Niedawno poświęciliśmy cały blok tekstów w „Plusie Minusie” temu, by pokazać, że doświadczenia głębokiej transformacji społeczeństw dotyczą nie tylko świata postkomunistycznego. Choć w jego przypadku jest to bardziej widoczne – wszak pod koniec lat 80. upadł komunizm, a tuzin krajów Europy Środkowej i Wschodniej ruszył w drogę ku kapitalizmowi. Przemiany były tak głębokie, że – obok oszałamiającego sukcesu i wzrostu gospodarczego – całe grupy społeczne odczuwały związane z transformacją traumy. I właśnie efektem tych traum, poczucia, że świat wywrócił się do góry nogami, tłumaczono powodzenie Viktora Orbána, Roberta Ficy, Jarosława Kaczyńskiego czy Andreja Babiša, by ograniczyć się do wyszehradzkiej czwórki.
Przeciwko czemu zagłosowali wyborcy Donalda Trumpa? Czują się ofiarami globalizacji i dużego biznesu
Szybko się okazało, że dotyczy to również wschodnich Niemiec. Ostatnie sukcesy prawicowej AfD czy lewicowego ruchu Sahry Wagenknecht wynikają właśnie z traum tzw. Ossi. Zachodnie Niemcy wpompowały we wschodnie miliardy euro i w pewnym sensie skolonizowały wschód. Gospodarczo, politycznie i symbolicznie: kierownicze stanowiska na uniwersytetach i w mediach, a więc miejsca kluczowe do tworzenia narracji nowych czasów, obsadzano ludźmi z Zachodu. Wschodni nie tylko mieli poczucie alienacji, ale nawet braku języka, by wyartykułować frustrację. Dodatkowo – oskarżano ich o rasizm, skłonności do faszyzmu czy nieprzepracowanie lekcji demokracji.
Czytaj więcej
Czy sukces Donalda Trumpa zmieni polską politykę? Co dalej z kandydatem PiS na prezydenta? Eskalacja rywalizacji Sikorski-Trzaskowski. I jakie wnioski siły polityczne wyciągają z tego, co wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych? - to najważniejsze tematy nowego odcinka podcastu "Polityczne Michałki".
To też dobra perspektywa patrzenia na wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych. To coś więcej niż wygrana Donalda Trumpa. Amerykański lud wyraził swój sprzeciw wobec zmian – i w USA, i na całym świecie – które zachodziły w ostatnich dekadach. Z sondażu CNN wynikało, że niemal trzy czwarte wszystkich głosujących fatalnie oceniało obecną sytuację i przyszłość swego kraju (43 proc. było niezadowolonych, a 29 proc. wściekłych).
Wyborcy czują się ofiarami zjawisk globalizacyjnych. Globalizacja z jednej strony, a finansjalizacja gospodarki z drugiej sprawiły, że miliony Amerykanów biedniały, a całe miasta, hrabstwa czy stany ulegały degradacji. Wielu Amerykanów uznało, że winne temu są liberalne elity popierające globalizację, cały progresywny świat, który utożsamiali z jednej strony z walką o emancypację kolejnych mniejszości, a z drugiej z kulturą woke, która stała się ostatnio ulubionym chłopcem do bicia dla amerykańskiej prawicy.