Rozbawiło mnie to, bo pisałem wyłącznie o wrażeniach związanych z projektami, które firmowało lub popierało Ordo Iuris, m.in. ustawą przewidującą karanie więzieniem kobiet, które zdecydują się na aborcję, czy propozycją, by jednorazowego pobicia żony nie traktować jako przemocy domowej. Uznałem je za radykalne i fundamentalistyczne.
W ostatnich dniach przeczytałem ze zdumieniem, że ów prawnik uznał, iż działalność Ordo Iuris, z którego został wyrzucony, była zbyt radykalna, przyczyniała się do niepotrzebnej eskalacji emocji i podnoszenia temperatury sporów społecznych. Nie czuję satysfakcji z tego, że mój niegdysiejszy polemista przyznał mi rację. Nie jestem pewien, czy zmiana jego poglądów jest wynikiem przemyśleń, czy spraw obyczajowych.
I niezbyt mnie to interesuje. Zdania nie zmieniam: radykalizm takich organizacji jest – także dla wielu katolików – raczej odpychający niż atrakcyjny.
Czytaj więcej
Dyskusja o hejcie i agresji w debacie publicznej, będąca następstwem tragicznej śmierci Pawła Adamowicza, to istne szambo, które wybiło w internecie, pokazały pewną intelektualną słabość prawicy. Pisałem już parę miesięcy temu w „Plusie Minusie", że po ponad trzech latach rządów tradycjonalistycznej partii w Polsce, osiągnięcia intelektualne konserwatystów czy myśli prawicowej są marne.
Dziś dodałbym jeszcze jeden argument, który zdaje się potwierdzać ta sytuacja, ale też wiele innych. Otóż radykalizmem nie da się zastąpić dojrzałości. Tak, zwykłej dojrzałości polegającej na poczuciu realizmu, na wzięciu odpowiedzialności za siebie, za bliskich, za konsekwencje swoich wyborów. Niedojrzałość jest bardzo łatwo maskować właśnie popadaniem w radykalizm.