O ewolucji robotów pisał już Stanisław Lem. Najciekawiej i w sposób najbardziej oddziałujący na wyobraźnię przedstawił hipotezę samoorganizacji maszyn w książce „Niezwyciężony".
Sztuczna inteligencja miałaby zdolność do obsługi siebie samej. Do napraw, rozwoju, nauki, adaptowania do nowych warunków – do wszystkiego. Ten skomplikowany proces, który jest niemożliwy do wykonania dla komputerów na obecnym poziomie rozwoju w świecie opisanym przez Lema był możliwy dzięki rozbiciu inteligencji na mikroorganizmy. Roboty były w stanie szybko reagować na każdą ewentualność przez to, że przypominały mrówki lub pszczoły. Małe, szybkie, niezmiernie mobilne i przede wszystkim potrafiące łączyć swoje mikromózgi w większe twory urządzenia miały praktycznie nieograniczoną moc.
Fikcja może stać się prawdą
„Niezwyciężony" Lema to fikcja, ale kto wie, ile z wymyślonego świata może stać się rzeczywistością. W końcu mikromózgi organizujące się w większe całości to algorytmy, które przechowują swoje doświadczenia w chmurze. Podobnie mają działać roboty zdolne do odczuwania emocji, które niedługo wprowadza na rynek japoński SoftBank.
Czytanie ludzkich potrzeb ma stworzyć z nich idealne roboty do pomocy dzieciom i osobom starszym. Wymiana informacji o użytkownikach dokonuje się także w chmurze w sieciach czujników monitorujących parametry inteligentnych domów. Urządzenia w rodzaju termostatów Nest, które ostatnio przejął Google, wiedzą o swoich właścicielach wszystko i płynnie dostosowują się do ich wymagań i trybu dnia. Układy scalone podlegają ciągłej miniaturyzacji, dlatego mechaniczne mrówki z kart powieści mogą niedługo stać się towarzyszem naszego życia. Być może także gwarantem jego dobrej jakości.
Świat zmierza ku osiąganiu coraz mniejszego przyrostu naturalnego, a najbardziej rozwinięte gospodarki siwieją w coraz szybszym tempie. Roboty będą potrzebne do opiekowania się ludźmi.