W książce „Jak umierają demokracje” profesorowie Uniwersytetu Harvarda D. Ziblatt i S. Levitsky pokazują – na przykładach krajów Ameryki Łacińskiej i Europy - jak w rozciągniętym w czasie procesie, zachowując pozory legalności można na oczach obywateli rozmontowywać demokrację tak, by pomimo formalnego procesu wyborczego mechanizmy demokratyczne przestały działać. Tego typu procesy postępują w Polsce od 8 lat. Połączenie wyborów z referendum, w którym zadane mają być pytania o program partii rządzącej, stanowi wykorzystanie referendum w celu wpłynięcia na wynik wyborów. Użycie czysto demokratycznej instytucji w niedemokratyczny sposób.
Referendum w dniu wyborów - naruszenie konstytucji
By instrumentalnie użyć pytań referendalnych do wpłynięcia na procesy wyborcze, w lipcu br. Sejm uchwalił przepisy dostosowujące ustawę o referendum ogólnokrajowym do Kodeksu wyborczego, które umożliwiają technicznie przeprowadzenie referendum w dniu wyborów. Ujednolicono godziny głosowania, możliwość głosowania przez pełnomocnika i głosowanie korespondencyjne, zmieniono skład rejonowych i okręgowych komisji wyborczych. Nowelizacja jest procedowana (przypomnę, że w tym tygodniu Sejm będzie rozpatrywał senackie „weto”) w czasie tzw. ciszy legislacyjnej, co samo w sobie narusza konstytucję. Uznał tak Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 28 października 2009 r. (sygn. akt Kp 3/09): „Konieczność zachowania co najmniej sześciomiesięcznego terminu, w którym nie są dokonywane ważne zmiany w prawie wyborczym (…) jest nieusuwalnym co do zasady normatywnym składnikiem treści art. 2 Konstytucji”.
Czytaj więcej
Każdy głosujący 15 października wyborca może odmówić przyjęcia którejkolwiek z trzech kart do głosowania: do Sejmu, Senatu lub referendum – wyjaśnia Wojciech Hermeliński, były szef PKW, sędzia TK w stanie spoczynku.
Strata pieniędzy
Jeśli dojdzie do referendum w dniu wyborów, oba głosowania będą odbywać się w tych samych komisjach wyborczych, a karty będą wrzucane do tych samych urn. Przy czym, aby referendum zostało uznane za wiążące, frekwencja w nim musi przekroczyć 50 proc. (art. 125 ust. 3 konstytucji). Oznacza to, że konstytucja w przypadku referendum – inaczej niż w przypadku wyborów parlamentarnych – przewiduje mechanizm „głosowania nogami”. Jeśli bowiem obywatele uznają przedmiot referendum za zbędny, nieistotny lub pozorny, referendum będzie – zgodnie z mechanizmem konstytucyjnym – po prostu niewiążące, a cała kampania referendalna będzie czystą stratą pieniędzy publicznych. Polityczna odpowiedzialność z marnotrawstwo spaść powinna na siłę polityczną inicjującą nieudane referendum.
Inaczej jednak będzie, gdy pytania referendalne dotyczą kluczowych zagadnień, które partia polityczna dysponująca aktualnie większością parlamentarną i mająca realny wpływ na uruchomienie i kształt referendum, zamierza uwypuklić w toku kampanii wyborczej do parlamentu (taki charakter zdają się mieć mniej lub bardziej sensowne ogłoszone publicznie pytania o: „wyprzedaż” przedsiębiorstw państwowych, wiek emerytalny czy relokację uchodźców). W takim wypadku spożytkowane na kampanię referendalną środki finansowe zostają po prostu wykorzystane w innym celu, niż referendum, tj. na kampanię wyborczą do parlamentu.