Stanisławski: Mateusz Kijowski przebiera się za koksownik

Sposób, w jaki Komitet Obrony Demokracji oraz wspierające go środowiska traktują tzw. spuściznę historyczną, bywał już nieraz przedmiotem żartów i zgrozy, choć w pierwszej kolejności zdumienia.

Aktualizacja: 11.12.2016 18:46 Publikacja: 08.12.2016 13:32

Stanisławski: Mateusz Kijowski przebiera się za koksownik

Foto: Fotorzepa

Oto publicyści, politycy i stacje telewizyjne, którzy do wczoraj nie mieli dość słów krytyki dla „tradycyjnego patriotyzmu", nagle zaczęli drapować się w amaranty i śpiewać Mazurka Dąbrowskiego. Lada chwila rozlegnie się: „Tomasz, karabelę!".

Oczywiście stała za tym spójna strategia polityczna: KOD z przyległościami po pierwsze uznał, że tzw. spuścizna, ze szczególnym uwzględnieniem wątków insurekcyjnych, nadal ma duży potencjał i może stanowić skuteczne narzędzie mobilizacji społecznej. Po drugie – że podobnie jak każdej blondynce dobrze jest w niebieskim, każdemu opozycjoniście, osobliwie nad Wisłą, zawsze do twarzy w przekrzywionej nieco na bok furażerce.

Z pierwszej konkluzji można się cieszyć, choć nie zanadto: to, że na Czerskiej i Wiertniczej przekonano się o tym, iż przysięganie na ptaka i na dwa kolory nadal działa, nie oznacza, że to polubiono. To sojusz taktyczny.

Drugie może śmieszyć, choć też nie zanadto: szczycenie się swoimi zasługami nie jest może w najlepszym tonie, ale weterani opozycji demokratycznej mają prawo się odwoływać do etosu podziemia i powielaczy. Sprawa staje się obraźliwa dopiero, kiedy idzie za tym przyrównywanie nielubianej i popełniającej błędy ekipy PiS do mordujących ludzi i narody komunistów – a groteskowa, w miarę jak coraz młodsi drapują się w coraz starsze kostiumy. Władysław Frasyniuk pokazujący blizny po SB-ckich kajdankach budzi szacunek; 20-letnia feministka przymierzająca czako Emilii Plater trwoży, rozczula i śmieszy.

Wiele było żartów związanych z tymi rekonstrukcjami historycznymi, przy czym sprawdza się stara dobra przestroga, by w takich żartach nie posuwać się zbyt daleko, bo jeszcze ktoś weźmie je (i siebie) na serio: oto przed tygodniem literatka Maria Nurowska ogłosiła, że wobec PiS-owskich reform w oświacie zamierza organizować tajne komplety. Jak rozumiem, w jej piwnicy dzwonią już cicho butelki z benzyną, Agata Bielik-Robson śpiewa z pastuszkami „Pałacyk Michla", a Marek Kondrat ćwiczy na daczy robienie kosą.

Ile by jednak nie wyliczyć tych figli i przebieranek, zachowana w nich była wewnętrzna spójność przekazu: nawiązujemy do wszystkich polskich tradycji wolnościowych, sprzeciwiając się kaczystowskiej dyktaturze. Nasze są Marce, Maje, Sierpnie i Listopady – i demonstrujemy w rocznicę Porozumień Gdańskich i powrotu Komendanta.

Czymś jednak doprawdy niezwykłym jest wpisanie w tę tradycję 13 grudnia. I nie, nie chodzi o element profanacji: tej, w mojej opinii, KOD dopuszcza się od dawna. Niechby, jeśli starczyłoby mu na to sumienia, rozpoczął kolejny protest 16 grudnia, w rocznicę pacyfikacji kopalni „Wujek" („My jak górnicy, Macierewicz jak Kiszczak"). Niechby usiłował przerwać kordon policyjny (tylko czy policja stanie na wysokości zadania i się stawi?) 3 maja w Nowej Hucie. Niechby – co za horror! – działacze ZNP w proteście przeciw likwidacji gimnazjów wyszli na ulice 19 maja, w rocznicę pogrzebu Grzegorza Przemyka.

Ale 13 grudnia nie był „świętem wolności" ani „dniem wypowiedzenia posłuszeństwa". Był dniem skutecznego wprowadzenia stanu wyjątkowego przez juntę. Wymęczony i przerażony kraj zamarł. Nikt nie wpinał tego dnia w klapę oporników, nikt nie wymachiwał flagą. Po ulicach jeździły czołgi, nyski i więźniarki. Demonstrowanie tego dnia miałoby sens, gdyby KOD wznosił też sztandary w proteście przeciwko zawiązaniu Targowicy (27 kwietnia), sesji bliskiego mu Sejmu Niemego (1 lutego) czy powieszeniu Traugutta. Ale jak połączyć w jednym panteonie 11 listopada i 13 grudnia?

I za kogo się tego dnia przebierać? Płk dypl. rez. mgr inż. Adam Mazguła nie musi, wystarczy, że będzie sobą. Znana aktorka przy swoim talencie wcieli się zapewne bez trudu w postać prokurator Bardonowej. Ale za kogo przebierze się 13-letni w chwili wprowadzenia stanu wojennego Mateusz Kijowski? Za koksownik?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Oto publicyści, politycy i stacje telewizyjne, którzy do wczoraj nie mieli dość słów krytyki dla „tradycyjnego patriotyzmu", nagle zaczęli drapować się w amaranty i śpiewać Mazurka Dąbrowskiego. Lada chwila rozlegnie się: „Tomasz, karabelę!".

Oczywiście stała za tym spójna strategia polityczna: KOD z przyległościami po pierwsze uznał, że tzw. spuścizna, ze szczególnym uwzględnieniem wątków insurekcyjnych, nadal ma duży potencjał i może stanowić skuteczne narzędzie mobilizacji społecznej. Po drugie – że podobnie jak każdej blondynce dobrze jest w niebieskim, każdemu opozycjoniście, osobliwie nad Wisłą, zawsze do twarzy w przekrzywionej nieco na bok furażerce.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Sikorski czy Trzaskowski? Kto kandydatem PiS? Ustawka Tuska i kapelusz Kaczyńskiego
Plus Minus
GPS. Śmiertelnie groźna broń Moskwy
Plus Minus
Uczynić Amerykę znowu wielką? MAGA to wołanie Amerykanów o powrót solidarności
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Co łączy składkę zdrowotną z wyborami w USA
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
Politolog o wyborach prezydenckich: Kandydat PO będzie musiał wtargnąć na pole PiS