W tym tygodniu zobaczyliśmy w Sejmie zupełnie innego Donalda Tuska niż tego, którego znaliśmy z lat 2007-2014. Tuska, który dziś zdaje się rozumieć, że to błędy jego polityki z tamtych lat były przyczyną tego, że przez osiem ostatnich lat Polską rządziła ekipa Jarosława Kaczyńskiego. Tego samego Kaczyńskiego, który w poniedziałek wieczorem w przypływie politycznego szaleństwa zarzucił Tuskowi agenturalność na rzecz Niemiec. Po takim wybryku sfrustrowanego przegraną prezesa PiS każde exposé wyglądałoby na swoisty powrót do normalności.
Jakie było główne przesłanie exposé Donalda Tuska?
W przeciwieństwie do wystąpienia sprzed 16 lat Donald Tusk nie składał w trzygodzinnej przemowie setek obietnic. Tym razem przedstawił raczej opowieść o Polsce, jaką chciałby zbudować. Dlatego przetykał swe wystąpienie symbolami. Pierwszym było nadanie symbolicznej nazwy nowemu układowi rządzącemu: „Koalicji 15 października”. To politycznie sprytne zagranie, bo jeśli nazwa się przyjmie, będzie dla KO, Trzeciej Drogi i Lewicy odwołaniem do gigantycznego mandatu demokratycznego, jaki dostały od wyborców siły popierające ten rząd.
Czytaj więcej
PiS, przedłużając tak bardzo, jak to było tylko możliwe, proces przekazania władzy nowej większości, chciał pozbawić Donalda Tuska i jego gabinet miesiąca miodowego. Jednak wygłaszając exposé, Donald Tusk zrobił wiele by do tego entuzjazmu powrócić.
Drugim symbolem było odwołanie się do listu Piotra Szczęsnego, który kilka lat temu popełnił samobójstwo, protestując w ten sposób przeciw rządom PiS. Ten fragment wywołał największe chyba kontrowersje szczególnie w kontekście poważnych problemów ze zdrowiem psychicznym Polaków, zwłaszcza ludzi młodych. Krytycy Tuska zwracali uwagę, że publiczne chwalenie osób, które odebrały sobie życie, może zostać odebrane jako afirmacja takich desperackich zachowań.
Tusk zasiał wiatr i zebrał burzę w postaci kontrataku ze strony Mariusza Błaszczaka z PiS. Były minister obrony narodowej przywołał list pożegnalny człowieka, który popełnił samobójstwo za poprzednich rządów Donalda Tuska. Może mnie ktoś przezywać symetrystą, ale uważam, że jeśli polityka ma być lepsza niż za czasów PiS, Sejm nie powinien być miejscem, w którym parlamentarzyści przerzucają się pasującymi im cytatami z osób, które popełniły samobójstwo – bez względu na to, czy robi to PO czy PiS.