Podpinać się pod Rosję...
O.P.: Albo deklarować, że jest się Rosjaninem. Wtedy stawali się częścią dużej kultury rosyjskiej, a potem już nieważne stawało się to, jakie masz pochodzenie.
N.P.: Weźmy choćby mit wielkiej fortepianowej szkoły rosyjskiej. Jak przyjrzymy się mu bliżej, to się okaże, że wśród jej założycieli właściwie nikt nie był rodowitym Rosjaninem. Ojciec szkoły rosyjskiej, Harry Neuhaus, urodził się i wykształcił na Ukrainie. Emil Gilels, Światosław Richter, Władimir Horowitz, oni wszyscy urodzili się na terenie Ukrainy, tak jak i wielki skrzypek Dawid Ojstrach.
Piotr Czajkowski bez wątpienia był Rosjaninem, a jednak Rosjanie zburzyli dom w Ukrainie, do którego przyjeżdżał.
O.P.: To mnie nie dziwi. Sposób, w jaki prowadzą tę wojnę, świadczy, że to ma być wojna na wyniszczenie. Strzelają do bezbronnych ludzi, bombardują sobory, muzea, szpitale. Walczyć według jakichkolwiek reguł nie potrafią. Więc co najłatwiej zrobić? Zabijać tych, którzy są najbardziej bezbronni: dzieci, kobiety, gwałcić. Sięgają do bandyckich sposobów, które trudno nawet nazwać wojną.
W Polsce mamy dylemat: czy teatry powinny teraz grać Dostojewskiego, Czechowa, Bułhakowa, a na koncertach Czajkowskiego czy Rachmaninowa?
N.P.: Jurij Andruchowycz odpowiedział na to pytanie przecząco. Granie ich to promocja Rosji przez wysoką kulturę. A to, co dziś reprezentuje sobą Rosja, jest tej wysokiej kultury całkowitym zaprzeczeniem.
O.P.: Ci, co gwałcą kobiety i dzieci, torturują starców, chodzili do szkoły i czytali Dostojewskiego, Tołstoja, słuchali Rachmaninowa. I ta wysoka kultura niewiele im pomogła, skoro wychowała takie bestie.
Duża część rodziny pań pozostała na Ukrainie?
N.P.: Przede wszystkim są tam nasi rodzice, o których zdrowie i życie wciąż się niepokoimy.
O.P.: Kiedy słyszę pytania o rodzinę w Ukrainie, odpowiadam: „Moja rodzina to dziś 44 miliony Ukraińców". W czasie wojny nie ma swoich i nie swoich, bliskich i dalekich. Wszyscy są bliscy. A są wśród nich i ci, którzy walczą. Oczywiście z rodzicami staramy się mieć stały kontakt. Gdy tydzień temu nasza mama skończyła 80 lat i jak co dzień pytałam ją, jak się czuje, odpowiedziała: „Całkiem dobrze, dziś tylko cztery razy schodziliśmy do schronu". Słuchałam tego z przerażeniem, ale i podziwem, bo oni muszą się z tym mierzyć codziennie.
N.P.: Dzwonimy kilka razy dziennie, robimy, co możemy, angażujemy się w różne akcje niosące pomoc. Nie staramy się tego nagłaśniać, bo widzimy, że niektórzy traktują tę pomoc jako formę własnego lansu. I to jest bardzo przykre. Zwłaszcza jak politycy w świetle kamer obiecują wielką pomoc, a potem pozostają tylko obietnice.
O.P.: Jest pewien dysonans między postawą władz Niemiec a Niemcami. Dwa razy spotkaliśmy się z sytuacją, że Niemcy przywieźli do Polski dwa ogromne tiry wypełnione darami dla uchodźców. To był dar serca. I jeszcze przeprosili za przywódców, którzy na początku wojny chcieli Ukrainie podarować 5 tysięcy hełmów, bo uważali, że wojna potrwa trzy dni.
O.P.: Mam wrażenie, że społeczeństwa wielu krajów chcą nam pospieszyć z pomocą. Ale przywódcy uwikłani są w relacje z Rosją i trudno im podjąć zdecydowane decyzje. Czy to normalne, że były przywódca Niemiec otrzymuje lukratywną posadę w Rosji?
Rosyjskie marzenie o sportowej potędze
Putinowska Rosja chce odbudować w świecie wpływy, jakie miał Związek Radziecki, a w sporcie była to potęga. Budowana długo, bezwzględnie i w dużym stopniu dzięki naiwności i zaniechaniom Zachodu. Polacy i sportowcy z innych krajów podległych wówczas Moskwie nigdy naiwni nie byli, dla nich wygrana z ZSRR zawsze liczyła się podwójnie.
Wspomniały panie o politykach, ale mnie jako katolikowi brakuje zdecydowanego stanowiska papieża.
O.P.: Ponieważ obie jesteśmy protestantkami, więc wypowiadanie się na temat postawy papieża pozostawiamy katolikom. Nie ukrywam jednak, że tegoroczna droga krzyżowa powinna była być transmitowana nie z rzymskiego Koloseum, ale z Buczy. Niezależnie od tego, czy jest się protestantem, prawosławnym czy katolikiem, bezmiar zła i cierpienia, które dzieją się dziś w Ukrainie, należy nazwać po imieniu. To jest piekło na ziemi.
N.P.: Próba usprawiedliwienia, zamiecenia tego pod dywan, by nie rozjuszyć agresora, nigdy do niczego dobrego nie doprowadzi. Wystarczy sięgnąć do historii.
Cały świat zazdrości Ukrainie prezydenta.
N.P.: Prezydent Zełenski codziennie kontaktuje się z krajem, dodaje odwagi. Informuje o sukcesach, apeluje do sumień polityków. Planuje, co będzie po zakończeniu wojny. To trzyma przy życiu, daje nadzieję.
O.P.: Dość popularna jest opinia, że on, z zawodu komik, okazał się poważnym mężem stanu, a niektórzy mężowie stanu, uważani za poważnych, okazali się komikami.
W tym roku święta Wielkiejnocy w Ukrainie będą szczególnie smutne.
O.P.: Święta Wielkiejnocy kojarzą się ze śmiercią i ze Zmartwychwstaniem. I to Zmartwychwstanie jest w tym roku szczególnym przesłaniem i nadzieją. I tej nadziei Zmartwychwstania będziemy się trzymać jak najmocniej.