Raducanu i Fernandez. Historie niesamowite

Tegoroczny finał tenisowego US Open był sensacyjny. Zagrały dwie nastolatki, Brytyjka Emma Raducanu i Kanadyjka Leylah Fernandez. Obydwie nieznane światu, mające za sobą ciekawe, nie tylko sportowe historie.

Publikacja: 17.09.2021 16:00

Sensacyjne bohaterki US Open z nagrodami. Oczywiście znacznie ważniejsze były czeki – na 2,5 miliona

Sensacyjne bohaterki US Open z nagrodami. Oczywiście znacznie ważniejsze były czeki – na 2,5 miliona dolarów dla triumfatorki turnieju Brytyjki Emmy Raducanu (z prawej) i połowę tej kwoty dla finalistki, Kanadyjki Leylah Fernandez

Foto: AFP

 Raducanu trzy miesiące temu zajmowała 338. miejsce w światowym rankingu. Bardziej niż na występy w turniejach wielkoszlemowych czekała na wyniki egzaminów maturalnych. Były dobre, bo Emma jest pilną uczennicą, lubi przedmioty ścisłe, analizę, jest dociekliwa. Ale jeszcze lepsze są jej ostatnie wyniki tenisowe. W swoim pierwszym występie w Wielkim Szlemie, w tegorocznym Wimbledonie, w którym wystartowała dzięki dzikiej karcie, dotarła do IV rundy, a w minioną niedzielę wygrała US Open.

Tenis nie znał jeszcze takiej historii. Owszem, w turniejach wielkoszlemowych zwyciężały już nastolatki. Rok temu, wygrywając Roland Garros, Iga Świątek miała 19 lat. Przed nią w tym samym wieku – w 2019 roku US Open wygrała Kanadyjka Bianca Andreescu. Wcześniej były: Martina Hingis, Monica Seles, Tracy Austin, Steffi Graf, Serena Williams czy Maria Szarapowa. Wszystkie one wygrywały Wielkie Szlemy jako nastolatki. Tenisowi trenerzy twierdzą, że dziewczęta szybciej niż chłopcy dojrzewają fizycznie, a także psychicznie, i dzięki temu prędzej mogą wspiąć się na szczyt.

Czytaj więcej

Emma Raducanu mistrzynią US Open

Ale tegoroczny finał US Open wymyka się wszelkim schematom. Raducanu rozpoczęła rywalizację, gdy większość czołowych zawodniczek dopiero przylatywała do Nowego Jorku. Blisko tydzień przed turniejem głównym zagrała swój pierwszy mecz w zakamarkach Flushing Meadows na korcie numer 11 w eliminacjach. Nigdy w historii Wielkiego Szlema nie zdarzyło się, aby zawodniczka, która przeszła przez eliminacje, wzniosła potem trofeum. Dokonała tego właśnie Raducanu.

W tegorocznym Wimbledonie świat ją poznał, jeszcze nie docenił, ale już została wchłonięta przez medialną machinę. Przed US Open odbyła sesję fotograficzną dla brytyjskiej wersji „Vogue" (mieli nosa – numer wyjdzie w październiku). Udzieliła też wywiadu. Dużo mówiła o swoim dzieciństwie. – Byłam nieśmiałą dziewczynką. Prawie się nie odzywałam. Ale sport sprawił, że musiałam stać się twardą, odważną, ta codzienna walka dała mi wewnętrzną siłę. Jeśli masz takie cechy, to możesz osiągnąć wszystko – powiedziała.

Ian – ojciec Emmy, jest Rumunem, mama Renee – Chinką. Oboje są specjalistami od finansów, szukali najlepszego miejsca do pracy. Emma urodziła się w Toronto, ale po dwóch latach osiadła z rodzicami w Londynie. Tam zaczęła chodzić do szkoły, a w wieku pięciu lat rozpoczęła tenisowe treningi. Ojciec uczył ją też jazdy na gokartach i gry w golfa, chodziła również na zajęcia z baletu. Ale tenis polubiła najbardziej.

Ojciec wskazywał jej przykład Simony Halep, rumuńskiej zwyciężczyni dwóch turniejów wielkoszlemowych, byłej liderki światowego rankingu. Mała Emma ma w rodzinnych archiwach zdjęcie z Simoną. Ze strony mamy jej idolką była Na Li, chińska mistrzyni Roland Garros i Australian Open. Emma więcej niż o Na Li mówi o wzorcach chińskiej kultury, które przekazała jej mama. Po ojcu odziedziczyła podobno krewki, bałkański charakter, choć do tej pory na korcie na szczęście rzadko okazywany.

Nieograniczone możliwości

Ian Raducanu, ojcowski wobec córki, był bezwzględny wobec jej trenerów, jeśli coś w ich pracy mu się nie podobało. Zatrudniał ich, potem zwalniał. Wiedział, czego chce, i jeśli brakowało wyników, uznawał, że nie ma co dłużej z takim szkoleniowcem pracować. Tuż po tak przecież udanym Wimbledonie ojciec zwolnił Nigela Searsa, jednego z najbardziej poważanych szkoleniowców na Wyspach Brytyjskich (jego córka Kim jest żoną Andy'ego Murraya). To Sears powiedział w trakcie US Open o przyszłości Raducanu znamienne słowa: „Szczerze mówiąc, jej możliwości są nieograniczone".

W Nowym Jorku z Emmą pracował Andrew Richardson, były członek reprezentacji Wielkiej Brytanii, ale to nic nie znaczy. W najbliższych dniach Ian Raducanu podejmie decyzję, kto ma być trenerem zwyciężczyni turnieju.

Czytaj więcej

Emma Raducanu - największa tenisowa niespodzianka w XXI wieku

Dorastając Emma miała komfort, nie musiała martwić się o pieniądze, rodzice byli dobrze sytuowani, a brytyjska federacja tenisa na tyle bogata, że gwarantowała szkolenie na wysokim poziomie. Ale wyników w kategoriach juniorskich nie miała nadzwyczajnych. W Wielkim Szlemie w tej kategorii najwyżej dotarła do ćwierćfinału Wimbledonu w 2018 roku, przegrywając w tej fazie z Igą Świątek. Rok później uległa w londyńskim turnieju w pierwszej rundzie innej Polce – Martynie Kubce. W zawodowym tenisie od dwóch lat grała głównie w turniejach niższej rangi. Wiele zmienił tegoroczny Wimbledon, udany występ pozwolił jej wspiąć się z 338. miejsca na 150. przed US Open.

Zwycięstwo w Nowym Jorku to jedno, ale styl, w jakim tego dokonała, to drugie. W dziesięciu meczach nie przegrała seta. – Ma takie umiejętności, jakie widziałam, obserwując pierwszy raz grę Novaka Djokovicia czy Rafaela Nadala – powiedziała o młodej Brytyjce legendarna Martina Navrátilová.

– Niesamowite jest to, że potrafi wygrywać zarówno atakując, jak i broniąc się – oceniała ją inna legenda tenisa Chris Evert. – To ktoś, kto może być numerem 1 przez długie lata i zdobyć wiele tytułów – przewiduje były brytyjski tenisista Greg Rusedski.

Emma Raducanu jest Brytyjką, ale z korzeniami chińskimi i rumuńskimi, posiada też obywatelstwo kanadyjskie. To zwiększa zasięg oddziaływania reklamowego

Raducanu dzięki zwycięstwu w US Open stała się bohaterką jednej z najbardziej wzruszających sportowych historii ostatnich lat. Wygranej gratulowała jej królowa Elżbieta II, która podobno oglądała finał, rozgrywany późnym wieczorem czasu europejskiego. „To niezwykłe osiągnięcie w tak młodym wieku i świadectwo Twojej ciężkiej pracy i poświęcenia" – napisała monarchini. Do gratulacji przyłączył się premier Boris Johnson. – Dla mnie to talent stulecia, będę teraz częściej oglądał kobiecy tenis – powiedział menedżer Liverpoolu Juergen Klopp.

Młoda Brytyjka zaczyna nowy etap życia. Jej konto na Instagramie przed US Open śledziło 400 tys. osób, po turnieju – 1,24 miliona. Dla porównania liderka rankingu Australijka Ashleigh Barty ma 371 tys. obserwujących, wiceliderka Aryna Sabalenka – 289 tys., a Iga Świątek – 455 tys. Nieznana wcześniej Raducanu udziela wywiadów prestiżowym mediom, uczestniczy w pokazach mody.

Do tej pory miała tylko dwóch sponsorów – firmy Nike i Wilson. Teraz stała się „marketingowym marzeniem" najważniejszych firm z całego świata. Jest młoda, odniosła sukces w globalnym sporcie, uprawianym przez miliony osób, ma ogromne zasięgi w mediach społecznościowych, a do tego jej historia wzruszyła świat.

Ważną rolę odgrywa też jej pochodzenie. Jest Brytyjką, ale z korzeniami chińskimi i rumuńskimi, posiada też obywatelstwo kanadyjskie. To zwiększa zasięg oddziaływania reklamowego. Jonathan Shalit z brytyjskiej agencji marketingowej InterTalent Group ocenia, że już w przyszłym roku może zarobić 100 milionów dolarów. – Może przyćmić mężczyzn – przewiduje Shalit. Najwyżej opłacaną kobietą w sporcie jest obecnie japońska tenisistka Naomi Osaka, która dzięki kontraktom reklamowym (ma ich 27) zarobiła w ubiegłym roku ponad 50 milionów dolarów.

Była za mała

Takich możliwości nie ma Leylah Fernandez – finałowa rywalka Raducanu, choć jej azjatyckie i południowoamerykańskie korzenie też mogą mieć znaczenie przy zawieraniu kontraktów reklamowych. Jej mama jest Filipinką, ojciec Ekwadorczykiem, a ona Kanadyjką. By zagrać w finale US Open, pokonała trudniejszą drogę niż Emma, jej znajoma od czasów juniorskich.

Kiedy Leylah w wieku siedmiu lat pojawiła się w tenisowym centrum w Montrealu, była mała, szczupła, niezbyt szybka. Pierwszym trenerem Leylah i jej siostry Bianki był ojciec Jorge. Ale na kortach w Montrealu obok zajęcia prowadził Francisco Sanchez. – Jorge spytał mnie o jej potencjał. Powiedziałem, że jest bardzo zaangażowana, leworęczna, ma niezłą rękę – opowiadał Sanchez. Do dziś współpracują, Jorge Fernandez odpowiada za przygotowanie fizyczne. Jest bardzo wymagający, ale podobno nigdy nie przekracza granic.

Sanchez to belgijski szkoleniowiec, który kiedyś był sparingpartnerem Justine Henin, siedmiokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych. Ona również nie była wysoka, miała 167 cm wzrostu (jest o centymetr niższa od Kanadyjki), ale techniką i sprytem przewyższała silniejsze i mocniejsze rywalki.

Nam Fernandez może przypominać Agnieszkę Radwańską. Finalistka Wimbledonu z 2012 roku szanuje Kanadyjkę. – Bardzo mi się podoba jej gra. Fizycznie nie wygląda na mocną, ale jednak piłka po jej uderzeniach ląduje tam, gdzie powinna. Jest wszechstronna i najlepiej gra w najtrudniejszych momentach. Wygrała wiele wyrównanych meczów w US Open. Nie widać po niej nerwów, presji, tym się wyróżnia. Będziemy ją częściej oglądać na centralnych kortach – powiedziała „Rz" Radwańska, która ma nadzieję, że pojawienie się takiej zawodniczki odmieni ostatnio bardzo fizyczny kobiecy tenis.

Kanadyjka ma styl, w którym technika, przewidywanie, myślenie przeważa nad siłą. Wygrała juniorski Roland Garros, zwyciężyła już w turnieju WTA, zagrała w finale US Open, a miała trudniej niż Raducanu.

Nie dawano jej aż tak wielkich nadziei na sukces, a rodzina nie miała pieniędzy na drogie tenisowe szkolenie. Kanadyjska federacja odrzuciła 11-letnią Leylah, bo była za niska. Ojciec, kiedyś piłkarz, był jednak zawzięty, nie dawał za wygraną, wierzył w córkę. Zdobył kilku małych sponsorów, oszczędzał jak mógł, treningi często Leylah odbywała na publicznych, darmowych kortach. By polecieć z córkami na turniej do Izraela, musiał sprzedać samochód. Z czasem, widząc wyniki młodej zawodniczki, federacja zaczęła jej pomagać, szczególnie gdy dwa lata temu pokonała w drużynowych rozgrywkach Fed Cup piątą na świecie Belindę Bencic.

Wielką rolę odgrywała też mama, która pracowała, gdy ojciec trenował córki i jeździł z nimi na turnieje. Podczas finału na korcie Artura Ashe'a w boksie Fernandez siedziały tylko mama i siostry Leylah. Ojciec nigdy nie obserwuje z trybun meczów córki „ze względów osobistych", a tak naprawdę, bo taki mają przesąd. W dniu meczu od zawsze zawodniczka myje włosy tym samym szamponem, zakłada tę samą bieliznę i te same skarpetki. – Leylah i ja mamy taki zwyczaj i jeśli to działa, to tego nie zmieniamy – tłumaczył Jorge.

Na finale US Open ojca nie było, a Fernandez przegrała z Raducanu po bardzo dobrym meczu. Może to sprawi, że jednak zmienią te zwyczaje.

Multi-kulti

Mimo różnic dzielących Raducanu i Fernandez jest między nimi wiele podobieństw. Obie urodziły się w Kanadzie, obie miały możliwość szkolenia pod okiem wybitnych trenerów pracujących w świetnie zorganizowanych ośrodkach w ich nowych ojczyznach – Raducanu w Wielkiej Brytanii, Fernandez w Kanadzie, kiedy przywrócono ją do kanadyjskiego systemu szkolenia (gdyby tak się nie stało, była o krok od przyjęcia obywatelstwa Ekwadoru, kraju swojego ojca).

Raducanu nie ukrywa chińskich inspiracji, które odziedziczyła po mamie. – Jest Chinką z pochodzenia, a to ludzie z ogromną wiarą w siebie. Nie trzeba mówić wszystkim wokół, jak jest się dobrym, trzeba w to wierzyć. Mama mnie zainspirowała, tak samo jak Na Li. Pamiętam, jak oglądałam finał Roland Garros z Francescą Schiavone w 2011 roku. Siłę mentalną Na Li zapamiętałam na całe życie – mówi zwyciężczyni US Open.

Podczas meczów Fernandez na trybunach pojawiały się filipińskie flagi. Miała ogromne wsparcie nowojorskiej azjatyckiej społeczności. Ale to Kanada, w której istnieje resort ds. multikulturowości, miała największy udział w rozwoju finalistki US Open. – Ja i żona pochodzimy z rodzin imigrantów, nie mieliśmy niczego. Kanada otworzyła nam drzwi. Bez tego nie mielibyśmy możliwości, które mamy dzisiaj – mówił w przededniu finału Jorge Fernandez.

Warto śledzić, jak potoczą się dalsze sportowe losy obu wielokulturowych nastolatek. Nie brak głosów, że to bajka, o której wkrótce zapomnimy, ale chyba nikt tego nie chce.

 Raducanu trzy miesiące temu zajmowała 338. miejsce w światowym rankingu. Bardziej niż na występy w turniejach wielkoszlemowych czekała na wyniki egzaminów maturalnych. Były dobre, bo Emma jest pilną uczennicą, lubi przedmioty ścisłe, analizę, jest dociekliwa. Ale jeszcze lepsze są jej ostatnie wyniki tenisowe. W swoim pierwszym występie w Wielkim Szlemie, w tegorocznym Wimbledonie, w którym wystartowała dzięki dzikiej karcie, dotarła do IV rundy, a w minioną niedzielę wygrała US Open.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi