W komentarzu, który ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej” 3 sierpnia 2023 r., redaktor Tomasz Pietryga już w tytule zderza ze sobą dwie istotnie różniące się sprawy dotyczące zdarzeń mających miejsce jakiś czas temu, ale wciąż elektryzujących opinię publiczną. Autor stawia pytanie: „Marika kontra Margot. Dlaczego te dwa wyroki tak się różnią”. Znamienne, że nie wieńczy tytułu znakiem zapytania, zatem pyta, jak mniemam, retorycznie.
Czytaj więcej
Część sędziów zaczęła w swoim orzecznictwie wyrażać niechęć wobec władzy. To zły znak, bo mogą stracić wiarygodność w oczach społeczeństwa. A wraz z nią przymiot bycia sprawiedliwym.
Przy czym nie jest moją intencją dyskutowanie ze stawianymi przez autora w komentarzu wyrazistymi tezami o istnieniu jakiejś swoistej polaryzacji w orzecznictwie sądowym, w którym rzekomo odbija się konflikt pomiędzy sędziami uczestniczącymi w antyrządowych protestach, domagającymi się zmiany władzy a politykami obozu rządzącego. Ten konflikt miałby również konotacje światopoglądowe.
By zachować jakże modny i nieobcy przecież red. Pietrydze symetryzm, ale i elementarną uczciwość erystyczną, musiałbym wszak omawiać w tym miejscu przypadek zasiadającego już drugą kadencję w neo-KRS sędziego, zresztą obecnie jej wiceprzewodniczącego, a zarazem prezesa jednego z sądów apelacyjnych, który stosunkowo niedawno należał w mediach społecznościowych do grupy wyrażającej wprost poparcie dla byłej już pani premier i aktualnie rządzącej partii. Jednakowoż dla mnie daleko bardziej interesujące są wyłącznie karnoprawne aspekty spraw Mariki i Margot.
Kluczowe słowo: rozbój
Opisując czyn, którego dopuściła się Marika Matuszak, i dokonując swoistej oceny kierunku prawomocnego rozstrzygnięcia, które zapadło w tej głośnej sprawie, redaktor Pietryga wręcz imponująco unika nazwania rzeczy po imieniu. I gdyby zdobył się na pewnego rodzaju uczciwą dosadność, sam znalazłby odpowiedź na postawione w tytule swego komentarza pytanie.