Tomasz Pietryga: Czy Donald Tusk chce wracać do czasów Mira i Zbycha?

Sklejenie prokonsumenckiego projektu zamrażającego ceny energii z ustawą wiatrakową wygląda na perfidną zagrywkę legislacyjną, która miała ułatwić przyjęcie „na boku” prawa na kilometr pachnącego lobbingiem. Jaką lekcję wyciągnąć z tego powinni Szymon Hołownia, Michał Szczerba i Donald Tusk?

Aktualizacja: 01.12.2023 11:51 Publikacja: 30.11.2023 16:07

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: PAP

Od 15 października państwo dryfuje w związku z wykorzystaniem procedury „trzech kroków” przez prezydenta Andrzeja Dudę i desygnowania na premiera Mateusza Morawieckiego. Ta zagrywka nie ma nic wspólnego z interesem kraju, ma tylko dać czas na dokończenie bieżących interesów politycznych odchodzącej władzy.

Czytaj więcej

Pierwsze zgrzyty w koalicji, czyli sejmowa awantura o wiatraki

Brak nowego rządu praktycznie przez dwa miesiące oznacza swoisty czas bezkrólewia, w którym odpowiedzialność za państwo zaczyna się rozmywać. Sejmowa większość zgłaszając projekt ustawy o zamrożeniu cen energii (przyjęcie projektu PiS byłoby politycznie obciążające), postąpiła słusznie. Czekanie na powołanie nowego rządu Donalda Tuska, co się wydarzy najpewniej w połowie grudnia, i na przedłożenia rządowe takiej ustawy mogłoby doprowadzić do sytuacji, że  przepisy nie weszłyby w życie na czas, czyli przed końcem 2023 roku. Tym bardziej, że projekty rządowe to konieczność przeprowadzenia uzgodnień i konsultacji, a przedłożenia poselskie są znacznie prostsze i szybsze w realizacji. Dość często z tej metody korzystało PiS.

Czytaj więcej

Ceny prądu, gazu i ciepła będą nadal mrożone. Nowa większość chce otworzyć się na giełdę i wiatraki

Ten stan wyższej konieczności w przypadku ustawy o zamrożeniu cen energii oczywiście jest uzasadniony. Ale już nie znajduje uzasadnienia „wrzutka” wiatrakowa, która nie jest pilną, niecierpiącą zwłoki zmianą jednego czy dwóch przepisów, których celem jest wyeliminowanie bez zbędnej zwłoki problemu istotnego dla państwa czy obywateli. To całkiem pokaźna, odrębna regulacja dotyczącą zupełnie innego zagadnienia. Doklejanie jej do projektu zamrażającego ceny energii nie broni się ani z legislacyjnego punktu widzenia, ani merytorycznego.

Niestety waga tych przepisów i związane z nimi kontrowersje mogą nasuwać obawy, że nie był to tylko legislacyjny wypadek przy pracy.

Owa „wrzutka” ułatwia bowiem życie ekologicznym deweloperom, umożliwiając wywłaszczenia osób prywatnych w interesie inwestorów. Zmniejsza wymaganą odległość inwestycji wiatrowych od zabudowań mieszkalnych, a nawet od rezerwatów przyrody i parków narodowych. To poważna zmiana systemową, mocno ingerującą w podstawowe prawa konstytucyjne obywateli, takie jak prywatna własność. Dlatego też uchwalenie tego rodzaju przepisów wymaga wielowarstwowych konsultacji i uzgodnień. Za takie zmiany absolutnie powinien odpowiadać pełnoprawny rząd.

Właśnie dlatego wygląda na to, że w tym przypadku autorzy zmian wiatrakowych sprytnie chcieli je przykryć prokonsumenckim projektem, który bezdyskusyjnie popierają wszystkie siły polityczne. I pod taką przykrywką miały być uchwalone kontrowersyjne przepisy, które trudniej byłoby w takiej sytuacji kwestionować.

To bardzo zły początek legislacyjny nowego Sejmu, który przypomniał dawne czasy, choćby afery hazardowej z 2009 r., kojarzonej głównie z „Mirem” i „Zbychem”. Tamta afera naznaczyła pierwszą kadencję Platformy Obywatelskiej z lat 2007-2011. Zasmuca wypowiedź czołowego polityka KO Michała Szczerby, który w Wirtualnej Polsce przyznał, że podpisał się pod projektem, jednak nie wiedział, że jest tam doklejona również ustawa wiatrakowa.

Cieszy natomiast trzeźwa ocena posłów Lewicy, którzy zauważyli problem – to unaocznia dobre strony kolacji. Autorzy tej wrzutki powinni się koniecznie wytłumaczyć przed opinią publiczną. A marszałek Szymon Hołownia bardziej zwracać uwagę, na to co wpływa pod obrady Sejmu, bo brak doświadczenia z niczego go nie zwalnia. To morał również dla Donalda Tuska, który chyba nie chce przecież budzić demonów z przeszłości.

Czytaj więcej

Nowy projekt ustawy wiatrakowej już w Sejmie

Od 15 października państwo dryfuje w związku z wykorzystaniem procedury „trzech kroków” przez prezydenta Andrzeja Dudę i desygnowania na premiera Mateusza Morawieckiego. Ta zagrywka nie ma nic wspólnego z interesem kraju, ma tylko dać czas na dokończenie bieżących interesów politycznych odchodzącej władzy.

Brak nowego rządu praktycznie przez dwa miesiące oznacza swoisty czas bezkrólewia, w którym odpowiedzialność za państwo zaczyna się rozmywać. Sejmowa większość zgłaszając projekt ustawy o zamrożeniu cen energii (przyjęcie projektu PiS byłoby politycznie obciążające), postąpiła słusznie. Czekanie na powołanie nowego rządu Donalda Tuska, co się wydarzy najpewniej w połowie grudnia, i na przedłożenia rządowe takiej ustawy mogłoby doprowadzić do sytuacji, że  przepisy nie weszłyby w życie na czas, czyli przed końcem 2023 roku. Tym bardziej, że projekty rządowe to konieczność przeprowadzenia uzgodnień i konsultacji, a przedłożenia poselskie są znacznie prostsze i szybsze w realizacji. Dość często z tej metody korzystało PiS.

Opinie Prawne
Marta Milewska: Czas wzmocnić media lokalne, a nie osłabiać samorządy
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Samo podwyższenie zasiłku pogrzebowego to za mało
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Powódź wzmocni zjawisko patroli obywatelskich? Budzą się demony
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Może prezydentowi ręka zadrży