W obronie wyimaginowanej rodziny zagrożonej samą obecnością homoseksualistów premier pozwolił skrzywdzić własną rodzinę – tę całkiem realną.

Tak poseł Prawa i Sprawiedliwości uzasadniał w Sejmie poparcie swojej partii dla forsowanego przez Kaję Godek ustawowego zakazu parad równości. Autorzy projektu przekonują, że jak się młodzież za długo pogapi na tęczę, to zarazi homoseksualizmem i zniszczy tradycyjną polską rodzinę. Posłów Zjednoczonej Prawicy przekonali, wśród nich nawet samego premiera, prywatnie wujka geja. Wiele wielkich słów padło tego wieczoru o wartościach, tradycji i obronie rodziny, której rzekomo najbardziej zagraża fakt, że coraz więcej osób decyduje się otwarcie mówić o tym, kogo kochają. I to w obronie rodziny Kaja Godek prowadzi PiS na wojnę z całym światem. Wojnę, na której zakaz zgromadzeń to tylko pierwsza bitwa, bo już zapowiedziała kolejną – o zakaz pracy homoseksualistów z dziećmi. Wszak samą swoją obecnością stwarzają zagrożenie.

Czytaj więcej

Sejm debatuje nad projektem Kai Godek. "Najbardziej obrzydliwe wystąpienie"

Seansu nienawiści w wykonaniu Kai Godek i jej współszczującego kolegi ciężko było słuchać osobie heteroseksualnej i nawet sobie nie próbuję wyobrażać, jak z tym musieli się czuć ci, których to bezpośrednio dotyczyło. Osobie takiej jak siostrzeniec premiera, który najpierw wysłuchał, że jest niebezpiecznym dla społeczeństwa zboczeńcem, którego trzeba pozbawić części praw obywatelskich, a potem zobaczył własnego wujka pod tym wszystkim się podpisującego. W obronie wyimaginowanej rodziny zagrożonej samą obecnością homoseksualistów premier pozwolił skrzywdzić własną rodzinę – tę całkiem realną.

W moim rankingu osób zatruwających świat nienawiścią Kaja Godek zajmuje bardzo wysokie miejsce, a przecież dopiero się rozkręca, skoro nawet premier – teoretycznie wystarczająco wysoko w politycznej hierarchii, żeby nie musieć żyrować każdej partyjnej podłości – nie znalazł w sobie odwagi i siły, żeby bronić swojej bliskiej rodziny przed chorą z nienawiści działaczką. Mówi to wszystko nie tylko o tym, co jest realnym zagrożeniem dla rodziny, ale także – niestety – jak słabym człowiekiem jest premier, który dla doraźnych politycznych korzyści podniósł rękę za wszystkimi obrzydliwościami, które Kaja Godek i partyjni koledzy wylali na jego siostrzeńca. Ciekawe, czy umie chociaż samego siebie okłamać, że to nadal o rodzinne wartości chodziło.