Opada kurz po szkolnej batalii. Wydaje się, że można już podsumować, co się stało, a właściwie, co się nie stanie. Niestety, choć konflikt się tli, matury przed nami, jednak można być pewnym, że spór zakończy się wynikiem niekorzystnym dla polskiej edukacji. I to wcale nie dlatego, że nauczyciele „przegrali". Przegrali wszyscy. Ale zacznijmy od początku.
Z politowaniem można obserwować akademicką dyskusję, czy strajk nauczycieli był polityczny, czy był tylko głosem rozpaczy pracowników oświaty. W dzisiejszej Polsce każdy spór jest sporem politycznym. Wojna polsko-polska nie pominie żadnego konfliktu – od razu dzieli Polaków na lepszy i gorszy sort. Magnes polskiej polityki ma tylko dwa bieguny. Jeśli coś się dzieje w Polsce, nasz rodak musi się opowiedzieć po którejś ze stron, nawet jak nie chce – wojna go wypatrzy i osadzi w wybranej roli.
Przykład. Ostatnio oglądałem dyskusję pod internetowym newsem, że gdzieś tam, lata świetlne stąd, odkryto planetę podobną do Ziemi i być może nadającą się do zamieszkania. No już myślałem, że przy takim temacie odpocznę od polskich swarów. Gdzież tam! Już w drugim wpisie przeczytałem, że to fajnie z tą planetą, bo dzięki niej wiadomo, gdzie ześle się pisowskie plemię po niewątpliwym zwycięstwie anty-PiS-u. W ten sposób wojna polsko-polska rozprzestrzeniła się już na kosmos...
Bilans starcia
Dwie strony tego konfliktu zdominowały spór. Pisowski rząd i nauczyciele. Popatrzmy więc na wynik starcia. PiS miał dobre badania opinii publicznej i powtarzał je codziennie, wiedział więc, że przedłużanie się tego konfliktu działa na jego niekorzyść. Polacy nie bardzo godzili się na to, by ich dzieci zostały zakładnikami. ZNP obiecał, że protest ma być „zauważalny i odczuwalny", wybrał więc najbardziej krytyczny moment na strajk – egzaminy, klasyfikacje i matury.
I Polacy to zauważyli, ale ocenili jako sytuację, gdy chirurg po otwarciu pacjenta na stole operacyjnym odstąpił od kontynuowania operacji i poszedł do pokoju lekarzy pograć sobie na gitarze, śpiewając protest songi o godności zawodu i walce o dobro pacjenta. Samobójcze oświadczenia protestujących nauczycieli, którzy eskalowali protest, używając bezpośrednich gróźb wobec przyszłości swoich podopiecznych, już tylko dołowały sondaże poparcia strajku. PiS pomógł sobie – mniejsza, czy świadomie czy nie – prowokując nauczycieli dofinansowaniem bydła oraz podnosząc temperaturę antynauczycielskiego przekazu w mediach publicznych.