Być może piszącym Polski Ład 30-latkom, bo w takim wieku są odpowiedzialni za program wiceministrowie finansów, wydaje się, że jedyny koszt utrzymania dziecka wiąże się z zakupem pampersów i czesnym za przedszkole. Otóż jest inaczej. Wydatki rodziców rosną wraz z wiekiem dziecka. Od ubrań, żywności zaczynając, na wydatkach na szkoły, kursy i studia kończąc. Wie o tym każda mama i każdy tata.
Wspomniani urzędnicy przedstawiają nowe zwolnienia podatkowe dla rodzin 4+ jako ukłon w stronę wielodzietnych. Perfidia przyjętego rozwiązania polega na tym, że rodzice tracą ulgę, jeżeli dziecko – 18-, 20- czy 24-latek (bo za granicę dziecięctwa przyjęto 25. rok życia) – zarobi w ciągu roku nieco ponad 3089 zł. Przyjęcie takiej interpretacji przepisów powoduje, że automatycznie większość rodziców dzieci już pełnoletnich będzie miała problem ze skorzystaniem z ulgi. Jeśli skorzystają ze zwolnienia w trakcie roku, po jego zakończeniu grozi im konieczność zwrócenia fiskusowi sporej kwoty.
W wyobraźni urzędników 18-latkowie i starsi to najwyraźniej albo osoby w pełni samodzielne, niebędące już na utrzymaniu rodziców, albo zamknięte w bańce u mamy i taty, niepodejmujące żadnej aktywności. Tymczasem dorywcza praca u młodych ludzi jest dzisiaj czymś naturalnym. Pracują w fast foodach, sklepach, udzielają korepetycji, a w sezonie zbierają truskawki. Bardzo łatwo przekroczyć limit owych nieco ponad 3 tys. zł rocznie.
Taka konstrukcja ulgi nie tylko jest perfidna, ale też społecznie szkodliwa i demoralizująca. Może skłonić niektóre osoby do kombinowania i niewykazywania swoich dochodów. W ten sposób państwo samo zachęca młodego człowieka do bycia nieuczciwym już na samym początku dorosłego życia. Nie zachęca też młodych ludzi do aktywności zawodowej w czasie nauki, stawiania pierwszych kroków w biznesie czy na rynku pracy.
Na kolorowych billboardach zwolnienia podatkowe dla wielodzietnych rodzin wyglądają bardzo atrakcyjnie. Państwo buduje się jednak na wiarygodności, a nie na piarowskich sztuczkach. Rząd przez lata mówił o trosce, jaką otacza duże rodziny. Teraz swoją propagandową zagrywką zagrał im na nosie.