Buras: Granice propagandy

Polityka oparta na manipulowaniu nastrojami społecznymi nie jest działaniem na rzecz bezpieczeństwa Polski, lecz godzi wprost w polską rację stanu – pisze publicysta.

Aktualizacja: 18.01.2018 21:59 Publikacja: 17.01.2018 17:16

Buras: Granice propagandy

Foto: Adobe Stock

Nowy rok zaczął się w polskiej polityce od głośnego pomysłu Andrzeja Zybertowicza, ideologa PiS i doradcy prezydenta, by utworzyć Maszynę Bezpieczeństwa Narracyjnego (MaBeNa) i budować lepszy wizerunek „dobrej zmiany" w kraju i za granicą. Krytycy mówią o nowym komitecie propagandy, autor pomysłu o bezpieczeństwie Polski. Jak zwał, tak zwał. Maszyna, o której mówi pan profesor, jest już w fazie rozruchu. Doskonałym przykładem tego, jak rząd PiS dba o „bezpieczeństwo narracyjne" nazwane dla niepoznaki „bezpieczeństwem państwa", jest tekst Stanisława Żaryna, naczelnika wydziału w Kancelarii Premiera, opublikowany w „Rzeczpospolitej" pod koniec ubiegłego roku, a poświęcony polityce wobec uchodźców.

Żaryn przedstawia rząd PiS jako obrońcę Polski przed zgubnym projektem „masowej relokacji" migrantów. Forsują ją unijni decydenci i przywódcy niektórych krajów UE, którzy „działają tak, jakby nie rozumieli, że mamy do czynienia z nieznanym wcześniej zjawiskiem". Polegać on miałby na pojawieniu się nowej kategorii „imigrantów socjalnych", którzy w przeciwieństwie do uchodźców czy migrantów ekonomicznych nie szukają ochrony przed prześladowaniami lub pracy, lecz chcą korzystać z zachodniego „socjalu". W dodatku obecna „presja migracyjna" to skutek prób celowej destabilizacji Europy. Migranci są w tej optyce tylko narzędziem nacisku na Europę używanym przez Rosję czy Turcję, nie zaś ludźmi dążącymi do poprawy swego losu.

Rząd PiS, twierdzi Żaryn, robi w kwestii rzeczywistej pomocy dla „prawdziwych" uchodźców (wspieranie ich w krajach pochodzenia) „więcej niż unijni promotorzy relokacji". I ma inne recepty, które wystarczy podjąć, by problem nielegalnej migracji przestał istnieć: „Potrzebne są również działania ofensywne: morskie kanały używane przez przemytników ludzi powinny być zamykane, łodzie należałoby zawracać, zaś tych, którzy przybywają na teren UE, odsyłać z granicy".

Kłamstwa i dobre samopoczucie

Obraz, jaki kreśli Żaryn, to propaganda w czystej postaci. Ma na celu wspieranie „bezpieczeństwa narracyjnego" PiS poprzez wmawianie obywatelom, że wszelkie wątpliwości moralne dotyczące polityki rządu PiS wobec uchodźców są nieuzasadnione, zaś ten działa w interesie kraju. Tymczasem ani jedno, ani drugie nie jest zgodne z prawdą.

Nie trzeba mieć dostępu do tajnych materiałów, by wiedzieć, że kryzys migracyjny w 2015 roku (kiedy napłynęło do Europy około miliona uchodźców), spowodowany był przede wszystkim wojną w Syrii i destabilizacją Bliskiego Wschodu, duży zaś napływ uchodźców oraz migrantów z Afryki Subsaharyjskiej wynika z dramatycznej sytuacji demograficznej, kurczenia się zasobów wody i wojen. Teza celowej destabilizacji Europy jako głównej przyczyny migracji to teoria spiskowa na użytek narracji polskiego rządu.

To, że dotychczasowe kategorie stosowane do opisu migrantów przestają być adekwatne do współczesnych realiów, nie ulega wątpliwości. Czy ludzie uciekający do innych krajów w poszukiwaniu możliwości fizycznego przeżycia z powodów ekonomicznych lub klimatycznych (tzw. survival migrants) to uchodźcy w rozumieniu współczesnego prawa międzynarodowego? Dzisiaj warunkiem otrzymania azylu jest fakt prześladowania politycznego.

Ale, jak pisze Stefano M. Torelli w niedawnej analizie European Council on Foreign Relations, zmiany klimatyczne to coraz częstszy powód ruchów migracyjnych, zwłaszcza z Afryki Subsaharyjskiej (skąd przybywa dzisiaj zdecydowana większość migrantów do Europy). Jezioro Czad, które stanowi źródło wody dla 25 milionów ludzi, zmniejszyło się w ostatnich 50 latach o 90 proc. Już do tej pory z tego powodu uciekło z tego regionu ponad 2,5 miliona ludzi. O tym, jakie konsekwencje w prawie międzynarodowym i azylowym należy wyciągnąć z tych procesów, należy dyskutować. Pisanie w tym kontekście o „imigrantach socjalnych" jest naigrywaniem się z losu milionów ludzi.

Całkowitą nieprawdą jest, że odmawiając przyjmowania uchodźców w ramach relokacji, Polska z naddatkiem rekompensuje swoją postawę finansowo. Powołany w 2015 roku Fundusz Powierniczy dla Afryki, jeden z najważniejszych instrumentów UE będący odpowiedzią na kryzys uchodźczy, to 3 mld euro, z czego lwia część pochodzi z budżetu UE. Do końca listopada wszystkie kraje członkowskie wpłaciły nań w sumie 200 mln euro, z czego Polska 1,1 mln (nieco więcej niż 0,5 proc.), sytuując się na 18 miejscu pośród 28 państw UE. Włochy wydały ponad 100 mln, a Niemcy 33 mln. Razem z krajami Wyszehradu Polska zapowiedziała w grudniu znaczące zwiększenie wkładu (wspólnie o 34 mln euro), ale nawet realizując tę zapowiedź, nie staniemy się liderem.

Podobnie jest z funduszem dla Syrii, na który Polska wpłaciła 4,2 mln euro (na 105 mln składek całej UE). Zaś opinia premiera Morawieckiego, wygłoszona na zakończenie konferencji prasowej w Brukseli, że zmniejszenie się liczby migrantów z Afryki Północnej to świadectwo skuteczności polskich działań, jest obrazą zdrowego rozsądku.

Cała prawda o relokacji

Także w przypadku osławionej relokacji rzeczywistość nijak ma się do propagandy. Dyskutowany dzisiaj między państwami członkowskim model relokacji to mechanizm, który stosowany byłby tylko w sytuacjach awaryjnych i dotyczył nie więcej niż 200 tys. uchodźców rocznie. Jeśli takie rozwiązanie zostałoby przyjęte, do Polski trafić mogłoby maksymalnie kilkanaście tysięcy osób w ciągu roku. Można się zasadnie spierać, czy taki mechanizm jest dobrym rozwiązaniem, ale straszenie „masową" relokacją to czysta dezinformacja.

PiS troskliwie buduje także narrację przedstawiającą nasz rząd jako adwokata obrony granic zewnętrznych UE zwolennikom polityki „otwartych drzwi" w UE. Ale taka opozycja istnieje wyłącznie w skryptach MaBeNy. Wszystkie kraje UE wspierają wysiłki na rzecz wzmocnienia Frontexu (unijnej agencji ochrony granic), chcą lepszej kontroli i sprawniejszych procedur. Ale proste jak konstrukcja cepa recepty dobrze działają w świecie propagandy, nie nadają się natomiast do rozwiązywania najbardziej skomplikowanych pod względem humanitarnym i praktycznym problemów.

Zawracanie łodzi z ludźmi, którym w konsekwencji grozi śmierć lub prześladowanie (a tak jest zazwyczaj niezależnie od motywacji migrantów do ryzykowania życia) jest zbrodnią, przedstawianie zaś go bez mrugnięcia okiem jako instrumentu polityki to moralna kompromitacja. Odsyłanie migrantów z granicy UE to typowa sugestia „wujka Dobra Rada". Funkcjonująca już przecież od lat polityka readmisji (odsyłanie osób, które nie otrzymały azylu w UE) działa tak słabo, bo kraje, z których pochodzą migranci nie chcą przyjmować ich z powrotem. Rząd PiS nie przedstawił żadnego pomysłu, jak je do tego zachęcić.

To nie zamykanie granic Unii, lecz lepsze zarządzanie nimi jest kluczem do sukcesu. Jak piszą eksperci Mattia Toaldo (ECFR) czy Gerald Knaus, pomysłodawca porozumienia UE–Turcja, Unia powinna skupić się na współpracy z krajami, z których pochodzi większość migrantów (w tej chwili afrykańskich). W zamian za ich gotowość do przyjmowania z powrotem swoich obywateli, którzy nie dostali azylu w UE, kraje europejskie powinny oferować nie tylko pieniądze, lecz także legalne możliwości migracji do Europy w celu poszukiwania pracy. Owszem, zakłada to otwartość krajów UE (lub ich części) na pracowników z Afryki lub Azji. Ale to właśnie szansa (minimalna dzisiaj) legalnego osiedlenia się na Starym Kontynencie dla obywateli krajów Afryki byłaby jedną zachętą do współpracy dla ich rządów, ograniczyłaby rolę gangów przemytniczych i presję na poszukiwanie nielegalnych dróg migracji. Czy Polska nie mogłaby uczestniczyć w takim programie migracji zarobkowej?

Kapitał zbijany na ksenofobii

Polityka godząca specyfikę Polski jako kraju ostrożnego w przyjmowaniu dużej liczby migrantów z nadrzędnym interesem naszego kraju, czyli utrzymaniem spójnej i solidarnej Unii Europejskiej, jest możliwa i nie grozi bezpieczeństwu Polski. Ale PiS sam stał się dzisiaj zakładnikiem demona lęków i ksenofobii, którego świadomie uruchomił propagandą o imigrantach szukających socjalu i o Europie dybiącej na polską tożsamość. Obawy ludzi przed negatywnymi konsekwencjami migracji są zrozumiałe.

Nie sposób negować problemów bezpieczeństwa, integracji, napięć o charakterze kulturowym i innych, które pojawiają się wraz z napływem migrantów. Ich skandalizacja dokonana przez PiS i bliskie mu media przybrała natomiast rozmiary, które uniemożliwiają rzeczowy dyskurs – ten musi się bowiem odwoływać do faktów, a nie dezinformacji.

Głównym źródłem narastającego w Unii ostracyzmu wobec rządu PiS był jego zdecydowany i świadomy odwrót od Europy jako wspólnoty praw i wartości. Ten odwrót najsilniej objawił się właśnie w sporze o uchodźców. Stanowiła o nim przede wszystkim gotowość rządu PiS do brutalnej, posługującej się manipulacją i ksenofobią, instrumentalizacji kryzysu migracyjnego do celów politycznych. Żaden inny rząd w Europie, poza Orbanem i w mniejszym stopniu Fico na Słowacji, nie podsycał – celowo i z premedytacją – lęków obywateli i ich wrogości do obcych (oraz do Unii Europejskiej). I żaden za pomocą ksenofobicznych i antyeuropejskich haseł nie budował swojego kapitału politycznego. Na tym, a nie na liczbie przyjętych uchodźców, polega fundamentalna różnica między postępowaniem rządu PiS a większości innych rządów w Europie. Nic nie wskazuje na to, by miało to się zmienić.

Autor jest dyrektorem warszawskiego biura think tanku European Council on Foreign Relations (ECFR).

Nowy rok zaczął się w polskiej polityce od głośnego pomysłu Andrzeja Zybertowicza, ideologa PiS i doradcy prezydenta, by utworzyć Maszynę Bezpieczeństwa Narracyjnego (MaBeNa) i budować lepszy wizerunek „dobrej zmiany" w kraju i za granicą. Krytycy mówią o nowym komitecie propagandy, autor pomysłu o bezpieczeństwie Polski. Jak zwał, tak zwał. Maszyna, o której mówi pan profesor, jest już w fazie rozruchu. Doskonałym przykładem tego, jak rząd PiS dba o „bezpieczeństwo narracyjne" nazwane dla niepoznaki „bezpieczeństwem państwa", jest tekst Stanisława Żaryna, naczelnika wydziału w Kancelarii Premiera, opublikowany w „Rzeczpospolitej" pod koniec ubiegłego roku, a poświęcony polityce wobec uchodźców.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Renaud Girard: Polska - czwarta siła w Europie
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Igrzyska w Polsce – podrzucajmy własne marzenia wrogom, a nie dzieciom
Opinie polityczno - społeczne
Warzecha: Warto nie ulegać emocjonalnym narracjom i zaufać nauce
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Polityka hieny ma się dobrze
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie polityczno - społeczne
Migalski: Prezydencko-partyjne trzęsienie ziemi