Rozszerzenie Unii Europejskiej w roku 2004 było bezapelacyjnie wielkim sukcesem. Nowe kraje członkowskie bardzo zwiększyły swoje PKB (Polska według raportu PEKAO aż dwukrotnie), a my w wielu obszarach gospodarki staliśmy się europejskim liderem. Nieźle też przyswajaliśmy unijne fundusze (w porównaniu np. z Rumunią i Bułgarią), co najlepiej chyba obrazuje skokowy wzrost jakości naszych dróg - zarówno autostrad, jak i tych lokalnych. Polska miała też swoje znaczące momenty w definiowaniu europejskiej polityki - europejska polityka sąsiedztwa wobec partnerów ze Wschodu była dużo sprawniejsza niż ta wobec sąsiadów z Południa. Firmowane przez Radka Sikorskiego Partnerstwo Wschodnie to realny efekt tej aktywności. Choć nie doprowadziło ono Ukrainy do członkostwa w Unii, pokazało one krajom byłego ZSRR realną alternatywę w duchu najlepszych tradycji polskiej polityki wschodniej.
Polska odegrała ważną rolę w Unii Europejskiej
Dwóch Polaków objęło najwyższe stanowiska w strukturach europejskich, a Jerzy Buzek zdefiniował unijną politykę energetyczną. I choć nie zdołał przekonać Unii do zablokowania Nord Stream II, to odegrał wielką rolę w przygotowaniu Unii do rezygnacji z rosyjskiej ropy i gazu, co okazało się pomocne po 24 lutego 2022 roku.
Czytaj więcej
Należy skończyć z podejściem, w którym w czasie „pogody” królują narodowe egoizmy, a tylko gdy nadciąga „burza”, stolice przypominają sobie o Unii, oczekując solidarności od innych.
Nowe kraje członkowskie nie zablokowały procesu decyzyjnego Unii. Nawet otwarcie antyunijne Węgry Orbána (a także Polska do grudnia 2023 roku) nie sparaliżowały Unii - kultura konsensusu udzieliła się rządom nowych krajów członkowskich bardzo szybko.
A jednak czujemy, że ten prawdziwy obraz z powyższych paragrafów jest niepełny. Unia Europejska w 20 lat po rozszerzeniu dalej skrywa w sobie bliznę po dawnym podziale, a w wielu krajach członkowskich, w tym w Polsce rośnie sceptycyzm wobec UE, którego najlepszym symbolem są chyba rolnicy protestujący w całej Europie, z Brukselą włącznie.