Rewolucja cyfrowa w afrykańskim stylu

Szybko rosnąca populacja i „premia spóźnialskiego" napędza rozwój start-upów w Afryce. Dzięki nim sklepikarz bez rachunku bankowego może kupić warzywa od rolnika na zambijskiej wsi, a kenijscy rybacy wysyłać w chłodziarkach ryby do supermarketów w Nairobi.

Publikacja: 22.04.2022 17:00

Są branże, w których Afryka wyznacza trendy. Liczba aktywnych kont usług płatności mobilnych jest ta

Są branże, w których Afryka wyznacza trendy. Liczba aktywnych kont usług płatności mobilnych jest tam większa niż na wszystkich pozostałych kontynentach razem wziętych. Na zdjęciu targ komputerowy w stolicy Nigerii, Lagos

Foto: Getty Images

Rozmiar ma znaczenie – ten zwrot nigdzie nie jest bardziej prawdziwy niż w odniesieniu do afrykańskiego środowiska start-upowego. W aglomeracjach najbardziej ludnych państw kontynentu tworzą się sieci naczyń połączonych, w których pomysłodawca, kapitałodawca, wykonawca i sprzedawca mogą współpracować i łatwiej docierać do rzeszy odbiorców. Rynek start-upów w Afryce napędza demografia. „Europa ma historię, doświadczenie, wiedzę i technologię, ale to Afryka jest kontynentem przyszłości. Dzisiaj mieszka tam już ponad miliard ludzi, a za 25 lat będą to 2 mld ludzi. Potencjał jest ogromny" – przekonywał śp. Jan Kulczyk. Miliony młodych ludzi to z jednej strony oswojona z nowymi technologiami siła robocza, z drugiej szeroka baza konsumentów, która na co dzień korzysta z aplikacji w smartfonach.

Czytaj więcej

Enrico Letta. Putin już nie fascynuje Włochów

Komórkowa rewolucja

Największymi hubami technologicznymi, najbardziej zaawansowanymi i atrakcyjnymi dla rozwoju start-upów miejscami są ludne i relatywnie duże gospodarki RPA, Nigerii, Kenii i Egiptu. Tym państwom udało się ściągnąć do siebie poważnych inwestorów (Microsoft, Google, Samsung, Intel, Facebook) szkolących dziś kadry programistów. Powstają parki technologiczne i smart cities, gdzie innowacyjne firmy mogą wprowadzać swoje rozwiązania. Te cztery kraje są traktowane przez zagranicznych inwestorów jako przyczółki do ekspansji w krajach ościennych. Choć otoczenie biznesowe dla start-upów różni się w każdym z nich, to generalnie można dostrzec w Afryce wspólne dla całego kontynentu trendy i wyzwania.

Afryka nie wzorowała się na najlepiej rozwiniętych ekosystemach start-upowych w USA i Europie. Większą inspirację czerpała z Azji, która podobnie jak Afryka nie posiadała tak rozbudowanej logistyki i infrastruktury płatniczej (gorszy dostęp do finansowania i bankowości). Kontynenty łączą też kultura handlowa, w której konsument jest przyzwyczajony do płatności po otrzymaniu towaru, co narzuca inny model rozwoju e-commerce. W konsekwencji w Afryce najpierw powstawały produkty o wysokiej częstotliwości użytkowania, takie jak mobilne płatności i komunikatory. „Tradycyjne" usługi były dodawane jako usługi premium (e-commerce, pożyczki i inwestycje).

Braki i zapóźnienia w telekomunikacji okazały się szansą na przeskoczenie kilku stopni naraz w luce rozwojowej. Wielu Afrykanów nie ma dostępu do bankowości, bo na niektórych prowincjach bankom nie opłaca się otwierać oddziałów. Nigdy nie upowszechniły się tu telefony stacjonarne. Za to zdecydowana większość posiada telefon komórkowy i to właśnie sieć telefoniczna, a nie internet, pozwoliła podłączyć miliony ludzi poza miastami do systemu płatniczego. Mogą kupować bilety do kina i rozliczać rachunki, czynsz, czesne za szkołę dla dzieci czy przejazdy taksówką przez telefon, który można doładować w zwykłym kiosku na przedmieściach i na wsi. W niektórych państwach więcej osób ma dostęp do telefonu niż do czystej wody, elektryczności czy właśnie rachunku bankowego.

To jednak wciąż za mało, by dogonić Zachód. „Rewolucja technologiczna w Afryce jest faktem, jednak zachwyty nad tym zjawiskiem powinny być umiarkowane. Należy pamiętać, że nowe technologie telekomunikacyjne rozwijają się dynamicznie na całym świecie, w Afryce jednak wolniej niż w państwach zachodnich i gospodarkach wschodzących. Oznacza to, że mimo skokowych zmian w ostatnim czasie Afryka oddala się od Zachodu, a nie przybliża" – mówił niedawno Dominik Kopiński z Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych (PCSA).

Są jednak branże, w których kontynent wyznacza trendy. Rynek płatności mobilnych pod względem aktywnych kont w Afryce jest większy niż na wszystkich pozostałych kontynentach razem wziętych. Na takim gruncie wyrośli giganci płatności bezgotówkowych, jak nigeryjski Paystack, niedawno przejęty przez amerykańskiego Stripe'a, czy kenijska M-Pesa, która zrewolucjonizowała bankowość mobilną na Czarnym Lądzie. Ogółem to właśnie w branży fintech w Afryce rozwija się z sukcesem najwięcej start-upów, przed e-commerce i tzw. retail techem, czyli technologiami cyfrowymi przeznaczonymi dla handlu detalicznego, upłynniającymi łańcuchy dostaw.

Nie tylko internet

Działalność start-upów w Afryce nie koncentruje się jedynie na rozwiązaniach w wirtualnym świecie. Osiem z dziesięciu państw najbardziej zagrożonych zmianami klimatu znajduje się w Afryce. Kontynent cierpi też na nieefektywne gospodarowanie żywnością przez brak sprzętu i technologii do przetwórstwa i przechowywania mięsa, ryb i nabiału. W Senegalu połowa zbiorów mango psuje się z tego powodu po sezonie i państwo musi importować ten owoc z ościennych krajów.

Elia Timotheo, prezes East African Fruits, w jednym z wywiadów mówił niedawno o trzech głównych przyczynach strat zbiorów owoców – to brak wiedzy, nieodpowiedni transport i problemy ze sprzedażą w krótkim czasie całej partii towaru na targu, co przy braku dostępności chłodni jest dla nich zabójcze. Innowacyjne spółki starają się odpowiadać na te wyzwania. W Mombasie powstało przedsiębiorstwo, które oddaje w leasing tanie chłodziarki do ryb, dzięki którym rybacy mogą wysyłać towar do Nairobi w specjalnych autobusach, notabene również niedawno przystosowanych właśnie do transportu żywności. Jeden ze start-upów w Zambii szkoli pszczelarzy, jak robić ule z drewna sosnowego zamiast z miombo. Sosna rośnie znacznie szybciej niż afrykańskie drzewa, dzięki czemu tempo wycinki lasów pod ule może zwolnić.

Władze afrykańskich krajów dostrzegają rolę start-upów w tworzeniu kreatywnych miejsc pracy i zasypywaniu luki rozwojowej, dlatego starają się stworzyć przyjazne dla nich środowisko. Mniejszym krajom trudno jest rywalizować ze wspomnianymi Nigerią, RPA, Kenią i Egiptem. W tych krajach demografia i probiznesowe nastawienie rządów doprowadziło do powstania rozwiniętych ekosystemów z inkubatorami, akceleratorami biznesowymi, przestrzeniami coworkingowymi i wydarzeniami branżowymi. Dzięki efektowi skali start-upy mogą rozwijać się w wykładniczym tempie – im jest ich więcej, tym więcej powstaje kolejnych, które uzupełniają swoje role w wybranych sektorach. Smart cities pod Kairem czy kenijskie Konzo pod stołecznym Nairobi dają programistom i młodym przedsiębiorcom możliwość synergii między mniejszymi a dużymi podmiotami.

Demokratyczna Republika Konga czy Etiopia to ponad 100-milionowe rynki, ale sam rozmiar, choć jest warunkiem koniecznym do rozwoju start-upów, nie jest warunkiem wystarczającym. Istotne jest też przyjazne otoczenie biznesowe, stabilność polityczna i, oczywiście, pieniądze. Najbardziej dojrzały rynek finansowy znajduje się w RPA, co zwiększa szanse młodych firm na finansowanie. Ogromna większość afrykańskich start-upów przechodzi tylko pierwsze etapy tzw. rund inwestycyjnych, czyli zastrzyków kapitału od zewnętrznych inwestorów. Brak długoterminowego finansowania zaburza stabilność tego rynku. Średnia stopa zwrotu na poziomie 3 proc. również nie jest zachęcająca dla zagranicznych inwestorów, którzy mogą liczyć na dwucyfrowe zyski w Azji Południowo-Wschodniej i Europie.

Wysokość finansowania dla start-upów w Afryce jednak dynamicznie rośnie. W czasie pandemii ekosystem startupowy był jednym z niewielu, które nie odnotowały recesji. Start-upy zebrały w zeszłym roku ponad 4 mld dolarów finansowania od funduszy venture capital, prawie czterokrotnie więcej niż w 2020 r. To wciąż znacznie mniej niż w najbardziej przyjaznych start-upom gospodarkom (w samym Singapurze czy Izraelu ta kwota jest dwukrotnie większa, a podobne do całej Afryki środki zdobywają start-upy w Meksyku, Korei Południowej czy Australii). Najwięcej pieniędzy przyciągnęły firmy z RPA z dużymi hubami technologicznymi i wieloma opcjami finansowania oraz Nigeria, której 200-milionowy rynek konsumentów ma do końca wieku powiększyć się prawie do miliarda i stać się drugim najludniejszym państwem świata po Indiach.

Czytaj więcej

Napięcie w Sahelu rośnie

Każdy chce mieć swoją ustawę

Mniejsze i mniej rozwinięte gospodarki Afryki też nie chcą zostać w tyle. Wiele rządów pracuje właśnie nad ustawami start-upowymi, które porządkowałyby regulacje prawne dla branży. Pierwszym krajem, który wprowadził taką ustawę, były Włochy. W Afryce takie akty prawne funkcjonują od 2018 r. w Senegalu i Tunezji, a zaawansowane prace nad nimi prowadzą Ghana, Rwanda i Kenia. Ich rozwiązania sprowadzają się z grubsza do ułatwień w pozyskiwaniu finansowania dla start-upów, fiskalnych bodźców i zwolnień podatkowych oraz nacisku na rozwój biznesowych inkubatorów i akceleratorów. To o tyle istotne, że tylko w latach 2016–2019 zamknięto 150 inkubatorów i hubów technologicznych (jednocześnie liczba aktywnych podwoiła się w tym czasie z 314 do 643), co zaburza stabilność ekosystemu start-upowego. Cieszy, że afrykańskie rządy chcą podążać z duchem czasu, ale też martwi, że staną się pustymi prawami. Ustawy start-upowe mogą na chwilę przykuć uwagę zagranicznych inwestorów i poprawić wizerunek kraju, ale cierpią na brak szczegółowych, konkretnych rozwiązań, które realnie poprawią sytuację start-upów.

Obok rozwiązań prawnych ważna jest praktyka rządów wobec start-upów. Mnóstwo afrykańskich krajów jest rządzonych przez wiekowych ludzi, a majętni inwestorzy preferują inwestowanie w tradycyjne sektory gospodarki, które w naoczny sposób poprawią warunki życia społeczeństwa, a nie w nowe technologie.

– Głównym celem afrykańskich wynalazców jest poprawa poziomu życia lokalnych społeczności, dominują więc rozwiązania proste, ale przynoszące odczuwalną zmianę – mówi „Plusowi Minusowi" Jędrzej Czerep z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W Nigerii bardzo szybko rośnie wysokość finansowania start-upów, ale równocześnie rząd ogranicza możliwości ich działania. Kilka miesięcy temu zakazano popularnych w Lagos aplikacji do współdzielenia rowerów, które są efektywną alternatywą dla transportu w zakorkowanym mieście. Ponadto Bank Centralny Nigerii zablokował działalność start-upów skupiających się na kryptowalutach w obawie o bezpieczeństwo finansowe obywateli i podejrzenia o pranie brudnych pieniędzy. Takie ruchy nie wpływają dobrze na klimat inwestycyjny.

Do pozostałych strukturalnych wyzwań należą niska siła nabywcza, słabo rozwinięta infrastruktura informatyczna, niedobór kapitału i rządowych inwestycji dla rozwoju cyfrowej gospodarki. Problemem jest też zróżnicowany system prawny w każdym z 54 państw kontynentu. Autorzy opublikowanego przez Radę Inwestorów w Afryce raportu „Afryka wielu prędkości" z PCSA wskazują, że „dyskusja na temat przyszłości gospodarczej Afryki jest okupiona jednym podstawowym grzechem – grzechem generalizacji". Większe gospodarki, do których drzwi pukają inwestorzy, nie są bramami do wejścia na regionalne rynki, ale zaledwie przyczółkami, gdzie mogą oswajać się z kulturą biznesową. Kraje Afryki Wschodniej starają się tworzyć wspólne regulacje, w mniejszym stopniu też Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), jednak są to działania dalece niewystarczające.

Istniejące od dekad struktury biznesowe i zdominowanie kluczowych sektorów gospodarki, takich jak energetyczny, finansowy, wydobywczy i handlu detalicznego, przez narodowych czempionów, którzy monopolizują rynek, hamują rozwój przedsiębiorczości i innowacyjności. Dochodzi też do betonowania go przed nowymi graczami, którzy mogliby zaburzyć status quo. Afryka traci w ten sposób korzyści z możliwej synergii, jaką mniejsze podmioty mogłyby wytworzyć we współpracy z państwowymi konglomeratami.

Kto stoi w miejscu, ten się cofa

Kraje, które nie wspierały z taką determinacją „strategicznych sektorów gospodarki" i nie przyjęły protekcjonistycznych reguł, mają w tym kontekście mniejszą barierę do pokonania. Mała Rwanda, która od lat znajduje się w afrykańskiej czołówce wszelkich rankingów dotyczących prowadzenia biznesu, stara się rozwijać gospodarkę otwartą dla zagranicznych inwestorów. Technologie informatyczne i komunikacyjne (ICT) uznano tam za kluczowy sektor w ramach pięcioletniego Smart Rwanda Master Plan, mającego wspierać innowacje i biznes. W kraju od lat funkcjonuje mnóstwo rozwiązań, których europejscy przedsiębiorcy mogą pozazdrościć. Firmę zakłada się w jeden dzień przez internet, nie ma wymogu minimalnego kapitału, przez pierwsze dwa lata prowadzenia biznesu nie płaci się podatku od licencji handlowej, a specjalna strefa ekonomiczna w Kigali oferuje szereg innych ułatwień. Wiele spraw urzędowych można załatwić online, a aż 90 proc. terytorium kraju jest pokryte siecią 4G. Siłą rzeczy Kigali znajduje się tuż za wielką czwórką afrykańskich hegemonów gospodarczych w rankingach przyjazności dla start-upów.

Jeśli większe gospodarki chcą konkurować o inwestycje w start-upy z takimi potęgami, jak Nigeria, Kenia i RPA, muszą zadbać o odpowiednie dla nich warunki. Egipt, który zaliczył w ostatnich dwóch latach duży postęp w tym zakresie, uruchomił kilka równoległych inicjatyw mających napędzić rozwój cyfrowej gospodarki. Program „Nasza cyfrowa szansa" ma zaangażować firmy z sektora MŚP w digitalizację kraju, a polem eksperymentalnym ma się stać smart city w pobliżu Kairu. Inicjatywa „Przyszłość pracy w Egipcie jest cyfrowa" ma wyszkolić 100 tys. pracowników sektora ICT, w tym analizy danych, programowania i marketingu internetowego. W ciągu dwóch lat już ponad 60 tys. młodych ludzi skorzystało z tego programu.

W tym czasie znana z otwartości na zagranicznych inwestorów i przyjaznego otoczenia biznesowego Botswana wypadła z pierwszej setki krajów atrakcyjnych dla biznesu w rankingu Startup Blink, a Amsterdam z szóstego miejsca w konkurencji miast spadł na jedenaste. Nie świadczy to o tym, że Niderlandy i Botswana postanowiły wypowiedzieć wojnę start-upom. Po prostu inne kraje robią więcej, by konkurować o finansowanie i rozwój start-upów u siebie. Rynek rozwija się tak dynamicznie, że trzeba stale dbać o poprawę warunków dla innowacyjnych firm, jeśli nie chce się przegrać z konkurencją. Dobrze rozumieją to państwa azjatyckie, szczególnie w południowo-wschodniej części kontynentu, i monarchie Półwyspu Arabskiego, notujące corocznie duże awanse w tego rodzaju rankingach.

Czytaj więcej

Olga i Natalia Pasiecznik: Wojna wyostrza spojrzenia na istotne sprawy

Solidne fundamenty

W wielu krajach Afryki nadal dominują przestarzałe regulacje, protekcjonizm i inercja urzędów, co powstrzymuje inwestorów przed angażowaniem większego kapitału w start-upy. Jednocześnie już dzisiaj sektor płatności mobilnych w Afryce jest większy niż łącznie w Europie i Ameryce Północnej. W samym tylko regionie subsaharyjskim ludzi płacących za towary telefonami jest więcej niż tych, którzy posiadają konto na Facebooku.

W cyfrowej i innowacyjnej gospodarce będzie tworzyło się coraz więcej miejsc pracy. W Afryce wszystko stoi na solidnym, demograficznym fundamencie. Jeśli kraje kontynentu chcą pozostać na ścieżce szybkiego wzrostu i pozwolić start-upom się rozwijać, muszą jeszcze raz spojrzeć na Azję i zainwestować znacznie większe środki nie tylko w komunikację i dostęp do internetu, ale i fizyczną infrastrukturę. „Naiwna wydaje się jednak wiara Unii Europejskiej, że brak uprzemysłowienia Afryki stwarza korzystne warunki dla budowania gospodarki opartej na usługach cyfrowych. Można zaklinać rzeczywistość poprzez określenie korzystania z nowych technologii i zielonej energii mianem »innowacyjnego ekosystemu«, jednakże bez industrializacji i szerszego otwarcia rynków europejskich na produkty pochodzące z Afryki strategia ta nie przyniesie zamierzonych rezultatów" – pisał niedawno na łamach portalu PCSA.org.pl prof. Andrzej Polus z Uniwersytetu Wrocławskiego.

„Zachodzi pytanie, jak rewolucję technologiczną pogodzić z faktem, że wciąż setki milionów Afrykańczyków nie ma dostępu do prądu, co więcej – jak mówić o rewolucji technologicznej, gdzie setki milionów mieszkańców kontynentu nie ma dostępu do wody pitnej" – pisał w tym samym miejscu Dominik Kopiński. Istotnie, nawet najbardziej zaawansowane aplikacje do zamawiania jedzenia nie dostarczą pudełka z ciepłym obiadem na kuchenny stół, jeśli pod kołami roweru lub motoru zamiast asfaltu będą wertepy.

Jacek Płaza jest członkiem Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Analitykiem w firmie doradczej East Analytics

Rozmiar ma znaczenie – ten zwrot nigdzie nie jest bardziej prawdziwy niż w odniesieniu do afrykańskiego środowiska start-upowego. W aglomeracjach najbardziej ludnych państw kontynentu tworzą się sieci naczyń połączonych, w których pomysłodawca, kapitałodawca, wykonawca i sprzedawca mogą współpracować i łatwiej docierać do rzeszy odbiorców. Rynek start-upów w Afryce napędza demografia. „Europa ma historię, doświadczenie, wiedzę i technologię, ale to Afryka jest kontynentem przyszłości. Dzisiaj mieszka tam już ponad miliard ludzi, a za 25 lat będą to 2 mld ludzi. Potencjał jest ogromny" – przekonywał śp. Jan Kulczyk. Miliony młodych ludzi to z jednej strony oswojona z nowymi technologiami siła robocza, z drugiej szeroka baza konsumentów, która na co dzień korzysta z aplikacji w smartfonach.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi