Michał Szułdrzyński: Radykalizm nie zastąpi dojrzałości

Minęły już trzy lata od czasu, gdy po jednym z felietonów w „Plusie Minusie" na temat Ordo Iuris, w którym stwierdziłem, że ta organizacja proponuje katolicką wersję szariatu, najpierw jej przedstawiciele zagrozili mi podjęciem „kroków prawnych", a później mało wówczas znany 33-letni prawnik przysłał polemikę, w której zapisał mnie do lewaków, sympatyków marksizmu uprawiających antykatolicką socjotechnikę.

Aktualizacja: 05.02.2022 19:34 Publikacja: 04.02.2022 17:00

Michał Szułdrzyński: Radykalizm nie zastąpi dojrzałości

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Rozbawiło mnie to, bo pisałem wyłącznie o wrażeniach związanych z projektami, które firmowało lub popierało Ordo Iuris, m.in. ustawą przewidującą karanie więzieniem kobiet, które zdecydują się na aborcję, czy propozycją, by jednorazowego pobicia żony nie traktować jako przemocy domowej. Uznałem je za radykalne i fundamentalistyczne.

W ostatnich dniach przeczytałem ze zdumieniem, że ów prawnik uznał, iż działalność Ordo Iuris, z którego został wyrzucony, była zbyt radykalna, przyczyniała się do niepotrzebnej eskalacji emocji i podnoszenia temperatury sporów społecznych. Nie czuję satysfakcji z tego, że mój niegdysiejszy polemista przyznał mi rację. Nie jestem pewien, czy zmiana jego poglądów jest wynikiem przemyśleń, czy spraw obyczajowych.

I niezbyt mnie to interesuje. Zdania nie zmieniam: radykalizm takich organizacji jest – także dla wielu katolików – raczej odpychający niż atrakcyjny.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Fatalna robota Ordo Iuris

Dziś dodałbym jeszcze jeden argument, który zdaje się potwierdzać ta sytuacja, ale też wiele innych. Otóż radykalizmem nie da się zastąpić dojrzałości. Tak, zwykłej dojrzałości polegającej na poczuciu realizmu, na wzięciu odpowiedzialności za siebie, za bliskich, za konsekwencje swoich wyborów. Niedojrzałość jest bardzo łatwo maskować właśnie popadaniem w radykalizm.

Dzisiejsza kultura nie sprzyja dojrzewaniu, podejmowaniu decyzji na całe życie ani braniu później za nie odpowiedzialności. Kiedyś opowiadano mi o seminarium, w którym klerycy po zakończeniu studiów teologicznych nie potrafili się zdecydować na święcenia kapłańskie. Po prostu nie dojrzeli do wyboru na całe życie. I może dobrze, że się nie decydowali na coś, co by ich przerosło.

Fundamentalizm może się komuś niedojrzałemu wydawać fascynującą propozycją. Świat radykała jest taki prosty: jest dobro i zło, my jesteśmy dobrzy, świat zewnętrzny jest zły. To odpowiedź na lęki, które wzbudza świat, na zagubienie, na niepewność, rozpad tradycyjnych więzi, na kryzysy, na to wszystko, co Zygmunt Bauman nazwał kiedyś płynnością nowoczesności, w której nie ma żadnej stałości. Zamiana wiary w ideologię, która zna odpowiedź na każdą wątpliwość, radykalizowanie przekazu, to wszystko daje poczucie bezpieczeństwa i satysfakcję, że stoi się po właściwej stronie.

Dzisiejsza kultura nie sprzyja dojrzewaniu, podejmowaniu decyzji na całe życie ani braniu później za nie odpowiedzialności. Kiedyś opowiadano mi o seminarium, w którym klerycy po zakończeniu studiów teologicznych nie potrafili się zdecydować na święcenia kapłańskie. Po prostu nie dojrzeli do wyboru na całe życie. I może dobrze, że się nie decydowali na coś, co by ich przerosło.

Ale jeśli nagle przyjdzie zwątpienie, albo osobisty upadek, cały świat się wali. Tam, gdzie radykalizm zastępuje dojrzałość, w chwili potknięcia pojawia się pustka. Żyję dostatecznie długo, by naoglądać się takich przypadków – rzekomych nawróceń ludzi pogubionych, dla których radykalizowanie stało się formą utwierdzania, że wybrali dobrą drogę, aż dochodzili do granic absurdu. Albo takich, którzy zbyt wysoko zawiesili sobie poprzeczkę i potem z hukiem opuszczali klasztory czy Opus Dei, zrzucali sutanny lub w ogóle zrywali z Kościołem.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Przekleństwo Polski może stać się jej atutem

A dla świata pozostawało zgorszenie. Bo niedojrzałość nie pozwalała wielu tym, którzy pękli, przyznać się, że nie wytrzymali. Zamiast tego zaczynali wszystko odwracać do góry nogami. I wystawiali na pośmiewisko wartości, których wcześniej z zelotyzmem bronili.

Rozbawiło mnie to, bo pisałem wyłącznie o wrażeniach związanych z projektami, które firmowało lub popierało Ordo Iuris, m.in. ustawą przewidującą karanie więzieniem kobiet, które zdecydują się na aborcję, czy propozycją, by jednorazowego pobicia żony nie traktować jako przemocy domowej. Uznałem je za radykalne i fundamentalistyczne.

W ostatnich dniach przeczytałem ze zdumieniem, że ów prawnik uznał, iż działalność Ordo Iuris, z którego został wyrzucony, była zbyt radykalna, przyczyniała się do niepotrzebnej eskalacji emocji i podnoszenia temperatury sporów społecznych. Nie czuję satysfakcji z tego, że mój niegdysiejszy polemista przyznał mi rację. Nie jestem pewien, czy zmiana jego poglądów jest wynikiem przemyśleń, czy spraw obyczajowych.

Pozostało 84% artykułu
Plus Minus
Mistrzowie, którzy przyciągają tłumy. Najsłynniejsze bokserskie walki w historii
Plus Minus
„Król Warmii i Saturna” i „Przysłona”. Prześwietlona klisza pamięci
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Polityczna bezdomność katolików
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Ryszard Ćwirlej: Odmłodziły mnie starocie
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
teatr
Mięśniacy, cheerleaderki i wszyscy pozostali. Recenzja „Heathers” w Teatrze Syrena