Teoretycznie, to nie miało prawa się wydarzyć. 25-letni Vingegaard 24 lipca na Polach Elizejskich w Paryżu odniósł jedne z najbardziej prestiżowych zwycięstw w świecie sportu. I przy tym niemal całkowicie niespodziewane. Wygrał Tour de France. Pokonał dwukrotnego zwycięzcę wyścigu, Słoweńca, mocnego faworyta, Tadeja Pogačara.
Nawet w peletonie był do tej pory kolarzem drugiego, a może nawet trzeciego szeregu. Mimo drugiego miejsca w ubiegłorocznej „Wielkiej Pętli” niewielu widziało w nim przyszłego zwycięzcę wyścigu. Kartka papieru z listą jego dotychczasowych zwycięstw była niemal tak samo blada, jak on sam, a dobrze znane rywalom problemy mentalne nie pozwoliły traktować go z pełną powagą jako kandydata do triumfu.
Czytaj więcej
Tegoroczny finał tenisowego US Open był sensacyjny. Zagrały dwie nastolatki, Brytyjka Emma Raducanu i Kanadyjka Leylah Fernandez. Obydwie nieznane światu, mające za sobą ciekawe, nie tylko sportowe historie.
Idealny wygląd
Kolarstwo rządzi się jednak pewnymi żelaznymi regułami. Dyrektorzy i trenerzy najlepszych drużyn profesjonalnych mają oko na niektórych zawodników, nawet jeśli nie osiągają spektakularnych wyników. Przede wszystkim ich badają. Próby wydolnościowe, dokładne analizy morfologiczne mówią wiele, jeśli nie wszystko, o kolarskim potencjale. Dokładnie sprawdzony jeszcze jako junior Michał Kwiatkowski znalazł się od razu na liście życzeń jednego z najbardziej znanych dyrektorów Patricka Lefevere’a, by kilka lat później podpisać kontrakt z prowadzoną przez niego grupą (dziś – Quick-Step) i rozpocząć wielką karierę.
Vingegaard został dokładnie rozszyfrowany stosunkowo późno. W przeciwieństwie do Kwiatkowskiego nie odnosił sukcesów w kategoriach juniorskich, wygrał tylko jeden regionalny wyścig. Gdy miał 21 lat, na Tour du Loir-et-Cher zwrócił na niego uwagę francuski kolarz Tony Hurel. – Kiedy zawodnik jest szczupły i ma duże kości udowe tak jak on, na ogół dobrze jeździ pod górę. Pod Vendôme rozpoczął piekielny atak, udało mi się później pokonać go w sprincie, ale zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Potem zdziwiłem się tylko, że nic do tej pory nie wygrywał – opowiadał francuskim mediom Hurel.