Michał Szułdrzyński: Co łączy składkę zdrowotną z wyborami w USA

Czy jest coś, co łączy składkę zdrowotną w Polsce z wyborami w USA? Tak, to pewna zmiana pokoleniowa oraz związane z nią kwestie poczucia społecznej sprawiedliwości. Czyli mieszanka wybuchowa.

Publikacja: 22.11.2024 07:05

Premier Donald Tusk podczas posiedzenia rządu

Premier Donald Tusk podczas posiedzenia rządu

Foto: PAP/Piotr Nowak

Dobrze to było widać w ostatnim tygodniu, gdy rząd Donalda Tuska przedstawił projekt zmian w składce zdrowotnej. Zgodnie z obietnicami miały one ulżyć przedsiębiorcom. To oni byli bowiem najbardziej poszkodowani zmianami, jakie za PiS wprowadził potworek zwany dla niepoznaki Polskim Ładem.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Jakie emocje dały władzę Donaldowi Trumpowi i kogo zachęci jego wygrana?

Podatek liniowy, niższe składki  – ułatwienia dla przedsiębiorców są lekiem na bezrobocie. Ale rząd PiS poszedł inną drogą

Wcześniej składka była niższa. Bo w ogóle w przeszłości państwo ułatwiało prowadzenie działalności gospodarczej. Z początków transformacji pozostało przekonanie, że łatwość prowadzenia działalności gospodarczej jest lekiem na bezrobocie, które w latach 90. było kolosalne. Później w latach 2001–2005 lewicowy rząd w ramach deregulacji gospodarki wprowadził liczne podatkowe ułatwienia dla przedsiębiorców – w tym np. podatek liniowy. I było to powszechnie akceptowane, bo przyjmowano, że przedsiębiorcy ponoszą ryzyko związane ze swoją działalnością. Mogą mieć lepsze i gorsze miesiące, w przeciwieństwie do pracowników etatowych, którzy dostawali umówioną pensję bez względu na kondycję pracodawcy. Istniała więc niepisana umowa społeczna, która mówiła, że obciążenie pracy jest wyższe, ale jest ona stabilniejsza, a działalność gospodarcza wiąże się z niższymi obciążeniami, ale też z ryzykiem.

Dobrze to było widać w ostatnim tygodniu, gdy rząd Donalda Tuska przedstawił projekt zmian w składce zdrowotnej. Zgodnie z obietnicami miały one ulżyć przedsiębiorcom. To oni byli bowiem najbardziej poszkodowani zmianami, jakie za PiS wprowadził potworek zwany dla niepoznaki Polskim Ładem.

Ten konsensus zerwał rząd PiS, który pilnie potrzebował pieniędzy. Nie tylko zwiększył składkę zdrowotną, nie tylko uniemożliwił odliczanie jej od podatku, ale też nakazał przedsiębiorcom płacić składkę nawet od… sprzedaży środków trwałych. W danych Ministerstwa Finansów widać było różnicę – wpływy ze składek zdrowotnych płaconych od działalności gospodarczych wzrosły ponaddwukrotnie po wprowadzeniu zmian. To sprawiało, że przez kolejne lata rosło poczucie niesprawiedliwości wśród przedsiębiorców, dlatego też zarówno Koalicja Obywatelska, jak i Trzecia Droga obiecały zmiany w swoich programach wyborczych.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dlaczego boję się poranka 6 listopada

Kto zapłaci niższą składkę zdrowotną? Pokolenie Z ma poczucie niesprawiedliwości, a wybory w USA pokazują, że takich emocji nie należy lekceważyć

W ostatnim tygodniu szczegóły podał rząd. I tu doszło do bardzo ciekawego zjawiska. Bo – czego można się było spodziewać – zareagowała lewica, która uważa, że ulgi dla przedsiębiorców są niesprawiedliwe. Tak, to zupełnie inna lewica niż 20 lat temu, gdy rządy Leszka Millera i Marka Belki przygotowywały ułatwienia dla właścicieli firm. Ale ciekawa jest zmiana pokoleniowa. Nie jest bowiem tajemnicą, że najmłodsze pokolenie na rynku pracy,  zetki, ma zupełnie inne podejście do pracy, ale również do zasad sprawiedliwości społecznej. Zetki wolą etaty niż umowy śmieciowe, bo uważają je za pewną zdobycz cywilizacyjną, która różni bogatszą dziś Polskę od „dzikiego kapitalizmu” z początku transformacji. Nie chcą więc słyszeć o prowadzeniu działalności gospodarczej i uważają, że zmiany zaproponowane przez rząd będą po prostu niesprawiedliwe, bo osoba dostająca pensję minimalną zapłaci wyższą składkę niż przedsiębiorca. Okazało się więc, że i w kwestii składki zdrowotnej nie ma powrotu do kompromisu wypracowanego na początku transformacji.

I tu docieramy do wyborów w USA, gdzie miliarder Donald Trump został uznany za rzecznika spauperyzowanych mas wyzyskiwanych przez bogate elity. To właśnie głębokie poczucie niesprawiedliwości, przekonanie, że dotychczasowy model globalizacji i poprzemysłowy kapitalizm doprowadziły nie tylko do wielkich nierówności w USA, ale też do rosnących obszarów biedy, które opisywał w „Elegii dla bidoków” wiceprezydent elekt J.D. Vance. Fala społecznego niezadowolenia przetoczyła się przez kolejne stany i sprawiła, że Trump zdecydowanie wygrał z Kamalą Harris, której nie udało się przekonać wyborców, że jest wrażliwa społecznie. Bardziej wierzyli duetowi Trump–Vance (ten ostatni też się dorobił niezłej fortuny), że po prostu rozwalą obecny polityczno-gospodarczy ustrój Stanów Zjednoczonych.

Dlatego też bez względu na to, czy ktoś uważa, że obniżenie składki zdrowotnej obniża poczucie niesprawiedliwości, czy też przeciwnie, że właśnie je potęguje, warto przeanalizować wynik wyborów w USA, by zrozumieć, że pewnych emocji społecznych nie powinno się lekceważyć.

Dobrze to było widać w ostatnim tygodniu, gdy rząd Donalda Tuska przedstawił projekt zmian w składce zdrowotnej. Zgodnie z obietnicami miały one ulżyć przedsiębiorcom. To oni byli bowiem najbardziej poszkodowani zmianami, jakie za PiS wprowadził potworek zwany dla niepoznaki Polskim Ładem.

Podatek liniowy, niższe składki  – ułatwienia dla przedsiębiorców są lekiem na bezrobocie. Ale rząd PiS poszedł inną drogą

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
„Anora” jak dawne zwariowane komedie, ale bez autocenzury
Plus Minus
Kataryna: Panie Jacku, pan się nie boi
Plus Minus
Stanisław Lem i Ursula K. Le Guin. Skazani na szmirę?
Plus Minus
Joanna Mytkowska: Wiem, że MSN budzi wielkie emocje
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
J.D. Vance, czyli marna przyszłość dla bidoków