A jednak życie toczy się dalej i Okuń tę prawdę, również gorzką, pokazał. Przedstawił siebie i żonę Zofię oraz to, jak chronią bukiet kwiatów, symbolizujący delikatność życia. Wokół kłębią się węże i straszydła, a – jak uważa Magdalena Łanuszka, znawczyni sztuki średniowiecza z Uniwersytetu Jagiellońskiego – bohaterowie obrazu starają się zignorować również złowrogą staruchę, która skrada się obok pary, stanowiąc personifikację Wojny, a może nawet Śmierci. Zaś przedstawienie jej boso może być nawiązaniem do głodu i biedy, które zawsze towarzyszą wojnie. Ale też w przypadku malarza Art Novaux ujęciem niezwykłym, bo nawiązującym do kanonu średniowiecza, w którym stara wiedźma nastawiona była zawsze na zniszczenie szczęścia zakochanych, w czym zazwyczaj współpracowała z diabłem.
Średniowieczne, ale też charakterystyczne dla wczesnego niemieckiego renesansu środki mają szczególne znaczenie w Monachium, gdzie dziś w Alte Pinakothek, założonej w 1826 r. przez króla Ludwika I, można oglądać najświetniejsze prace niemieckich mistrzów – Albrechta Dürera i Matthiasa Grünewalda. To nie bez znaczenia dla „czytania" obrazów tworzących polską prezentację, ponieważ dla naszych malarzy, w tym Okunia, Monachium w końcu XIX wieku było ważnym celem podróży. W mieście Wittelsbachów, protektorów artystów, promieniowała sztuka i nawet po ogłoszeniu Cesarstwa Niemieckiego, Bawaria z Ludwikiem II jako królem zachowała niezależność; odróżniała się od pruskiego stylu sprawowania władzy, opartego na drylu, który był odczuwalny na zachodnich terenach dawnej Rzeczypospolitej.
Ten aspekt naszej historii też na wystawie zaznaczono. Przy samym wejściu eksponowana jest tablica historyczna z mapą. Przed wybuchem wojny rosyjsko-ukraińskiej można było patrzeć na tę mapę jak na przejaw często martyrologicznej do przesady polityki historycznej obecnego rządu. Obecna agresja Rosji pokazuje, że zagrożenie dla jej sąsiadów, którzy kierują się kryteriami państwowości niezależnej od Moskwy, jest stałe, a Kreml od kilkuset już lat ingeruje w ościennych państwach, chce dokonywać rewizji granic, cywili morduje bądź zsyła w głąb kraju, na Syberię.
Na tym tle widać zmianę Niemiec w podejściu do swej roli, wynikającą z lekcji I wojny światowej i nazizmu. Tablica historyczna wspomina o udziale Prus w rozbiorach Polski, a także o germanizacji i zakazie uczenia po polsku. Jednocześnie dyrektor Kunshalle Roger Diederen podkreślał podczas otwarcia wystawy, że fakt, iż nigdy wcześniej Niemcy nie prezentowały poważnej wystawy swojego największego sąsiada na Wschodzie – jest dla nich wstydliwy. Nie krył też zaskoczenia, biorącego się z kwerendy magazynów niemieckich muzeów, bo w żadnym nie znalazł ani jednego polskiego obrazu. Dlatego wystawa stanowi przełom.
A jeśli już mowa o monachijskich inspiracjach polskich artystów sztuką, jaką przyjeżdżali oglądać do Monachium, także tę ze zbiorów Wittelsbachów, trzeba wspomnieć Jacka Malczewskiego, którego obrazów w Kunsthalle jest najwięcej, a pośród nich sławny „Tryptyk: Chrystus w Emaus". Malarz uczynił z ewangelicznej historii o Jezusie, którego apostołowie nie rozpoznali w Emaus do chwili, gdy gestem zapamiętanym z ostatniej wieczerzy nie przełamał chleba – klucz do współczesnej sobie historii. W miejsce apostołów w dwóch bocznych skrzydłach tryptyku, nawiązującego do formy średniowiecznego ołtarza, widzimy starego żołnierza Polaka, powstańca 1863 r., oraz młodego uczestnika rewolucji 1905 r. – obu w rosyjskich szynelach, symbolizujących niewolę i zabory. Tymczasem Malczewski w roli kapłana sztuki patriotycznej i narodowej, bo takie było przesłanie Młodej Polski, wzywa do przebudzenia się z niewoli i wolności.
Jaki jest monachijski kontekst obrazu? Historycy sztuki uważają, że Malczewski nie namalowałby tryptyku w znanej nam formie, gdyby nie jego wizyta w Monachium w 1885 r., ponowiona w 1892 r., podczas której oglądał słynny autoportret Albrechta Dürera. W 1500 r., wówczas 28-letni malarz z Norymbergi, upostaciował się na Chrystusa, kierując się najprawdopodobniej opisem rzymskiego urzędnika Lentulusa. Podawał się on za osobę, która widziała Jezusa, a zanim świadectwo zostało uznane za fałszywe – uczyniło z niego użytek wielu renesansowych mistrzów. Dürer złożył na piersi rękę w geście, który można traktować jako ewangeliczny, historycy zwracają jednak uwagę, że palce układają się też w monogram malarza – litery AD, a opuszki palców dotykają futra z kuny, z której włosków wytwarzano pędzle. Artysta pokazał się więc jako kapłan sztuki na chwałę Boga, co przetworzył na swój sposób Jacek Malczewski. Obraz Dürera wciąż można oglądać w Alte Pinakothek, gdzie sąsiaduje z arcydziełami Botticellego, Fra Angelika, Tintoretta i Leonarda da Vinci.