Mieczysław Moczar. Narodowy komunista

W PRL wielu było działaczy komunistycznych o niestandardowych biografiach. Karierę Mieczysława Moczara śmiało można uznać za jedną z najciekawszych. 1 listopada mija 30 lat od jego śmierci.

Aktualizacja: 30.10.2016 14:07 Publikacja: 27.10.2016 12:20

Towarzysze na pikniku. Sielskie lata 60. Władysław Gomułka (pierwszy z lewej) i Mieczyslaw Moczar (d

Towarzysze na pikniku. Sielskie lata 60. Władysław Gomułka (pierwszy z lewej) i Mieczyslaw Moczar (drugi z prawej)

Foto: EAST NEWS

Mimo wielu zmian ideowych trendów w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej Mieczysław Moczar niezmiennie utrzymywał się na powierzchni partyjnej elity. Kilkukrotnie odsuwany na boczny tor wracał do gry z widokami nawet o funkcję I sekretarza KC PZPR. A jednak mimo usilnych starań, nigdy nim nie został.

Znany był ze sceptycyzmu wobec towarzyszy radzieckich, nie ukrywał też oddania idei „polskiej drogi do socjalizmu". Mimo to nie podzielił losu uwięzionych po 1948 r. Władysława Gomułki czy Mariana Spychalskiego. W pierwszej połowie lat 60. postrzegany jako patriota walczący o pamięć żołnierzy AK, niedługo później stał się synonimem hańby Marca '68, uosobieniem brutalności i chamstwa.

Kim naprawdę był człowiek określany mianem narodowego komunisty?

Chuligan z Bałut

Przyszedł na świat 25 grudnia 1913 r. w Łodzi jako Mikołaj (Mykoła) Demko (Diomko). Był czwartym dzieckiem (pierwszym, które nie zmarło krótko po porodzie) Bronisławy Wierzbickiej, katoliczki, córki chłopa z Brusa i Tichona Demki (Diomki), polskiego Ukraińca bądź Białorusina wyznania prawosławnego.

Ojciec często zamykany w więzieniach za działalność w nielegalnej Komunistycznej Partii Polski nie poświęcał dorastającemu synowi wystarczająco wiele czasu. Młody Mikołaj pozostawiony samemu sobie zaczął ocierać się o margines społeczny, o co w międzywojennej Łodzi nie było trudno. W opiniach na temat przyszłego szefa MSW często padało stwierdzenie, że za młodu był „pospolitym chuliganem z Bałut".

Ponieważ zdobył skromne wykształcenie zawodowe, często zmieniał pracę, borykał się więc z problemami finansowymi. W tej sytuacji przystąpienie do ruchu komunistycznego mogło wydawać się wręcz czymś naturalnym. Stało się to najprawdopodobniej w roku 1937, gdy przyszły szef łódzkiej bezpieki zaangażował się w działalność konspiracyjnej Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, zwaną potocznie Czerwoną Pomocą. Szybko został zatrzymany i skazany na dwa lata więzienia. Wraz z innymi kapepeowcami wolność odzyskał dzięki wybuchowi II wojny światowej. 6 września 1939 roku personel więzienia, w którym Moczar odbywał karę, uciekł w panicznym strachu przed nadciągającą armią niemiecką.

Tuż po ataku Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku Moczar, tak jak wielu innych polskich komunistów, został zwerbowany do radzieckiego wywiadu wojskowego GRU. Dostał pseudonim Woron (po polsku Kruk). Pozostaje otwarte pytanie, czy wywiad Armii Czerwonej nie wykorzystywał go także później. Zdaniem części historyków wywiadowcza przeszłość Moczara mogła być powodem jego zawrotnej kariery jako partyzanckiego dowódcy.

Żołnierz o pseudonimie Mietek, a potem także Moczar, piął się bowiem w strukturach Gwardii Ludowej z szybkością równą tempu zbliżania się Rosjan do ziem polskich. Od 1942 r. przyszły szef bezpieki był dowódcą różnych zgrupowań Gwardii Ludowej i Armii Ludowej, początkowo w okręgu łódzkim, a potem lubelskim. W czerwcu 1944 roku został oddelegowany do okręgu kieleckiego. Powodem był narastający konflikt pomiędzy nim a Leonem Kasmanem „Janowskim", komunistą przysłanym do wykonania pilnej misji zleconej przez szefa Wydziału Informacji Międzynarodowej WKP(b), Georgi Dymitrowa.

Kasman, wieloletni były działacz Kominternu, miał awaryjnie przejąć kierownictwo PPR po aresztowaniu jej dotychczasowego przywódcy i przeprowadzić zmiany operacyjne w komunistycznej partyzantce w związku z nadejściem Armii Czerwonej. Jednak gdy Kasman się zorientował, że kierownictwo partii istnieje, a nowym I sekretarzem został Władysław Gomułka, skupił się na przejmowaniu kontroli nad lokalnymi oddziałami GL/AL – również na znajdującej się pod wpływami Moczara Lubelszczyźnie.

Wybuchł konflikt. Sytuację dodatkowo zaogniały skrajnie różne charaktery obu mężczyzn. Moczar, prosty łódzki robotnik, spory zwykł rozwiązywać za pomocą pięści lub pistoletu. „Janowski" był wykształconym, wytrawnym, bardzo doświadczonym działaczem KPP i Kominternu. Niemal pod każdym względem stanowił przeciwieństwo Moczara, poza jednym wyjątkiem: obaj byli łodzianami, tyle że Kasman – urodzonym w żydowskiej rodzinnie.

Istnieje hipoteza, że późniejsza awersja Moczara do żydowskich komunistów, która kulminację znalazła w antysemickich czystkach z Marca '68, swą genezę brała właśnie w tym konflikcie. Teza ciekawa, choć trudna do potwierdzenia. Z pewnością za to można doszukiwać się tu początków sporu „krajowców" z „moskalami", który z ogromną siłą wybuchł w Polsce Ludowej, angażując po jednej ze stron „Mietka".

Demoniczny ubek

Po wojnie Mikołaj Demko był już powszechnie znany jako Mieczysław Moczar. Od 8 czerwca 1945 do 1948 roku pełnił funkcję szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi. Prędko zdobył ponury rozgłos, którym na głowę bił swoich odpowiedników w innych województwach. Łódź przodowała w liczbie aresztowań, nie tylko osób bezpośrednio związanych z podziemiem antykomunistycznym, ale także tych, które pomagały żołnierzom AK w czasie okupacji. – Jeśli masz wątpliwości – mawiał towarzysz „Mietek" – co do jednej spośród trzech osób, to lepiej zamknąć wszystkie, niż ryzykować, że podejrzany może się wymknąć.

Prawdę o przepełnionych łódzkich kazamatach, jak i demoniczność Moczara dobrze pokazał Kazimierz Kutz w filmie „Pułkownik Kwiatkowski", gdzie w rolę „Mietka" z dużym wyczuciem wcielił się Krzysztof Globisz.

Złowrogą legendą została owiana zwłaszcza cela nazywana nieprzypadkowo „moczarnią" (komórka o wymiarze metr na metr do połowy wypełniona wodą), w której szef łódzkiej bezpieki nakazywał „zmiękczać" więźniów minimum przez 48 godzin.

Moczar miał na swoim koncie także spektakularny sukces w postaci pojmania, a później stracenia w 1947 roku kapitana Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca", dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego, które sprawiało bezpiece wiele kłopotów w województwie łódzkim. Ponieważ Moczar wyjątkowo sprawnie zabezpieczył przebieg referendum z 1946 r. oraz wybory do Sejmu ustawodawczego z 1947 r., jego kariera nabrała tempa. W połowie 1948 r. objął funkcję pełnomocnika ministra Stanisława Radkiewicza ds. operacyjnych, co w praktyce było stanowiskiem wiceministra. Rok wcześniej „za wybitne zasługi i wzorową służbę" prezydent Bolesław Bierut mianował go generałem brygady, a na posiedzeniu Biura Politycznego osobiście podniósł sprawę awansu.

Moczar nie był wcale zachwycony nową funkcją. Szybko się zorientował, że znalazł się w potrzasku. W partii uważany był za człowieka Gomułki, a właśnie wtedy zgodnie ze stalinowską tezą o „zaostrzającej się walce klasowej wraz z rozwojem socjalizmu" towarzysz „Wiesław" zaczął popadać w niełaskę. Gomułkowskie koncepcje powolnych przemian z uwzględnieniem trójsektorowej gospodarki, podważeniem idei kołchozów oraz dyktatury proletariatu w wydaniu radzieckim, nie wróżyły nic dobrego jego stronnikom.

Coraz powszechniej oskarżano Moczara o antysowietyzm i antysemityzm. Przypominano choćby, że to on przyczynił się do odejścia z łódzkiego UB Józefa Czaplickiego. Plotkowano, że powodem było żydowskie pochodzenie oraz walka w partyzantce radzieckiej, a nie pod sztandarami AL. Powszechnie uznano to za dowód „odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego" towarzysza „Mietka".

By się ratować, Moczar postanowił złożyć obszerną samokrytykę i odciąć się od Gomułki. W liście z 28 sierpnia 1948 roku, skierowanym do Biura Politycznego, pisał: „Stanowisko tow. Wiesława co do Związku Radzieckiego i linii naszej partii zmusza mnie do następującego oświadczenia: 1. Przy boku kierownictwa naszej partii – Biurze Politycznym będę wiernie stał i realizował jej linie, która prowadzi do socjalizmu. 2. Sentyment do człowieka jest ludzkim objawem, lecz droższa jest dla mnie nasza idea i z nią będę maszerował, a nie z człowiekiem. 3. Związek Radziecki jest nie tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas partyjniaków, Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro będą na Gibraltarze".

Nie wiadomo, czy to ta samokrytyka go ocaliła. Wiemy natomiast, że łódzka bezpieka bardzo energicznie prowadziła wtedy operację o kryptonimie „Bagno", w ramach której przygotowywała materiały obciążające swego byłego szefa. Cała akcja zakończyła się fiaskiem, a „Mietek" w przeciwieństwie do „Wiesława" i wielu innych gomułkowców nie trafił do więzienia, a jedynie na boczny tor. Przez bezwzględny okres stalinowski przeszedł więc suchą stopą.

Wraz ze śmiercią Stalina w 1953 roku, a potem tajnym referatem Chruszczowa i śmiercią Bieruta na początku 1956 roku, dawny układ sił zaczął powoli kruszeć. Jego definitywny koniec nadszedł podczas odwilży Października '56, kiedy pod presją społeczeństwa do władzy powrócili „krajowcy" z Władysławem Gomułką na czele.

Z politycznego niebytu wydobył się wtedy także „Mietek". Jako człowiek „Wiesława" wrócił do bezpieki od razu na stanowisko wiceministra spraw wewnętrznych. W ciągu kilku lat stał się najważniejszą postacią w resorcie. Karierę ukoronował awans na funkcję szefa MSW w 1964 roku. Po latach będzie się o nim mówić, że był najbardziej niezależnym i prowadzącym własną politykę ministrem spraw wewnętrznych w całej historii PRL.

Moczar stał się wtedy również nieformalnym liderem wpływowej frakcji tzw. partyzantów – grupy, która chciała wywalczyć władzę w PZPR, posługując się retoryką patriotyczno-narodową. Znaczne możliwości pozyskiwania członków frakcji (np. byłych akowców) dawał mu patronat nad Związkiem Bojowników o Wolność i Demokrację. „Mietek" rozważnie budował swój wizerunek bohatera partyzanckich walk z hitlerowskim okupantem. Narzędziem tego, jak powiedzielibyśmy dziś, piaru, stały się „Barwy walki" – wspomnienia Moczara z lat wojny, które doczekały się aż 13 wydań. Książka szybko została przeniesiona na ekran przez Jerzego Passendorfera. Powieść wraz z filmem przyczyniła się do rozpowszechnienia i utrwalenia partyzanckiej legendy Moczara. Stworzyła także ideologiczny grunt dla całej frakcji „partyzantów", nastawionych wrogo wobec partyjnych „liberałów" i „kosmopolitów".

Środowisko „partyzantów" tworzyło piramidę mocno rozgałęzionych koneksji, a na jej szczycie znajdował się nieformalny patron Mieczysław Moczar. Członkami grupy byli w głównej mierze przedstawiciele resortów siłowych oraz dygnitarze partyjni drugiego i trzeciego garnituru. „Partyzanci" podkreślali swą kombatancką przeszłość w Armii Ludowej, przeciwstawiając swoje życiorysy tym, którzy wojnę spędzili w ZSRR i tylko dzięki temu – powtarzano – uzyskali znaczenie polityczne w PRL.

Pucz i zemsta

Konflikt „krajowców" i „moskali" wybuchł ponownie w nowym kontekście. Ideologia moczarowców – specyficzna mieszanka nacjonalizmu podlana komunistycznym sosem – mieściła w sobie antysemityzm (wyrażany jako antysyjonizm), ksenofobiczną niechęć do wszystkiego, co uznane zostało za niepolskie, uwielbienie dla tradycji wojskowej oraz niechęć do liberalizacji życia politycznego w kraju.

Stronnicy Moczara przystąpili do oczyszczania resortu z oficerów żydowskiego pochodzenia i obsadzania stanowisk swoimi ludźmi, co robił m.in. gen. Wojciech Jaruzelski. Potocznie dowcipkowano, że „kto nie z Mieciem, tego zmieciem". Tak zwana wymiana elit odbywała się pod hasłem „ochrony kontrwywiadowczej" – korzystano z głośnych spraw oficerów wywiadu pochodzenia żydowskiego, którzy zbiegli na Zachód, by skonstruować tezę, że istotne stanowiska państwowe powinni obejmować tylko etniczni Polacy. Szef MSW śledził również kroki swych dawnych przeciwników. Wśród nich był Roman Zambrowski, który w 1948 roku zmusił Moczara do hańbiącej samokrytyki oraz stary znajomy z Lubelszczyzny Leon Kasman.

Od połowy lat 60. na biurko Gomułki stale spływały policyjne meldunki, wskazujące na rosnące zagrożenie ze strony „moskali", którzy mieli „sprzymierzyć się z wrogami PRL". W 1963 roku z członkostwa w Biurze Politycznym zrezygnował Zambrowski, a w 1967 roku w nastroju pomówień o uleganie „tendencjom syjonistycznym", do dymisji ze stanowiska redaktora naczelnego „Trybuny Ludu" zmuszony został Kasman.

Apogeum ofensywy to Marzec '68. Tyle że antysemicka kampania, której inspiratorami byli ludzie Moczara, wbrew oczekiwaniom nie przyniosła ich patronowi zwycięstwa w walce o stanowisko I sekretarza partii. Stało się tak dzięki przytomności umysłu Gomułki. Towarzysz „Wiesław" użył manewru „kopniaka w górę" i wywindował Moczara na formalnie wyższe stanowisko jednego z sekretarzy KC PZPR, nadzorującego aparat bezpieczeństwa, siły zbrojne i wymiar sprawiedliwości.

Zmuszony do opuszczenia gabinetu na Rakowieckiej Moczar zaczął jednak szybko tracić na znaczeniu, a wielu jego dotychczasowych stronników (w tym Stanisław Kania i Wojciech Jaruzelski) zaczęło stawiać na Edwarda Gierka jako następcę Gomułki.

Sen o niedoszłej potędze

W grudniu 1970 roku w Gdańsku i Gdyni lała się krew, a dni rządów Gomułki, który kazał strzelać do robotników, kończyły się w niesławie. W tym czasie Piotr Jaroszewicz, członek Biura Politycznego, spotkał się w Moskwie z radzieckim premierem Aleksiejem Kosyginem, który wyraził głębokie zaniepokojenie sytuacją w Polsce. Zaskakująco wiele miejsca Kosygin poświecił Mieczysławowi Moczarowi: „Czołowym pretendentem do przyjęcia władzy w PZPR [...] jest Moczar. Jest to przewrotny i głęboko zdemoralizowany człowiek. Antysemita, dwulicowiec, mający nieskrywane skłonności dyktatorskie. [...] KPZR będzie odradzała polskim towarzyszom z KC PZPR wysuwanie Moczara na I sekretarza KC PZPR".

Dawne związki z GRU, jak widać, zostały zapomniane. „Mietek" wylądował na stanowisku prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Choć powszechnie uważano wówczas, że jest to stanowisko drugorzędne, Moczar uczynił z niego sprawne narzędzie do kolekcjonowania informacji o nadużyciach ludzi nowej ekipy. Pamiętajmy, że w latach 70. zaczęła się plenić korupcja. Moczar próbował wykorzystać cenne informacje, by jeszcze raz wrócić do gry po sierpniu 1980 roku i powstaniu Solidarności, gdy na kilka miesięcy znów zdołał się przebić do składu Biura Politycznego. Jednak rola „ostatniego sprawiedliwego" ujawniającego przekręty władzy nie była w stanie zamazać złej sławy brutalnego ubeka i organizatora polowania na syjonistyczne czarownice z 1968 roku. Ostateczny polityczny upadek Moczara nastąpił, gdy w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach doszło do przecieku tajnych materiałów NIK na temat majątku przywódców PZPR (w tym Jaruzelskiego), opublikowanych przez paryską „Kulturę" w 1983 roku.

Mieczysław Moczar zmarł 30 lat temu, 1 listopada 1986 roku. Pochowano go w listopadzie ze wszystkimi honorami należnymi kawalerowi Orderu Budowniczych Polski Ludowej, Krzyża Złotego Orderu Virtuti Militari i wielu innych najwyższych odznaczeń państwowych, których w demokratycznym kraju nigdy by mu nie przyznano. Jego prochy spoczęły jednak nie na Powązkach w Alei Zasłużonych, lecz w Rąblowie, na polu partyzanckiej bitwy, podczas której dowodził oddziałem Armii Ludowej.

Mimo niechlubnej przeszłości pełnej wątpliwych moralnie epizodów, ostatnią wolę Mieczysława Moczara można zrozumieć.

Autor jest doktorem historii, publicystą. Specjalizuje się w historii ZSRR lat 1917–1941, a także w tematyce stosunków polsko-żydowskich. Pisał m.in. dla „Liberté!", „Znaku", „Krytyki Politycznej", „Słowa Żydowskiego"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Mimo wielu zmian ideowych trendów w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej Mieczysław Moczar niezmiennie utrzymywał się na powierzchni partyjnej elity. Kilkukrotnie odsuwany na boczny tor wracał do gry z widokami nawet o funkcję I sekretarza KC PZPR. A jednak mimo usilnych starań, nigdy nim nie został.

Znany był ze sceptycyzmu wobec towarzyszy radzieckich, nie ukrywał też oddania idei „polskiej drogi do socjalizmu". Mimo to nie podzielił losu uwięzionych po 1948 r. Władysława Gomułki czy Mariana Spychalskiego. W pierwszej połowie lat 60. postrzegany jako patriota walczący o pamięć żołnierzy AK, niedługo później stał się synonimem hańby Marca '68, uosobieniem brutalności i chamstwa.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku