Dziś już mam oferty transportu osób z granicy na osiedle, więc dzieje się" – pisze do mnie na Messengerze pani Agnieszka, która w mediach społecznościowych na sąsiedzkiej grupie jednego z osiedli warszawskiej dzielnicy Włochy koordynuje pomoc dla obywateli Ukrainy. Robi to od dnia rozpoczęcia agresji Rosji na ten kraj, czyli od czwartku 24 lutego. Wysyła informacje o tym, gdzie można wziąć udział w zbiórce żywności i innych potrzebnych produktów, zbiera deklaracje od osób, które są gotowe jechać na polsko-ukraińskie przejście graniczne, by zabrać stamtąd kobiety z dziećmi uciekające z kraju, który atakuje rosyjska armia.
Na profilu grupy regularnie pojawiają się nowe wpisy: „Będę jechać po południu do hali sportowej zawieźć kilka rzeczy. Jeśli ktoś ma coś do przekazania, mogę wziąć", „Około 13.00 rusza transport w głąb Ukrainy. Najbardziej potrzebne są produkty medyczne. Jeśli ktoś chciałby coś dorzucić, zapraszam do kontaktu", „Czy ktoś z was ma taśmę pakową albo kartony? Jadę na Pragę, bo tam potrzebują pomocy przy pakowaniu". „Hej, mam sporo naczyń jednorazowych. Słyszałam, że na granicy są potrzebne. Może ktoś jedzie i mógłby zabrać?", „Jeśli ktoś z mieszkańców opiekuje się rodzinami z Ukrainy, albo zna kogoś, kto taką rodziną się opiekuje, to chcemy wesprzeć, dziś o godzinie 12.00. Będziemy mieli 40 litrów świeżej pożywnej zupy, pakowana po 0,5 l w pojemniki plastikowe z pieczywem". Zdarzają się też pytania: „Jak na jutro zdobyć kamizelkę kuloodporną dla chłopaka, który wraca na Ukrainę walczyć o swój kraj? Rozmiar L".
Równolegle odżywają internetowe grupy „Widzialna ręka / Visible Hand" z ofertami pomocy, tym razem także w języku ukraińskim. Tuż obok niektórzy cytują niepokojące informacje napływające z Ukrainy. „Potężna eksplozja w Kijowie. Mariupol bez prądu".
Oni przeżyli wojnę
Ostatnie dni dały przestrzeń i pretekst, by reaktywować wiele relacji międzyludzkich. Często między osobami, które w ostatnim czasie nie miały okazji nawet zamienić ze sobą kilku zdań. Część z nich po raz ostatni równie intensywnie pomagała innych dwa lata temu, gdy rozpoczęła się pandemia koronawirusa. Trudno nie odnieść wrażenia, że znów silny bodziec uruchomił ogromne pokłady dobra, empatii i chęci zaangażowania się w sprawy inne niż prywatne.
– Jesteśmy świeżo po zaskakującym wydarzeniu. Mam wrażenie, że wiele osób jest w szoku. Zapał popycha ludzi do działania. Słyszę od nich, że mają poczucie, że zagrożenie jest na naszym podwórku. Mówiło się od dawna, że Rosja może posunąć się do tak radykalnej polityki, lecz wciąż wierzyliśmy, że do tego nie dojdzie. Pozostaje nam zareagować – tłumaczy Agnieszka Turek, jedna z organizatorek pomocy dla obywateli Ukrainy na osiedlu Nowy Raków w Warszawie. – Nasze osiedle jest duże, wśród mieszkańców są Ukraińcy. Ostatnio zgłaszają się do nas osoby samotne, które mają wolne miejsce w mieszkaniu: kanapę dla gościa, wolny pokój. Pomoc deklarują też rodziny z dziećmi. Przekazują ubrania, rzeczy pierwszej potrzeby. Wystarczy im dać impuls do działania i okazuje się, że chcą pomagać – dodaje.