Ledwie PiS ruszył w objazd po Polsce, a już objawił się nowy talent standuperski. Mateusz Morawiecki w Jaśle rozbawił publikę, przechadzając się z mikrofonem i rzucając żart za żartem. Czy może raczej suchar za sucharem. Widać na Podkarpaciu bardzo się podniósł poziom opieki stomatologicznej.
Czego tam nie było! I opowieści z „mchu i paproci” i Donald Tusk jako Smerf Maruda, i Donald Tusk (nie dwoi się państwu w oczach) jako Hans Kloss, i Donald Tusk jako Brunner (nie troi się państwu). Zabrakło tylko cytatu z „Samych swoich”. No to mamy odpowiedni: „trzeba nam było szukać nowego wroga, jak tu pod bokiem znalazł się stary?”.
Warto też zwrócić uwagę na to, gdzie miało miejsce wystąpienie premiera. W rodzinnej miejscowości Roksany Węgiel, Ralpha Kamińskiego, Edwarda Miszczaka i Jarosława Gowina. Jasło – miasto, które wydało wielu wybitnych synów, wybitne córki i Michała Szpaka.
Jak policzył sam zainteresowany, nazwisko Tusk padło w wystąpieniu Morawieckiego 38 razy. Cóż, każdy ma takiego Donalda Tuska, na jakiego zasłużył. Dlatego od teraz my też zaczniemy liczyć: ile razy lider Platformy wymieni nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. Swoją drogą jak ktoś wszędzie widzi Prezesa, to musi mieć fascynujące pożycie.
Czytaj więcej
Żyła w kosmosie, Donald w celi, reggae na lodzie i Marsz Podległości! Czyli „Mniej niż zero” kontra „Majteczki w kropeczki”!