Postulowana przez Tomasza Krzyżaka w artykule „O pedofilii słów kilka" („Rzeczpospolita" z 9 stycznia 2019 r.) otwartość w debacie na temat przestępstw seksualnych wobec dzieci – „trzeba odkryć wszystkie karty" – zasługuje na pochwałę i zapewne w dużym stopniu ułatwiłaby porozumienie stron. Ofiary nadużyć spotkałyby się ze zrozumieniem, współczuciem, pomocą i zadośćuczynieniem, a sprawcy zostaliby słusznie ukarani i poddani koniecznej resocjalizacji.
Najcięższe z przestępstw
Jednak jest pewien kłopot z takim podejściem, gdy chodzi o sprawców w sutannach, gdyż zakłada ono pewien rodzaj symetrii ofiary i sprawcy, której akurat w przypadku pedofilii nie ma. Nawet jeśli z wielu stron słyszy się, że nie można problematyki pedofilii ograniczać do Kościoła, bo przecież to zaledwie ułamkowy fragment tego rodzaju nadużyć i dochodzi do nich dosłownie wszędzie (Krzyżak pisał o tym również w „Rzeczpospolitej" 12 grudnia 2018 r. w artykule „Pedofilia: Nie tylko Kościół przed ważną próbą", w którym zauważa, że „przypadki molestowania seksualnego nieletnich dotyczą przecież wszystkich grup zawodowych i wszystkich warstw społecznych"), to sam Kościół głosem ostatnich papieży twierdzi, że jest to dla niego kwestia najwyższej wagi. Warto więc w ten głos się wsłuchać.
Redaktor Krzyżak pyta w kolejnym artykule: „Rozmowy z ofiarami pedofilii złem koniecznym?" („Rzeczpospolita" z 11 stycznia 2019 r.). Z tego tekstu warto odnotować kwaśną uwagę, że „wiele wskazuje na to, że prośbę papieża polski episkopat potraktował jak zło konieczne".
Nauczanie papieskie przypomniał 17 listopada 2017 r. biuletyn Episkopatu Polski KAI w raporcie „Zero tolerancji – Kościół katolicki wobec pedofilii". Właśnie z niego zaczerpnąłem dane, z którymi chciałbym się podzielić z czytelnikami „Rzeczpospolitej", bo nic nie straciły na aktualności. Zacząć trzeba od Jana Pawła II, który w 2001 r. wydał specjalną instrukcję dotyczącą właśnie reakcji na przypadki pedofilii w Kościele. Chodzi o dokument „Sacramentorum sanctitatis tutela", stwierdzający, że pedofilia należy do katalogu najcięższych przestępstw znanych prawu kościelnemu. Miała to być reakcja na cieszący się złą sławą inny dokument watykański z 1922 r., „Crimen sollicitationis", który zobowiązywał do zachowania w tajemnicy występków seksualnych, której naruszenie pociągało za sobą automatyczną ekskomunikę. Abp Charles Scicluna, jeden z najbardziej zasłużonych hierarchów w ujawnianiu przypadków pedofilii wśród kleru, przyznał, że w przeszłości „na skutek opacznego rozumienia dobrego imienia Kościoła, niektórzy biskupi w praktyce byli zbyt pobłażliwi wobec tych niezwykle ponurych zjawisk".
Benedykt XVI wielokrotnie w ostrych słowach piętnował pedofilię wśród duchownych. Zwracał uwagę, że należy „ustalić prawdę o tym, co się stało, aby podjąć niezbędne kroki w celu zapobieżenia ich powtórzeniu się, (...) a przede wszystkim w celu niesienia pomocy ofiarom". Zapowiedział wykluczanie pedofilów z szeregów duchowieństwa i wskazał, że „odpowiedzialni za popełnienie tego zła muszą być postawieni przed sądem". Podkreślał, że „bycie księdzem jest nie do pogodzenia z nadużyciami seksualnymi".