Przemysław Urbańczyk: Żywią y szantażują. Jak rolnicy biorą nas za zakładników i wymuszają poparcie

Nie przypominam sobie roku bez jakiejś klęski: suszy albo nadmiaru deszczu; zimy zbyt mroźnej albo zbyt ciepłej; świńskiej górki albo świńskiego dołka. Od kiedy pamiętam chłopi, pardon le mot, rolnicy mają zawsze pod górkę. Cud, że jeszcze w ogóle istnieją.

Publikacja: 30.05.2024 20:21

Narracja rolniczego buntu (poza słusznymi pretensjami o brak kontroli nad wwozem ukraińskich zbóż) j

Narracja rolniczego buntu (poza słusznymi pretensjami o brak kontroli nad wwozem ukraińskich zbóż) jest mało przekonująca dla ludzi pracujących poza produkcją żywności.

Foto: Fotorzepa/ Marian Zubrzycki

Skarżąc się, protestując i regularnie grożąc paraliżem kraju, rolnicy chętnie odwołują się do dobrze znanego hasła historycznego „Żywią y bronią”, które ma zgrabnie tłumaczyć ich kluczowe dla narodu funkcje i uzasadniać ich klasowe pretensje.

Kmiecie, włościanie i chłopi. Dlaczego nikt się nie przyznawał do chłopskich korzeni

Mają za sobą długie dzieje trudnych relacji z nierolniczą częścią społeczeństwa i długą historię specyficznego nazewnictwa. Najpierw byli „kmieciami”, co dzisiaj uważa się za lekceważące. A przecież kmiecie ładnie zapisali się w literaturze staropolskiej, jako bohaterowie najstarszej polskojęzycznej satyry wierszowanej. Anonimowy utwór z końca XV w., zaczynający się od słów „Chytrze bydlą z pany kmiecie…” opisuje sposoby sabotowania przez nich pańszczyzny.  

Czytaj więcej

Protest rolników. Szczepan Wójcik: Nie protestujemy przeciwko rządowi

Potem przyszedł czas na „włościan” i „chłopów”, którzy też mają swoje wiekopomne strofy z chłopomańską kulminacją u Wyspiańskiego, który uznał, że zakorzeniony w piastowskich pradziejach „Chłop potęgą jest i basta!”. Politycznie stali się pozorną potęgą w PRL-u, który jednak tylko deklaratywnie opierał się na wiodącej roli „sojuszu robotniczo-chłopskiego”. Polacy wychwycili ten fałsz oficjalnej propagandy, toteż nikt się nie przyznawał do chłopskich korzeni. 

Powrót chłopomanii: „Ludowa historia Polski” i „Chłopki”

XXI w. przyniósł nawrót chłopomanii, zainicjowanej przez znaczące publikacje – np. „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego i „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak. Modę wzmocniły oscarowe ambicje animowanej wersji noblowskich „Chłopów” Reymonta. To powtórne odkrycie chłopów przyszło jednak za późno, bo w międzyczasie sami przedstawiciele klasy producentów żywności uznali to określenie za obraźliwe. Chcą więc być nazywani „rolnikami” i żadnemu przedstawicielowi elity nie przyjdzie dziś do głowy politycznie niepoprawne przypominanie nazwy skazanej na wyrugowanie z oficjalnego języka. 

Bez względu na historyczne zaszłości i zawiłości nazewnicze trudno zaprzeczyć ważnej roli producentów żywności w funkcjonowaniu współczesnego państwa, o czym ostatnio sami skutecznie nas przekonują. Aliści ich powtarzające się protesty prowokują liczne wątpliwości narzucające się obserwatorowi ulicznemu. 

Dlaczego miasta nie kupują rolniczego buntu

Narracja rolniczego buntu (poza słusznymi pretensjami o brak kontroli nad wwozem ukraińskich zbóż) jest mało przekonująca dla ludzi pracujących poza produkcją żywności. Wszak jej wytwórcy jako jedyni dostają z Unii Europejskiej pieniądze za sam fakt uprawiania konkretnego zawodu, a dokładniej uprawiania ziemi. Żaden rzemieślnik z takich dopłat nie korzysta. Wszak rolnicy nie pokrywają wszystkich kosztów funkcjonowania Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, co oznacza, że wszyscy składamy się na ich renty i emerytury. Wszak pogoda ma wpływ nie tylko na produkcję żywności, ale tylko stamtąd dochodzą głosy, że odpowiedzialność za to immanentne ryzyko ich zawodu ma ponosić państwo, czyli my wszyscy.

Czytaj więcej

Problemy polskich rolników. Kogo obwiniają Polacy? Sondaż

Żyję już dosyć długo, ale nie przypominam sobie roku bez jakiejś klęski: suszy albo nadmiaru deszczu; zbytniego zimna albo zbytniego gorąca; zimy zbyt mroźnej albo zbyt ciepłej; świńskiej górki albo świńskiego dołka; cen na coś zbyt wysokich albo zbyt niskich; zbyt małego eksportu lub zbyt dużego importu. Od kiedy pamiętam chłopi, pardon le mot – rolnicy, mają zawsze pod górkę. Cud, że jeszcze w ogóle istnieją.

Ich dzisiejsza bezwzględność w egzekwowaniu swoich racji ma niewątpliwie wydźwięk walki klasowej wspartej użyciem siły, chociaż jeszcze nie przemocy. Swoje protesty umiejętnie wspierają szantażem emocjonalno-historycznym, który ma nakazywać bezwarunkowy szacunek dla żywicieli i obrońców. A przecież ten raptem jeden sztandar z czasu insurekcji, który naczelnik Kościuszko nadał kosynierom krakowskim 16 sierpnia 1794 r., miał funkcję czysto symboliczną. Umieszczone na nim nośne hasło „Żywią y bronią” ma dzisiaj niewiele większą wartość niż legenda o chłopskim pochodzeniu protoplasty dynastii piastowskiej.

Przywileje rolników? Na chłopski rozum to niesprawiedliwe

Dzisiejsi rolnicy wytwarzają tylko kilka procent PKB, ale część z nich (ta najbogatsza?) co i rusz paraliżuje kraj, domagając się od państwa, czyli od nas wszystkich, gwarancji solidnych zysków. Jasne, że bezpieczeństwo żywnościowe jest kluczem do niezależności, ale na razie mamy problemy, nie z brakiem, lecz z gigantyczną nadprodukcją. Miliardy jajek, megalitry mleka, miliony ton mięsa, masła, zbóż warzyw i owoców znacznie przekraczają krajowe potrzeby, co skutkuje m.in. gigantycznym marnotrawstwem żywności.

Miarą chłopskiego sukcesu zdaje się być tylko ilość – często kosztem jakości. Coraz lepsze maszyny, coraz więcej chemii i coraz bardziej sztuczne pasze przekładają się na coraz większe hałdy żywności, której zyskowną sprzedaż ma zagwarantować państwo. Górnikom, którzy usypują niesprzedawalne hałdy słabego, ale drogiego węgla, stawia się jasne granice czasowe na przystosowanie się do wymagań ekologii i ekonomii. I potężne lobby górnicze musiało to zaakceptować, choć bardzo niechętnie.

Czytaj więcej

Estera Flieger: Nowy wielkomiejski fetysz. Jak „Chłopki” stały się modnym gadżetem

Tymczasem nikt nie mówi chłopom,  pardon le mot – rolnikom, żeby się przekwalifikowali czy też zmniejszali swoją produkcję. Słuszny ekologicznie unijny program renaturyzacji nadmiaru ziem rolniczych wywołał taki opór, że skłoniło to polski rząd do jego zakwestionowania. Nieśmiała próba wymuszenia przez UE odłogowania zaledwie 4 proc. areału upraw sprowokowała wręcz furię rolników, którzy w ogóle nie zamierzają rozmawiać o ograniczaniu swojej coraz bardziej problematycznej produkcji, z której zbytem są coraz większe problemy.

Nieśmiała próba wymuszenia przez UE odłogowania zaledwie 4 proc. areału upraw sprowokowała wręcz furię rolników, którzy w ogóle nie zamierzają rozmawiać o ograniczaniu swojej coraz bardziej problematycznej produkcji

Dlaczego właśnie oni mają mieć państwową gwarancję solidnych zysków, której nie dostają setki tysięcy innych producentów? Rozmaitych wariantów ryzyka nie brak przecież w wielu innych zawodach. Przedsiębiorca, który wyprodukuje swoich butów za dużo lub w modelach, które nie znajdą nabywców, albo nie trafi z ofertą w pogodę, musi sam ponosić skutki swoich decyzji. Sam musi się borykać ze swoimi problemami, musi płacić składki zdrowotno-emerytalne, a UE nie oferuje mu bezwarunkowych dotacji. Na chłopski rozum to nie jest sprawiedliwe!

Przemysław Urbańczyk

Przemysław Urbańczyk

Foto: mat. prywatne

Autor

Przemysław Urbańczyk

Mediewista i archeolog, profesor UKSW w Warszawie i PAN

Skarżąc się, protestując i regularnie grożąc paraliżem kraju, rolnicy chętnie odwołują się do dobrze znanego hasła historycznego „Żywią y bronią”, które ma zgrabnie tłumaczyć ich kluczowe dla narodu funkcje i uzasadniać ich klasowe pretensje.

Kmiecie, włościanie i chłopi. Dlaczego nikt się nie przyznawał do chłopskich korzeni

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę