Kiedy będą państwo czytali ten tekst, w weekend, rozegra się kolejne apokaliptyczne starcie między dobrem i złem. Mowa o konwencji rządzącego Prawa i Sprawiedliwości w Bogatyni oraz równoległym wiecu Donalda Tuska, całkiem blisko stamtąd, we Wrocławiu. Przy czym każda ze stron będzie widziała siebie w roli absolutnego dobra, a tę drugą w roli wszechogarniającej ciemności.
Strona rządowa złoży kolejne obietnice, pytanie, na ile wykonalne. Tusk będzie dźgał i prowokował rządzących najbardziej bezwzględnymi słowami. Obie strony bliskie są osiągnięcia głównego, można by rzec wspólnego celu: zdominowania sceny politycznej przez ich permanentny pojedynek. Lider Koalicji Obywatelskiej walczy o niekwestionowaną pozycję przywódcy opozycji. To dla niego sprawa politycznego życia i politycznej śmierci. Z kolei pewien polityk PiS wyznał autorowi niniejszego tekstu: – Pompowanie Tuska przez nas ustawicznym atakiem jest ryzykowne, ale to lider, z którym mimo wszystko możemy wygrać. Z kimś nowym byłoby to trudniejsze, może niewykonalne.
Czytaj więcej
Stosunek do dzieci, do ich wychowania, także do ich pozycji w rodzinie będzie – bo musi być – przedmiotem sporów i kulturowych wojenek. Istnieje jednak sfera, w której możemy próbować zapewnić im maksimum bezpieczeństwa, niejako ponad podziałami.
Kogo zamorduje Tusk?
Na razie jednak lider PO prze do przodu, raz za razem obwieszczając początek triumfalnego marszu. Nie uszczknął niczego Zjednoczonej Prawicy. Ale jak powiedział w Polsacie ekspert od sondaży Marcin Duma, on ma inny cel: zamordowanie Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, a może i liderów Lewicy. Jedynie Konfederacja jest bezpieczna, bo ona bardziej żeruje, niż traci na polaryzacji.
W sondażu CBOS zarówno Trzecia Droga Kosiniaka i Hołowni, jak i Lewica dostały po 5 proc. W tym samym badaniu KO odnotowała przyrost o 4 punkty. Wprawdzie inne sondaże są nieco łaskawsze dla innych formacji opozycji, ale trend jest wyraźny, a rozpoczęty warszawskim marszem 4 czerwca.