Olga i Natalia Pasiecznik: Wojna wyostrza spojrzenia na istotne sprawy

W 2014 roku odwołałyśmy wszystkie nasze występy w Rosji i skończyłyśmy z repertuarem rosyjskim. Wielu naszych zachodnich pracodawców nie mogło pojąć tej decyzji. Dziwili się, jak można rezygnować z tak intratnych propozycji i dalszego rozwoju kariery - mówią Olga i Natalia Pasiecznik.

Publikacja: 22.04.2022 17:00

Olga i Natalia Pasiecznik: Wojna wyostrza spojrzenia na istotne sprawy

Foto: Tadeusz Deszkiewicz

Plus Minus: Kiedy rozmawiam z siostrami, z których jedna jest światowej sławy śpiewaczką, druga znakomitą i cenioną pianistką, muszę zacząć od pytania o tradycje muzyczne w rodzinie.

Natalia Pasiecznik: Pochodzimy z rodziny polsko-ukraińskiej i urodziłyśmy się w Ukrainie, gdzie muzykalność jest zjawiskiem dość powszechnym.

Olga Pasiecznik: Kiedy jeden z członków dalszej rodziny zapytał, co robię po przeniesieniu się do Polski, odpowiedziałam: „Śpiewam". „To wiem – odrzekł – ale pytam, co robisz zawodowo". W naszej rodzinie tradycja wspólnego muzykowania jest czymś naturalnym. Wszyscy albo grają, albo śpiewają.

Panie grają na fortepianie od trzeciego roku życia, więc zakładam, że muzyczny duet sióstr Pasiecznik zaistniał już w dzieciństwie.

N.P.: Zresztą w różnych konfiguracjach. Na początku Olga grała, a ja śpiewałam, potem było odwrotnie, a zdarzało się i tak, że obie grałyśmy, a śpiewała nasza mama.

Urodziły się panie w Ukrainie i tam zaczęły kształcić się muzycznie. Pani Olga przeniosła się potem do Polski, by kontynuować naukę, potem związała się z Warszawską Operą Kameralną, a dziś Polską Operą Królewską. A jak to się stało, że pani Natalia znalazła się w Szwecji?

N.P.: Brzmi to trochę jak opowieść filmowa. Przyjechałam do Szwecji na festiwal fortepianowy, na którym spotkałam swojego przyszłego męża. Zaledwie po dziesięciu dniach znajomości zdecydowaliśmy się wziąć ślub. I tak jesteśmy z sobą już ponad 30 lat.

Od chwili, kiedy Rosja napadła na Ukrainę, bardzo mocno włączyły się panie w pomoc dla tej jednej z dwóch swoich ojczyzn.

N.P.: Nie bardzo wyobrażamy sobie, by mogło być inaczej.

O.P.: Cieszymy się, że należymy do dwóch narodów, które w czasach takich jak dziś wykazują się postawą absolutnie wyjątkową. Z dumą patrzymy, jak Ukraina walczy z taką godnością i taką odwagą, a Polska zdaje egzamin z człowieczeństwa.

Artyści, którzy nie odcinają się od Putina, skazani są na infamię?

O.P.: Nie przyjaźnię się z nimi ani nie spotykam. Dla mnie ten rozłam nastąpił nie teraz, 24 lutego, tylko osiem lat wcześniej. Wtedy straciłam wielu tych, których uważałam za kolegów. Ze wszystkich ludzi, których znałam, a znałam wielu, żaden się nie odezwał. Naraz gdzieś wszyscy zniknęli. No, może nie wszyscy. Jeden rosyjski śpiewak po aneksji napisał do mnie z Australii: „Olga, nie sądź, że wszyscy tak myślimy". To był jedyny głos wsparcia. Od wielu nie mam znaków życia. A były to osoby, z którymi wychodziłam na scenę, razem występowałam i wierzyłam, że najpierw są ludźmi, a potem artystami czy obywatelami swego kraju. Okazało się jednak, że nie. Wojna, która zaczęła się od okupacji Krymu i Donbasu, stała się lakmusem. Ukazała, po której stronie się wypowiadają.

N.P.: Obserwuję też jeszcze inne zjawisko, które można nazwać lansowaniem się na tej wojnie. Rosyjski artysta baletu opowiedział się przeciw wojnie i otrzymał etat w Holandii, a z drugiej strony ukraiński tancerz nigdy już nie zatańczy, bo jak wybuchła wojna, zgłosił się do wojska i zginął w obronie ojczyzny.

Czytaj więcej

Enrico Letta. Putin już nie fascynuje Włochów

Pani Olgo, może się pani poszczycić występami na największych scenach operowych świata. Wojna to zmieniła?

O.P.: Moja kariera zmieniła się od 2014 roku. Ja i Natalia odwołałyśmy wtedy wszystkie nasze występy w Rosji i skończyłyśmy z repertuarem rosyjskim. Bardzo wyraźnie opowiedziałyśmy się też, po jakiej jesteśmy stronie. Wielu naszych zachodnich pracodawców nie mogło pojąć tej decyzji. Dziwili się, jak można rezygnować z tak intratnych propozycji i dalszego rozwoju kariery. Nigdy nie zakładałam, że robienie kariery będzie najważniejszym celem mojego życia. I dzięki temu przynajmniej spokojnie mogę spojrzeć sobie w lustro.

N.P.: W dzisiejszych okolicznościach kariera nie ma znaczenia. Kiedy o niej myślę, pojawiają mi się przed oczami znajomi artyści, którzy już nigdy nie zagrają, a ja mam przynajmniej wciąż taką możliwość.

O.P.: Wojna wyostrza spojrzenie na wiele istotnych spraw. Teraz priorytetem są dla nas koncerty, połączone z dużymi zbiórkami pieniędzy dla Ukrainy. Albo też koncerty promujące muzykę ukraińską. Wtedy zdecydowanie łatwiej robić to razem niż w pojedynkę. A my robimy to od lat. Każda z nas oczywiście ma własne zobowiązania artystyczne i własną drogę artystyczną, ale w miarę możliwości bardzo chętnie występujemy razem .

N.P.: Ktoś słusznie zauważył, że jak występuje Olga, na pewno będzie coś polskiego i coś ukraińskiego. Teraz skupiamy się na muzyce ukraińskiej, bo zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy głosem setek tysięcy naszych kolegów muzyków i nie tylko muzyków, którzy nie mają możliwości wyjścia na scenę. Albo nigdy nie będą mieli tej możliwości.

O.P.: Wiemy, że w tych warunkach pracować jest szczególnie ciężko. Ale mamy poczucie, że możemy w ten sposób wspomóc Ukrainę. To nasz obowiązek.

To jest wojna Putina czy wojna Rosji?

O.P.: 80-procentowe poparcie dla decyzji Putina świadczy, że to już nie jest wojna Putina, tylko wojna Rosji. Wystarczy wejść na społeczne media, zobaczyć ich komentarze. Niemoralne jest uznać, że wszystkiemu winien jest Putin, a Rosjanie są niewinni. Ludzie, którzy gwałcą sześcioletnie dziewczynki, a wcześniej na ich oczach torturują i zabijają ich rodziców, a potem ciała rozjeżdżają czołgami, to nie są osoby, które wykonują polecenia Putina, tylko zwyrodnialcy najgorszego sortu.

N.P.: To naród, który nigdy nie odmyje się z tej krwi, którą ma na rękach. Niech pan posłucha rozmów żołnierzy ze swoimi matkami lub żonami i dziećmi: „Synku, a co teraz robicie?". „Idziemy gwałcić Ukrainki". „A to dobrej zabawy".

Rosjanie mają jakąś wyjątkową pogardę do innych narodów słowiańskich. Putin zakwestionował Ukrainę jako suwerenny byt, podobnie jak Mołotow po pierwszej wojnie światowej nazwał Polskę państwem sezonowym.

N.P.: Putin wygłosił dziwną teorię, że Ukraina nie jest suwerennym bytem, i po raz kolejny sfałszował historię. Rosjanie na przestrzeni lat starali się ukraść Ukrainie historię, tożsamość i kulturę. Wielu historyków nie ma wątpliwości, że Ruś Kijowska to początek Ukrainy, a nie Rosji.

O.P.: Caryca Katarzyna musiała wynająć 12 niemieckich historyków, by przepisywali całą historię Rusi Kijowskiej w sposób korzystny dla Rosji. O czymś to świadczy. Myślę, że ten kraj zdaje sobie sprawę z rzeczywistej roli Ukrainy, jej całego kulturowego i historycznego zaplecza. W jaki sposób mają to sobie przywłaszczyć? Jedyna możliwość to zniszczyć ten naród.

Jest w tym jakiś tragiczny paradoks, że dopiero wojna w Ukrainie pokazała innym, jak mało wiedzą o kulturze i historii tego narodu.

O.P.: W największej gazecie szwedzkiej ukazał się niedawno wielki wywiad z Natalią, który zaczęła od pytania, czy jesteście państwo w stanie wymienić choć jednego wielkiego artystę ukraińskiego: muzyka, poetę czy pisarza, kogokolwiek. I usłyszała długie milczenie.

N.P.: Ukraina była mocno nagłaśniana w kontekście Czarnobyla, pomarańczowej rewolucji na Majdanie. Ale przecież mimo tego, że ten kraj nie miał państwowości, miał swój język, swoją kulturę, swoją muzykę, literaturę. Ma bogaty folklor. I fakt, że tak naprawdę niewiele o tym wiemy, jest bardzo smutny. Teraz, paradoksalnie przy okazji tragicznej wojny, mamy dużo więcej możliwości mówienia o Ukrainie, prezentowania jej kultury, jej muzyki i pokazywania, że jest to część kultury europejskiej, a nie jakiś sztuczny twór, co próbuje wmówić Putin i kremlowska propaganda.

O.P.: Rosja przez stulecia dużo pieniędzy wkładała w propagandę swej wielkości kulturalnej, szczególnie w krajach zachodnich, od których teraz tak wiele zależy. Tak było w czasach carskich, sowieckich i epoce Putina.

N.P.: Istniał też inny aspekt. Większość twórców ukraińskich, ale nie tylko ukraińskich, żeby jakkolwiek zaistnieć w przestrzeni kulturalnej, tak naprawdę miała jedyne wyjście.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Ukraina jest pełna mogił ONZ i OBWE

Podpinać się pod Rosję...

O.P.: Albo deklarować, że jest się Rosjaninem. Wtedy stawali się częścią dużej kultury rosyjskiej, a potem już nieważne stawało się to, jakie masz pochodzenie.

N.P.: Weźmy choćby mit wielkiej fortepianowej szkoły rosyjskiej. Jak przyjrzymy się mu bliżej, to się okaże, że wśród jej założycieli właściwie nikt nie był rodowitym Rosjaninem. Ojciec szkoły rosyjskiej, Harry Neuhaus, urodził się i wykształcił na Ukrainie. Emil Gilels, Światosław Richter, Władimir Horowitz, oni wszyscy urodzili się na terenie Ukrainy, tak jak i wielki skrzypek Dawid Ojstrach.

Piotr Czajkowski bez wątpienia był Rosjaninem, a jednak Rosjanie zburzyli dom w Ukrainie, do którego przyjeżdżał.

O.P.: To mnie nie dziwi. Sposób, w jaki prowadzą tę wojnę, świadczy, że to ma być wojna na wyniszczenie. Strzelają do bezbronnych ludzi, bombardują sobory, muzea, szpitale. Walczyć według jakichkolwiek reguł nie potrafią. Więc co najłatwiej zrobić? Zabijać tych, którzy są najbardziej bezbronni: dzieci, kobiety, gwałcić. Sięgają do bandyckich sposobów, które trudno nawet nazwać wojną.

W Polsce mamy dylemat: czy teatry powinny teraz grać Dostojewskiego, Czechowa, Bułhakowa, a na koncertach Czajkowskiego czy Rachmaninowa?

N.P.: Jurij Andruchowycz odpowiedział na to pytanie przecząco. Granie ich to promocja Rosji przez wysoką kulturę. A to, co dziś reprezentuje sobą Rosja, jest tej wysokiej kultury całkowitym zaprzeczeniem.

O.P.: Ci, co gwałcą kobiety i dzieci, torturują starców, chodzili do szkoły i czytali Dostojewskiego, Tołstoja, słuchali Rachmaninowa. I ta wysoka kultura niewiele im pomogła, skoro wychowała takie bestie.

Duża część rodziny pań pozostała na Ukrainie?

N.P.: Przede wszystkim są tam nasi rodzice, o których zdrowie i życie wciąż się niepokoimy.

O.P.: Kiedy słyszę pytania o rodzinę w Ukrainie, odpowiadam: „Moja rodzina to dziś 44 miliony Ukraińców". W czasie wojny nie ma swoich i nie swoich, bliskich i dalekich. Wszyscy są bliscy. A są wśród nich i ci, którzy walczą. Oczywiście z rodzicami staramy się mieć stały kontakt. Gdy tydzień temu nasza mama skończyła 80 lat i jak co dzień pytałam ją, jak się czuje, odpowiedziała: „Całkiem dobrze, dziś tylko cztery razy schodziliśmy do schronu". Słuchałam tego z przerażeniem, ale i podziwem, bo oni muszą się z tym mierzyć codziennie.

N.P.: Dzwonimy kilka razy dziennie, robimy, co możemy, angażujemy się w różne akcje niosące pomoc. Nie staramy się tego nagłaśniać, bo widzimy, że niektórzy traktują tę pomoc jako formę własnego lansu. I to jest bardzo przykre. Zwłaszcza jak politycy w świetle kamer obiecują wielką pomoc, a potem pozostają tylko obietnice.

O.P.: Jest pewien dysonans między postawą władz Niemiec a Niemcami. Dwa razy spotkaliśmy się z sytuacją, że Niemcy przywieźli do Polski dwa ogromne tiry wypełnione darami dla uchodźców. To był dar serca. I jeszcze przeprosili za przywódców, którzy na początku wojny chcieli Ukrainie podarować 5 tysięcy hełmów, bo uważali, że wojna potrwa trzy dni.

O.P.: Mam wrażenie, że społeczeństwa wielu krajów chcą nam pospieszyć z pomocą. Ale przywódcy uwikłani są w relacje z Rosją i trudno im podjąć zdecydowane decyzje. Czy to normalne, że były przywódca Niemiec otrzymuje lukratywną posadę w Rosji?

Czytaj więcej

Rosyjskie marzenie o sportowej potędze

Wspomniały panie o politykach, ale mnie jako katolikowi brakuje zdecydowanego stanowiska papieża.

O.P.: Ponieważ obie jesteśmy protestantkami, więc wypowiadanie się na temat postawy papieża pozostawiamy katolikom. Nie ukrywam jednak, że tegoroczna droga krzyżowa powinna była być transmitowana nie z rzymskiego Koloseum, ale z Buczy. Niezależnie od tego, czy jest się protestantem, prawosławnym czy katolikiem, bezmiar zła i cierpienia, które dzieją się dziś w Ukrainie, należy nazwać po imieniu. To jest piekło na ziemi.

N.P.: Próba usprawiedliwienia, zamiecenia tego pod dywan, by nie rozjuszyć agresora, nigdy do niczego dobrego nie doprowadzi. Wystarczy sięgnąć do historii.

Cały świat zazdrości Ukrainie prezydenta.

N.P.: Prezydent Zełenski codziennie kontaktuje się z krajem, dodaje odwagi. Informuje o sukcesach, apeluje do sumień polityków. Planuje, co będzie po zakończeniu wojny. To trzyma przy życiu, daje nadzieję.

O.P.: Dość popularna jest opinia, że on, z zawodu komik, okazał się poważnym mężem stanu, a niektórzy mężowie stanu, uważani za poważnych, okazali się komikami.

W tym roku święta Wielkiejnocy w Ukrainie będą szczególnie smutne.

O.P.: Święta Wielkiejnocy kojarzą się ze śmiercią i ze Zmartwychwstaniem. I to Zmartwychwstanie jest w tym roku szczególnym przesłaniem i nadzieją. I tej nadziei Zmartwychwstania będziemy się trzymać jak najmocniej.

 

Plus Minus: Kiedy rozmawiam z siostrami, z których jedna jest światowej sławy śpiewaczką, druga znakomitą i cenioną pianistką, muszę zacząć od pytania o tradycje muzyczne w rodzinie.

Natalia Pasiecznik: Pochodzimy z rodziny polsko-ukraińskiej i urodziłyśmy się w Ukrainie, gdzie muzykalność jest zjawiskiem dość powszechnym.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi