Teraz mogą oni informować o swojej działalności (np. że specjalizują się w sprawach gospodarczych), ale nie mogą przekonywać (np. w prasie czy telewizji), że są w tym najlepsi i to właśnie z ich usług należy skorzystać. Ponoć poluzowanie zasad etyki w tej materii pomogłoby m.in. młodszym prawnikom, którzy dopiero zaczynają świadczyć usługi i trudniej im się przebić na zapchanym rynku.
Czy rzeczywiście? Młodym by to w niczym nie pomogło, bo jeśli ich nie stać na utrzymanie kancelarii, to nie będzie ich też stać na reklamę. Jeśli reklamowe otwarcie miałoby komukolwiek pomóc, to raczej starym wygom, i to tym z tzw. parciem na szkło. W zawodach prawniczych są przecież prawnicze „gwiazdy" zahaczające o celebryctwo i znani komentatorzy – specjaliści od wszystkiego. Również od tego, na czym się kompletnie nie znają.
Stany Zjednoczone są świetnym przykładem tego, w jakim kierunku podąża prawnicza reklama przy owych gwiazdorskich zapędach. Słynny był m.in. billboard, na którym mecenas Corri Fetman, specjalistka od rozwodów, niegdyś pozująca dla „Playboya", radziła: „Życie jest krótkie. Rozwiedź się". Reklamy zostały usunięte nawet nie z powodu zdjęć, jakimi zostały opatrzone (a mogłyby one spokojnie promować jakiś sex-shop), ale na skutek owej rozwodowej zachęty.
Inny przykład to Bryan Wilson – teksański prawnik, który specjalizuje się w prawie karnym, ale też, nie wiem czy nie bardziej, w reklamach wideo w internecie. Występuje w nich jako Law Hawk, czyli Jastrząb Prawa. Adwokat jeździ w nich m.in. na motocyklu na jednym kole, a jego filmowe występy są połączeniem niebywałego kiczu i absurdu.
Tych dwoje amerykańskich prawników zgodnie przyznaje, że reklamy zapewniły niebywałe wzięcie ich kancelariom. Sądzą państwo, że polscy prawnicy by na to nie poszli? Na pewno?