Mam pozytywny wynik". „Próbuję zachować dystans". „Mówiłem mu, żeby zrzucił maskę". Szanowny czytelniku, zastanów się, jak zareagowałbyś, gdybyś usłyszał te zdania dokładnie dwa lata temu, a jakie skojarzenia wywołują dzisiaj. Językowe zwroty, które na początku 2020 roku były neutralne, dzisiaj automatycznie łączymy z koronawirusem. Pandemia zmieniła tak wiele elementów naszej codzienności, od tego, jak się witamy, po organizację pracy, zaskakujące byłoby, gdyby nie wpłynęła też na nasz język. Skala tych zmian oraz liczba nowości są tak duże i dotyczą tak wielu obszarów życia, nie tylko zdrowia, że na ostatnie dwa lata można spojrzeć jak na systematyczny kurs nowego języka. Ktoś mógłby nazwać go koronajęzykiem.
Od koronazakupów do koronabrzucha
Na początku pandemii popularne stało się dodawanie przedrostka „korona" do często używanych słów. Koronazakupy były wizytą w sklepie, w którym obowiązuje limit osób, w maseczce i rękawiczkach. Koronaparty to spotkanie towarzyskie, gdzie jest ryzyko zakażenia się wirusem. Z kolei uczniowie mówili o koronaferiach, nazywając tak okres nauki zdalnej, kiedy nikt nie pilnował ich tak dokładnie, jak w szkolnej sali. W rozmowach pojawiały się koronawakacje, gdy w letnich miesiącach łagodzono sanitarne restrykcje, czy koronabrzuch jako efekt czasu spędzanego w domu, w bliskiej odległości od lodówki, gdy zamknięte były siłownie i baseny. Popularność nowych koronasłów często zmniejszała się wraz z opadającymi kolejnymi falami pandemii i zmieniającą się sytuacją epidemiczną. Tak było z koronalansem, na określenie działań chroniących przed wirusem prowadzonych na pokaz, na przykład publikowania w mediach społecznościowych zdjęć dokumentujących pobyt w domu czy nagrywanych w łazience filmów pokazujących mycie dłoni. Tak było też z koronaoptymizmem osób, które wierzyły, że szybko pojawią się szczepionki i leki przeciwko Covid-19, dzięki którym opanujemy pandemię.
„Nowy wirus jest mniej zjadliwy, ale bardziej zakaźny. Słyszał pan?". Jeszcze dwa lata temu największe szanse, by usłyszeć takie zdanie, mielibyśmy pewnie w szpitalu albo na kongresie specjalistów chorób zakaźnych. Tymczasem w połowie lutego to pytanie usłyszałem od fryzjerki, która chciała porozmawiać o aktualnej sytuacji epidemicznej. To potwierdza, że pandemia jest jak lektorat nowego języka, w czasie którego poznajemy słownik lekarzy, epidemiologów i wakcynologów, czyli specjalistów od szczepień. Ludzie, którzy nie są z wykształcenia medykami, coraz pewniej i często z pewną kompetencją dyskutują o tym, jak szybko rozprzestrzenia się wirus i jakie przynosi objawy. Wielu z nas w ostatnich miesiącach zrozumiało, na czym polega idea działania szczepionki, która nie daje pełnej ochrony przed zakażeniem, lecz zmniejsza ryzyko ciężkiego przebiegu choroby i poważnych powikłań. Zaczęliśmy śledzić i coraz lepiej rozumieć opisane medycznymi terminami statystyki. Wybrane słowa wędrowały w dwóch kierunkach: z żargonu medyków do codziennych rozmów. Równolegle medycy zaczęli używać słów z języka potocznego, by lepiej tłumaczyć, jak się zachować w czasie pandemii.
Czytaj więcej
Na stole kaszanka i mule, a na playliście Wolfgang Mozart obok Zenka Martyniuka – to życie wszystkożernego omniworysty, chcącego spróbować najwięcej, ile się tylko da. Nie oznacza to, że wszystko mu się podoba.
Mutowanie wirusa, mutowanie siebie
Błyskawiczną i trwającą do dziś karierę zrobiło słowo „bezobjawowy", jeszcze w 2019 roku regularnie używane w artykułach w naukowych czasopismach. „Bezobjawowa dławica naczynioskurczowa jako przyczyna nagłego zatrzymania krążenia" to tylko jeden z wielu przykładów. W styczniowym wywiadzie dla magazynu „Plus Minus" publicysta Leszek Jażdżewski stawiał tezę, że „postępowość Polaków jest bezobjawowa" („Plus Minus" 3/2022). W internecie pojawiały się komentarze i docinki pod adresem osób publicznych i prywatnych znajomych typu „On jest inteligentny bezobjawowo". Ostatnie miesiące przyniosły określenie „skąpo objawowy", które jest odpowiedzią na fakt, że coraz więcej osób infekcję Covid-19 przechodzi z łagodnymi objawami. Pokus, by używać podobnych słów, jest wiele. Można powiedzieć, że Legia Warszawa skąpo objawowo prezentuje formę mistrza Polski w piłce nożnej albo że zima jest skąpo objawowa, co cieszy tych, którzy nie mogą doczekać się wiosny.