskie są osiągnięcia głównego, można by rzec wspólnego celu: zdominowania sceny politycznej przez ich permanentny pojedynek. Lider Koalicji Obywatelskiej walczy o niekwestionowaną pozycję przywódcy opozycji. To dla niego sprawa politycznego życia i politycznej śmierci. Z kolei pewien polityk PiS wyznał autorowi niniejszego tekstu: – Pompowanie Tuska przez nas ustawicznym atakiem jest ryzykowne, ale to lider, z którym mimo wszystko możemy wygrać. Z kimś nowym byłoby to trudniejsze, może niewykonalne.

Czytaj więcej

Polityczne starcie o wychowanie dzieci

Kogo zamorduje Tusk?

Na razie jednak lider PO prze do przodu, raz za razem obwieszczając początek triumfalnego marszu. Nie uszczknął niczego Zjednoczonej Prawicy. Ale jak powiedział w Polsacie ekspert od sondaży Marcin Duma, on ma inny cel: zamordowanie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, a może i liderów Lewicy. Jedynie Konfederacja jest bezpieczna, bo ona bardziej żeruje, niż traci na polaryzacji.

W sondażu CBOS zarówno Trzecia Droga Kosiniaka i Hołowni, jak i Lewica dostały po 5 proc. W tym samym badaniu KO odnotowała przyrost o 4 punkty. Wprawdzie inne sondaże są nieco łaskawsze dla innych formacji opozycji, ale trend jest wyraźny, a rozpoczęty warszawskim marszem 4 czerwca.

Pożerając wyborców konkurencji z tej samej strony barykady (tak zwanej demokratycznej), formacja Tuska może sięgnąć po pierwsze miejsce pośród wszystkich, czyli przeskoczyć PiS. Zarazem jest w tym element ryzyka. Jeśli Trzecia Droga i Lewica uparłyby się do końca przy samodzielnym starcie w jesiennych wyborach parlamentarnych, a nie przekroczyłyby progu – pierwsza 8-, druga 5-procentowego – spora część głosów oddanych na opozycję mogłaby być zmarnowana. Bo te partie nie weszłyby do parlamentu. To może zatem dać Tuskowi część wyborców, ale utrudnić realizację głównego celu, jakim jest wymiana władzy.

Po co im Brudziński

W tle mamy próbę ucieczki do przodu ze strony PiS. Krokiem w tym kierunku jest wymiana szefa sztabu wyborczego. Europosła Tomasza Porębę zastąpił inny europoseł Joachim Brudziński, w teorii jeden z najbardziej wpływowych i bliskich Jarosławowi Kaczyńskiemu polityków tej partii, ale dziwnie wycofany i rzadko o sobie przypominający w ostatnim czasie. Tak bardzo wycofany, że prezes PiS wahał się, czy go powoływać. Bo nie miał pewności, czy to on jest najlepszym lekiem na kłopoty.

Te kłopoty były faktem. Możliwe, że główny cel wymiany jest najprostszy: uniknąć sytuacji, kiedy sztab na Nowogrodzkiej pustoszeje już wczesnym wieczorem, a zwłaszcza w weekendy. Ważne postaci z PiS były ostatnio zszokowane tą obserwacją. Brudziński jest zapewne bardziej stanowczy i asertywny niż dojeżdżający do Warszawy Poręba, może więc spróbować wziąć wszystko w garść. Z drugiej strony on też był ostatnio oderwany od polskich realiów. Czy ma receptę na zasadniczy zwrot linii kampanii, na znalezienie nowego języka? Nie wiadomo.

Sztabowcy PiS bywali krytykowani za brak reakcji na tak przełomowe zdarzenia jak Tuskowy marsz 4 czerwca – najmocniej przez Marcina Mastalerka, doradcę prezydenta Andrzeja Dudy, ale także przez Adama Bielana, a nieoficjalnie także przez innych polityków PiS, zwłaszcza tych bliższych premierowi Morawieckiemu. Czasem przydarzały im się oczywiste wpadki, jak wtedy, gdy reagując na niemądry tweet Tomasza Lisa, oskarżyli go w spocie o marsz śladami niemieckiego ludobójstwa podczas drugiej wojny światowej.

Czy Brudziński uchroni, dowodzony przez siebie sztab przed takimi kiksami? To przecież konsekwencja polaryzacyjnej gorączki. A że sam jej ulega, dowiódł własnym twitterowym wpisem z inwektywami pod adresem Tuska. Prawda, była to reakcja na niezwykle ostre, demagogiczne słowa szefa PO wypowiedziane w Poznaniu i na transparent życzący podczas tamtego wiecu śmierci Kaczyńskiemu. Ale to tylko dowodzi, że trudno od niego wymagać refleksu sapera.

Czytaj więcej

Przedwyborcza licytacja o względy rolników

Zaplątane PiS, tajemniczy Kaczyński

Wiele wskazuje na to, że przynajmniej niektóre fundamentalne błędy popełnione przez PiS w ostatnich tygodniach, nie są dziełem sztabowców, ale samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Pomysł na uruchomienie ustawy o komisji weryfikacyjnej badającej rosyjskie wpływy to przecież konsekwencja decyzji najściślejszego kierownictwa. Została ona – patrząc na to nawet czysto cynicznie – zgłoszona zbyt późno, to oczywiste, że początek jej procedowania nie zdąży przechylić szali wyborów.

Zarazem zgiełk wokół tej komisji ujawnił niekonsekwencję i swoiste pomieszanie w pisowskich szeregach. Przez kilka dni broniono przy użyciu fałszywych argumentów w oczywisty sposób niekonstytucyjnych przepisów służących polowaniu na Tuska. Po czym z łatwością ustąpiono wobec nowelizacji prezydenta Dudy, która ostatecznie zamroziła prace tej komisji prawdopodobnie do końca wakacji.

Czy więc ryba nie popsuła się od głowy? W tym kontekście nie sposób pojąć tajemniczego pomysłu z wykreowaniem Kaczyńskiego na jedynego wicepremiera. Przecież to nie rząd wymaga dziś najpilniejszego monitorowania, tylko sam przekaz kampanii. Czy ten dziwny awans Naczelnika ma mieć sens magiczny? Na pewno nie przybędzie od tego PiS-owi zwolenników. No, chyba że to recepta na częściowe ograniczenie podróży prezesa po Polsce, z jego naturalną skłonnością do uprawiania nie zawsze najszczęśliwszej felietonistyki. Ale nie sądzę, żeby o to chodziło. Więc o co?

Zamęty wokół referendum

Zręcznym zagraniem była natomiast rzucana przez Kaczyńskiego z sejmowej trybuny zapowiedź referendum w sprawie przymusowej relokacji imigrantów. Forsuje pomysł na relokację Komisja Europejska. W pierwszym odruchu liberalna i lewicowa opozycja poczuła się zmuszona zgadzać się z PiS merytorycznie, nie w sprawie referendum wprawdzie, ale w sprawie oceny. Ba, kreować siebie na jeszcze większych twardzieli, którzy mają pretensję o niedostateczną stanowczość polskiego rządu w obronie naszego narodowego interesu.

Nad tematem zaciążyło poczucie, że unijna biurokracja lekceważy naszą szczególną sytuację – przyjęliśmy przecież przynajmniej półtora miliona Ukraińców. Podczas sejmowej debaty nad uchwałą krytykującą Unię doszło do tego, że poseł Lewicy Maciej Gdula wytykał rządowi Morawieckiemu, że wpuszcza do Polski masy cudzoziemców, także z krajów muzułmańskich. Niby chodziło o krytykę niekonsekwencji, ale miałem poczucie istnej komedii omyłek.

Kilka dni później ta narracja się jednak zmieniła. Ktoś (czyżby brukselscy urzędnicy?) wskazał politykom opozycji furtkę, której oni sami na początku nie znali. Oto rozporządzenie dopuszcza możliwość zwolnienia z przymusu przyjmowania imigrantów lub płacenia za nich tym państwom, które mają inne kłopoty z napływem uchodźców. Tusk obwieścił natychmiast, że problem w ogóle nie istnieje. Choć przecież najpierw musielibyśmy akceptować samą zasadę relokacji, a dopiero później ubiegać się o przyznanie nam szczególnego statusu w ramach tego systemu. Ubiegać z niewiadomymi skutkami.

Pisałem dopiero co, że Unia Europejska tym razem strzeliła w stopę polskiej opozycji, choć zwykle jej próbuje pomagać. Ta furtka w rozporządzeniu jest jakąś próbą wybrnięcia z tej plątaniny zdarzeń. Na ile jednak skuteczną? Pierwsze sondaże pokazują, że co najmniej połowa Polaków, a więc nie tylko elektorat PiS i Konfederacji, jest przeciw podejściu Komisji Europejskiej i popiera pomysł referendum. Czy opozycji uda się przekonać ich, że to tylko strachy na lachy, że PiS próbuje straszyć tematem „obcych”?

Rzecz cała jest skądinąd czymś więcej niż wyborczą zagrywką (choć nią jest także). Choćby dlatego, że w tle mamy spór o rozszerzanie kompetencji Unii. Niektórzy politycy PiS namawiali Kaczyńskiego, aby dodać w referendum inne pytania, choćby o zamysł federalizacji Europy. Nie byłoby łatwo zrobić to klarownie. Ale ma rację europoseł Jacek Saryusz-Wolski, pisząc w „Sieciach”, że to istotny temat kampanii. W tym sensie jest ona bardzo „o czymś”.

Czytaj więcej

Kaczyński kontra Tusk. Ostatnie starcie przed zmianą warty?

Kurs na przedterminowe wybory

Kampania będzie się toczyła w zawrotnym tempie. Jak przewiduje Marcin Mastalerek, przesądzą o jej kształcie i wynikach zdarzenia z jesieni, możliwe, że takie, których się jeszcze nawet nie spodziewamy. Dlatego PiS zabiega o połączenie referendum z samymi wyborami. Ale czy wtedy jego przedmiot będzie równie gorący, emocjonujący jak teraz? Niekoniecznie.

Po stronie Donalda Tuska odpowiedzią jest nieustanne zaostrzanie języka. Mniej z tego korzystał 4 czerwca, ale potem i owszem. Jego teza z Poznania o „masowych zabójcach kobiet z PiS” to mistyfikacja. Nie ma choćby poszlak, że ciężarna kobieta zmarła w szpitalu nie na skutek zwykłego błędu lekarskiego (zwłoki w decyzji), lecz strachu przed konsekwencjami werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, który nie podważył przecież prawa do aborcji w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety. Lider KO kreuje własną rzeczywistość. Robi to z pewnością sprawnie, choć uboczną konsekwencją są transparenty z życzeniem śmierci dla Kaczyńskiego. Czy jednak ta strategia nie ma swoich naturalnych barier?

Byłem przekonany, że tak. Że toksyczność Tuska raczej utwardza jego żelazny elektorat niż otwiera przed nim nowe przestrzenie. Dziś nie jestem już tego taki pewien. Ten marsz po wyborców innych partii został wprawdzie zainaugurowany nieco łagodniejszym językiem i mocnym odwoływaniem się do wspólnotowości – 4 czerwca. Możliwe jednak, że oglądamy erozję innych ofert dla Polaków, wychodzących poza rozbudzanie skrajnych emocji.

Skądinąd konkurenci lidera PO zbyt często powtarzają za nim, zamiast szukać swojego przekazu, co prowadzi do skutków bez mała samobójczych. Zarazem wiecowa poetyka kampanii Tuska zwalnia go z poważnej dyskusji o programie. Jeśli on się czasem pojawia w poszczególnych zapowiedziach, to tylko fragmentarycznie, jakby w kawałkach.

Na koniec konkluzja co do skutków ewolucji obecnej sceny politycznej. Wspomniałem, że polaryzacja nie dotyka na razie Konfederacji, a nawet jej służy. Możliwe, że oglądamy marsz ku sytuacji, w której to właśnie formacja Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka stanie się języczkiem u wagi. Że to ona będzie sobie wybierać koalicjanta. Kulturowo tej opozycji bliżej do PiS, ale perspektywa zjedzenia Konfederacji przez Kaczyńskiego będzie ją może pchała do sojuszów pozornie bardziej nielogicznych, wręcz egzotycznych.

Jednego można być niemal pewnym. Jeśli to Konfederacja będzie decydować o tym, komu przypadnie władza po wyborach, wątpliwe, aby było to rozstrzygnięcie na pełną kadencję. Możemy mieć do czynienia z permanentnym kryzysem rządowym zamkniętym po roku, dwóch nowymi wyborami.

Kiedy będą państwo czytali ten tekst, w weekend, rozegra się kolejne apokaliptyczne starcie między dobrem i złem. Mowa o konwencji rządzącego Prawa i Sprawiedliwości w Bogatyni oraz równoległym wiecu Donalda Tuska, całkiem blisko stamtąd, we Wrocławiu. Przy czym każda ze stron będzie widziała siebie w roli absolutnego dobra, a tę drugą w roli wszechogarniającej ciemności.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi