Silny człowiek, który przyszedł i posprzątał bałagan po Jelcynie.
Porównałbym lata 90. do okresu porewolucyjnego, kiedy awangarda rosyjska miała więcej swobody. A potem, wraz z dojściem Stalina do władzy, ludzi wolnych i artystów konsekwentnie usuwano z życia publicznego ze względu na ich podejrzane poglądy, zbyt trudny przekaz sztuki. A z czasem uformowała się ostatecznie doktryna realizmu socjalistycznego.
Kiedy Putin zaczął się interesować kulturą?
Po tym, jak odzyskał kontrolę polityczną w kraju, walcząc z separatyzmami, i udało mu się opanować sytuację gospodarczą dzięki wzrostowi cen eksportowanych surowców. Kiedy już pieniędzy w kasie państwowej było wystarczająco dużo, wtedy można się było wreszcie zająć kulturą. Pojawiły się szerokie możliwości zarobkowania, państwo płaci bardzo dobrze, finansuje niekiedy fantazyjne projekty za gigantyczne pieniądze, ale też i ograniczeń dla twórców jest coraz więcej. Na pewne rzeczy nie można już sobie pozwolić. Zwłaszcza kinematografia ze swej natury jest uzależniona od państwowych finansów.
A co z literaturą, która nie wymaga wielkich budżetów?
Również ona ulega tym mechanizmom ze względu na przemiany rynku wydawniczego, przejęcia małych, niezależnych wydawnictw przez większe oficyny, w których udziały mają instytucje państwowe albo firmy powiązane kapitałowo z oligarchami. To wszystko powoduje, że twórcom, którzy chcieliby publikować w Rosji twórczość otwarcie krytyczną wobec władzy, jest coraz trudniej funkcjonować. Takie radykalne projekty w kulturze, jak np. grupa artystyczna Wojna czy Pussy Riot, zostały w dużej mierze zneutralizowane poprzez represje. Jeżeli ktoś jest zbyt aktywny politycznie, wychodzi swymi wypowiedziami i twórczością poza sztukę, a na dodatek swoim nazwiskiem firmuje protesty polityczne, czyli pojawia się na demonstracjach albo wprost krytykuje Władimira Putina, to musi się liczyć również z zagrożeniem życia.
Tak jak Dmitrij Bykow.
Pisarz, który w 2019 roku został otruty. Niezależne śledztwo dziennikarskie wykazało, że dokonali tego ci sami pracownicy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, którzy stali za otruciem Aleksieja Nawalnego. Ale można też sobie wyobrazić nie tylko atak ze strony FSB na takiego pisarza po tym, jak ten napisał list protestacyjny, ale na przykład przez fanatycznego wyznawcę Putina, wierzącego w dziejową misję Rosji. Szaleńca, który taką osobę po prostu skrzywdzi.
Mimo oficjalnego zakazu cenzury, który gwarantuje konstytucja rosyjska, istnieje dziś szereg ściśle prawnych ograniczeń wprowadzonych przez parlament Federacji Rosyjskiej.
Tak, choćby zakaz propagowania narkotyków wprowadzony pod koniec lat 90., który już wówczas wyszydzano, mówiąc, że nie będzie można wydawać Michaiła Bułhakowa, który napisał opowiadanie „Morfina" o uzależnieniu młodego lekarza, ani „Anny Kareniny", bo przecież tytułowa bohaterka jest morfinistką. Potem zaczęto wprowadzać takie ograniczenia, jak zakaz używania leksyki nienormatywnej m.in. w kinematografii.
Na czym polega kara więzienia
Brytyjska stacja publiczna BBC od dłuższego czasu odważnie rywalizuje o widzów serialowych z największymi platformami cyfrowymi o zasięgu globalnym. W Polsce jej ostatnie produkcje można oglądać m.in. na kanale HBO i w aplikacji HBO GO. Znaleźć tam można np. rewelacyjne „Na wodach północy" czy intrygującą produkcję „Des". Jeszcze wcześniej mieliśmy retrokryminał „Peaky Blinders" i „Normalnych ludzi". Brytyjczycy produkują swoje serie samodzielnie albo we współpracy z wielkimi studiami. Zawsze jednak dbają o jakość i poniżej pewnego poziomu nie schodzą. Znakiem rozpoznawczym BBC jest świetne aktorstwo i scenariusze – często adaptacje najlepszej literatury.
Czyli innymi słowy – zakaz eksponowania wulgaryzmów.
Ofiarą tego zakazu padł film „Lewiatan" Andrieja Zwiagincewa z 2014 roku. Sporo w nim było takiego języka, co tłumaczyło się od strony scenariusza i emocji, które wyrażał. Kiedy film wszedł do rosyjskich kin, wszystkie wulgaryzmy zostały wypikane wraz z całymi fragmentami dialogów. W ostatnich latach wprowadzono też zakaz propagowania homoseksualizmu i nietradycyjnych relacji pomiędzy osobami tej samej płci. I znów twórcy mieli kłopot, bo nie wiadomo, jak taki zapis interpretować. Co to znaczy „propagowanie homoseksualizmu"? Jeżeli ukażemy dwie osoby tej samej płci trzymające się za ręce i całujące się, to czy stanowi to propagowanie homoseksualizmu wśród osób nieletnich, czy jeszcze nie? To wszystko powoduje, że już na poziomie scenariusza filmowego twórca musi uwzględnić te wszystkie ograniczenia. Tylko jak wiarygodnie portretować środowisko przestępcze czy wojskowe bez wykorzystania wulgarnego języka? To jest powrót do radzieckiego purytanizmu.
Jest jeszcze wpisany do konstytucji w 2020 roku katalog „tradycyjnych wartości", których również nie wolno naruszać.
To było dopełnienie tego wszystkiego, co wprowadzano przez lata w Rosji. I podkreślenie kierunku zmian rosyjskiego społeczeństwa w opozycji do Zachodu, pogardliwie określanego mianem Gejropy, gdzie propaguje się homoseksualizm, sieje demoralizację i przez to wkrótce zgniła Europa upadnie. Po drugiej stronie stoi Rosja, która ma do spełnienia misję cywilizacyjną – konserwatywną, opartą na prawosławiu. Obrazek dopełnia sojusz z cerkwią, bo przecież patriarcha Cyryl poparł jednoznacznie politykę Putina i wojnę.
Jak na te obostrzenia reaguje społeczeństwo?
Chciałbym zwrócić uwagę na kontekst prawny, w jakim funkcjonuje współczesna Rosja, a który wykracza poza rządy Władimira Putina. Bo w konstytucji opracowanej przez Borysa Jelcyna i przyjętej w drodze referendum przez naród rosyjski istnieje zapis o tym, że Rosja w swoim kształcie terytorialnym jest integralna, a rolą prezydenta jest stać na straży terytorialnej integralności. A więc pozwolenie ze strony prezydenta na to, by któraś z republik się odłączyła, byłoby wystąpieniem przeciwko konstytucji. Ale jest też druga strona medalu – w konstytucji zawarto też inny zapis: o możliwości przyłączenia nowych podmiotów do federacji. W polskiej konstytucji nie znajdziemy takiego zapisu, w którym pozostawialibyśmy sobie prawo przyłączenia do naszych granic cudzego terytorium. A Rosja sobie na to pozwoliła.
Dodajmy, że po 2014 roku Krym dopisano do konstytucji jako kolejny podmiot FR.
I tak może się stać z następnymi terytoriami zajętymi przez Rosję. To jest grzech pierworodny rosyjskiej konstytucji z 1993 roku, kiedy Putin był jeszcze mało znaczącym urzędnikiem w Petersburgu. Usłyszałem kiedyś takie stwierdzenie od znanej, urodzonej w Kownie amerykańskiej slawistki prof. Ewy Thompson – która w swoich badaniach uprawia dyskurs postimperialny – że Rosjanie są kleptomanami terytorialnymi i tym, co ich spaja, są kolejne podboje. Dla nich nie jest ważny rozwój ekonomiczny ani stabilizacja społeczna. Wielka Brytania na przykład w jakiejś części już się wyleczyła ze swojego imperialnego podejścia do innych narodów. To długi i niełatwy proces, ale możliwy. Rosja wciąż ma go przed sobą i nie wiem, czy nastąpi on za naszego życia, ale mam taką nadzieję.
A co z kulturą niezależną? Czy jest jakiś underground, na który władza przymykałaby oko?
Mam wrażenie, że niewielki. Kultura przeniosła się do internetu, tym bardziej w tak wielkim kraju jak Rosja. A władza ma coraz więcej narzędzi, by blokować pewne treści także w sieci. Bo np. wyszukiwarka internetowa Yandex i jej właściciel, koncern, który powstał w latach 90. jako niezależna, prywatna inicjatywa, został w ostatnich latach przejęty przez kapitał państwowo-oligarchiczny. Rosja w ten sposób przygotowywała się na uniezależnienie od świata zachodniego w kwestii przekazywania informacji. Trzeba mieć spore kompetencje cyfrowe, żeby te ograniczenia w rosyjskiej sieci omijać. Dlatego w kraju coraz mniej jest niezależnej kultury i mam wrażenie, że przenosi się ona głównie za granicę.
To, jak wygląda proces wypychania twórców z kraju, widzieliśmy ostatnio na przykładzie Iwana Wyrypajewa, który jest wziętym reżyserem i dramaturgiem w kraju oraz całej Europie.
W momencie, kiedy Rosja zaatakowała 24 lutego Ukrainę, około 40 teatrów rosyjskich przygotowywało się do realizacji jego sztuk bądź je właśnie wystawiało. Jednak po tym, jak Wyrypajew oświadczył, że w związku z tą napaścią swoje honoraria płynące z Rosji będzie przekazywał na wsparcie Ukrainy, wszystkie teatry zrezygnowały ze współpracy z nim. Próby zostały wstrzymane, a grane spektakle zdjęto z afisza. Tak bardzo silna była presja ze strony władz i instytucji kultury. Więc pozostaje w tym momencie już tylko działalność za granicą. Fizyczna obecność w Rosji i działanie w otwartej opozycji jest coraz większym zagrożeniem dla życia.
Pojawiają się głosy o całkowitym bojkocie rosyjskiej kultury. Czy to dobry pomysł?
W odniesieniu do klasyki rosyjskiej, to nie wiem, czy jest sens, żeby zdejmować z repertuaru balety Czajkowskiego czy symfonie Szostakowicza. To przesada, którą nazwałbym wręcz histerią. Jest to zrozumiałe ze względów psychologicznych, ale po czasie powinna pojawić się refleksja, bo wycofanie się kompletnie z kontaktu z kulturą rosyjską nie jest zasadne. Natomiast jeśli chodzi o współczesną kulturę rosyjską tworzoną przez ludzi, którzy ewidentnie wspierają reżim Putina swoimi wypowiedziami, aktywnością czy w jakikolwiek sposób interpretują wydarzenia polityczne jako uzasadnione, to tak, jestem za sankcjami politycznymi oraz za bojkotem społecznym. Nie wolno natomiast zostawić samych sobie takich ludzi, jak Siergiej Lebiediew czy Alisa Ganijewa, twórców od lat ryzykujących swoją aktywnością opozycyjną. Albo Władimir Sorokin, który w swoich książkach i wypowiedziach ukazywał mroczne aspekty społeczeństwa rosyjskiego i mentalność władzy, w kompetentny sposób tłumacząc nam, w jakim kierunku to się rozwija. Z kim mamy rozmawiać o Rosji jak nie z nimi? To są ostatni obywatele Federacji Rosyjskiej, którzy walczą z propagandą i sprzeciwiają się reżimowi. Są bardzo odważni i bojkot dotykający w jakiś sposób także ich byłby krzywdzący. Jest też przecież w Rosji środowisko zdelegalizowanego już niestety Memoriału. Ci prawi ludzie dążyli do prawdy historycznej, także tej o polskich ofiarach stalinizmu. Gdybyśmy się mieli od nich odwrócić, byłaby to wielka niesprawiedliwość wobec ludzi, którzy poświęcili niekiedy zdrowie i wolność, by ujawniać prawdę. Takich ludzi jest garstka, ale mam nadzieję, że w przyszłości to oni będą budować nowe społeczeństwo rosyjskie na gruzach imperializmu.
Grzegorz Szymczak (ur. w 1974 r.)
Rusycysta, tłumacz i znawca kultury rosyjskiej. Przełożył m.in. cztery powieści Siergieja Lebiediewa. Ostatnia z nich pt. „Ludzie sierpnia", opowiadająca o burzliwym roku 1991, w którym przestał istnieć Związek Radziecki, ukazała się jesienią 2021 r. (wyd. Claroscuro)