Skarżąc się, protestując i regularnie grożąc paraliżem kraju, rolnicy chętnie odwołują się do dobrze znanego hasła historycznego „Żywią y bronią”, które ma zgrabnie tłumaczyć ich kluczowe dla narodu funkcje i uzasadniać ich klasowe pretensje.
Kmiecie, włościanie i chłopi. Dlaczego nikt się nie przyznawał do chłopskich korzeni
Mają za sobą długie dzieje trudnych relacji z nierolniczą częścią społeczeństwa i długą historię specyficznego nazewnictwa. Najpierw byli „kmieciami”, co dzisiaj uważa się za lekceważące. A przecież kmiecie ładnie zapisali się w literaturze staropolskiej, jako bohaterowie najstarszej polskojęzycznej satyry wierszowanej. Anonimowy utwór z końca XV w., zaczynający się od słów „Chytrze bydlą z pany kmiecie…” opisuje sposoby sabotowania przez nich pańszczyzny.
Czytaj więcej
Prawdziwy rolnik i Polak nie popiera agresji Rosji na Ukrainę – mówi Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.
Potem przyszedł czas na „włościan” i „chłopów”, którzy też mają swoje wiekopomne strofy z chłopomańską kulminacją u Wyspiańskiego, który uznał, że zakorzeniony w piastowskich pradziejach „Chłop potęgą jest i basta!”. Politycznie stali się pozorną potęgą w PRL-u, który jednak tylko deklaratywnie opierał się na wiodącej roli „sojuszu robotniczo-chłopskiego”. Polacy wychwycili ten fałsz oficjalnej propagandy, toteż nikt się nie przyznawał do chłopskich korzeni.
Powrót chłopomanii: „Ludowa historia Polski” i „Chłopki”
XXI w. przyniósł nawrót chłopomanii, zainicjowanej przez znaczące publikacje – np. „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego i „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak. Modę wzmocniły oscarowe ambicje animowanej wersji noblowskich „Chłopów” Reymonta. To powtórne odkrycie chłopów przyszło jednak za późno, bo w międzyczasie sami przedstawiciele klasy producentów żywności uznali to określenie za obraźliwe. Chcą więc być nazywani „rolnikami” i żadnemu przedstawicielowi elity nie przyjdzie dziś do głowy politycznie niepoprawne przypominanie nazwy skazanej na wyrugowanie z oficjalnego języka.