W latach 80., gdy byłem jeszcze uczniem, „studniówkowym" polonezem było „Pożegnanie Ojczyzny" Michała Kleofasa Ogińskiego. W następnej dekadzie wszystko się u nas zmieniało, więc w szkołach pojawiły się inne pomysły na początek balu. I tego – jak dawniej mawiano – chodzonego było coraz mniej. Ale śmiertelny cios zadał mu dopiero „Pan Tadeusz" Wajdy z 1999 roku, a dokładnie polonez Wojciecha Kilara, który wyparł dzieło sprzed dwóch stuleci.
To w jakiś sposób symboliczne, że o Ogińskim mało kto u nas dziś pamięta. A na Białorusi pamiętają. To też nieszczególnie mnie dziwi, bo z jakąż to Ojczyzną żegnał się w 1794 roku litewski arystokrata Ogiński? Przecież nie z Warszawą...
Jego popularność jest nie tylko wirtualna, mierzona „ilością odsłon" różnych wykonań dzieła w internecie, ale najzupełniej realna, wręcz pobudzana działaniami tamtejszych władz. Takimi jak na przykład remont pałacyku i utworzenie muzeum Ogińskiego w Zalesiu – siedziby kompozytora z lat 1802–1822. Kosztowało to równowartość przeszło 10 mln zł i tylko w niewielkiej części (200 tys. euro) zostało sfinansowane z unijnego programu współpracy transgranicznej Łotwa–Litwa–Białoruś. Ponieważ gmach, szczególnie wnętrza, wielokrotnie przebudowywano, rekonstruktorzy musieli sięgnąć do źródeł, na przykład szkiców i akwarel Napoleona Ordy.
We wrześniu 2015 roku na Białorusi – i w Mińsku, i w Zalesiu – z przytupem świętowano 250. rocznicę urodzin Michała Ogińskiego. Były programy TV, wystawy, konferencje, zwiedzanie pałacu i fety z udziałem dyplomatów oraz potomków kompozytora.
Dzierżyński czy Kalinowski
Gdy idzie o stosunek do przeszłości, rząd białoruski stosuje sprawdzoną zasadę „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek". Bo na Białorusi jest przecież niemało pomników Lenina – najbardziej znany stoi pod siedzibą rządu na placu Niepodległości w Mińsku, są też popiersia i tablice ku czci twórcy Czeki Feliksa Dzierżyńskiego, a także Suworowa, Puszkina i innych bohaterów zarówno białej jak czerwonej Rosji. A zatem ktoś mógłby powiedzieć, że muzeum Ogińskiego, to jaskółka, która wiosny nie czyni. Przypomnienie najbardziej znanego jako muzyka, politycznie labilnego kresowego magnata (który zdążył wszak być i powstańcem kościuszkowskim, i rosyjskim senatorem) nie musi być przejawem niezależnej polityki historycznej.