Marcin Przeciszewski: Miłosierdzie czy współczucie?

Przyjęcie propozycji kard. Waltera Kaspera zachęcałoby rozwiedzionych katolików do szybkiego wchodzenia w ponowne związki, co spowodowałoby tylko eskalację problemów związanych z kryzysem rodziny, a nie pomoc w ich rozwiązaniu – pisze prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej.

Publikacja: 28.12.2014 18:31

Marcin Przeciszewski: Miłosierdzie czy współczucie?

Foto: Fotorzepa/ Danuta Matloch

Wywiad z kard. Walterem Kasperem zamieszczony w świątecznym „Plusie Minusie" pokazuje istotny dylemat, przed którym zawsze stał Kościół, szczególnie w dobie współczesnej. Streszcza się on w pytaniu, jakie postawił znany katolicki pisarz Gilbert Keith Chesterton: „Czy chcemy Kościoła, który zmienia się wraz ze światem, czy chcemy Kościoła, który zmieni świat?".

Czytaj także: Dwuznaczne propozycje kardynała Kaspera

Logika działań i wypowiedzi kard. Kaspera wskazuje, że jest on zdecydowanym przedstawicielem tej pierwszej postawy. Skoro więc we współczesnym świecie przeżywamy dramatyczny kryzys rodziny, owocujący m.in. plagą rozwodów i ponownych (niesakramentalnych) związków, to Kościół w swej praktyce duszpasterskiej powinien się do tego dostosować w taki sposób, aby nikt nie czuł się wykluczony. Dlatego należy opracować procedury, dzięki którym osoby rozwiedzione i żyjące w ponownych związkach będą mogły w pełni uczestniczyć w życiu sakramentalnym, m.in. przystępować do komunii św.

Kościół dyskryminujący?

Propozycja emerytowanego przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan nie jest niczym nowym, a powstała mniej więcej 30 lat temu. Choć stała się ona powszechną praktyką w kręgach Kościoła niemieckiego, to nie uzyskała akceptacji ani Jana Pawła II, ani Benedykta XVI. Teraz podczas pontyfikatu Franciszka, licząc na jego otwartość,  grupa hierarchów niemieckich – chcąc usankcjonować chorą sytuację na własnym podwórku –  próbuje wprowadzić ją do praktyki Kościoła powszechnego. Silnie forsuje ją także przewodniczący episkopatu Niemiec kard. Reinhard Marx.

Prezentowana przez kard. Kaspera koncepcja miłosierdzia oznaczałaby zgodę na trwałe pozostawanie człowieka w grzechu

Propozycja ta, choć przed laty nie cieszyła się specjalnym zainteresowaniem mediów, teraz spotkała się z niespotykanym nagłośnieniem z ich strony, zapewne dlatego, że znakomicie wpisuje się w retorykę walki z dyskryminacją, co jest dziś sztandarowym hasłem tych elit europejskich, które postulują nową rewolucję kulturową. Hasło komunii św. dla rozwiedzionych i żyjących w ponownych związkach jest znakomitą implementacją walki z dyskryminacją na grunt kościelny. Któż bowiem nie jest przeciwny dyskryminacji, szczególnie w Kościele, który kierować winien się miłością.

Aby uzasadnić swój postulat, kard. Kasper argumentuje, że „Bóg jest nieskończenie miłosierny i nie dopuszcza, aby ktoś, kto się do Niego zwraca, ostatecznie upadł". Dodatkowo przytacza przypowieść o synu marnotrawnym, którego Ojciec przyjmuje na powrót do siebie i „przywraca mu wszystkie synowskie prawa". A skoro tak nakazuje Ewangelia, to oczywistością jest, że Kościół powinien przywrócić do pełni praw, także do przyjmowania Eucharystii, tych dzisiejszych „marnotrawnych synów", którymi są rozwiedzeni żyjący w nowych związkach.

W tej pozornej logice kardynała tkwi poważny błąd. Mianowicie syn marnotrawny, aby zostać przyjętym przez Ojca, całkowicie wyrzekł się swego grzesznego życia. Nie można więc porównywać go z kimś, kto żyje w ponownym związku uznawanym przez Kościół za grzeszny, nie zamierza z niego zrezygnować, a jednocześnie chce być dopuszczony do komunii.

Zaproszenie do nawrócenia

Prezentowana przez kard. Kaspera koncepcja miłosierdzia oznaczałaby więc zgodę na trwałe pozostawanie człowieka w grzechu, a to byłoby sprzeczne z misją Kościoła. Bo przecież Kościół, będąc wiernym słowom Jezusa: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo" (Mk 10, 11-12), nie może uznać nowego związku za ważny, jeśli ważne było pierwsze małżeństwo. Katechizm Kościoła katolickiego stwierdza jasno, że „jeśli rozwiedzeni zawarli cywilnie drugi związek małżeński, znajdują się w sytuacji, która obiektywnie wykracza przeciw prawu Bożemu. Dlatego nie mogą oni przystępować do komunii eucharystycznej tak długo, jak długo trwa ta sytuacja". Zgoda na udzielanie komunii św. osobom  znajdującym się w takiej sytuacji oznaczałaby uznanie przez Kościół nowego związku za uprawniony, godziłaby więc w zasadę nierozerwalności małżeństwa sakramentalnego.

Katolikom, którzy na skutek własnych wyborów nie mogą przystępować do komunii,  z pewnością należy się współczucie i troska, ale nie należy mylić tego z miłosierdziem. Miłosierdzie jest czym innym – jest otwartą dla wszystkich drogą ku Zbawieniu i zaproszeniem na niełatwą ścieżkę nawrócenia. Dlatego – jeśli odbudowa małżeństwa nie jest już możliwa – proponuje się osobom żyjącym w ponownych związkach tzw. białe małżeństwo, czyli formę bliskości niemającą jednak cech małżeństwa. Zapewnia ona możliwość uczestnictwa we wszystkich sakramentach, włącznie z Eucharystią. Nikt zatem nie jest wykluczany, każdy ma szansę i może z niej skorzystać bądź nie.

Ponadto – choć sam kard. Kasper może nie zdaje sobie z tego sprawy – przyjęcie jego propozycji zachęcałoby rozwiedzionych katolików do szybkiego wchodzenia w ponowne związki. A to dlatego, że warunkiem dopuszczenia do komunii św. miałaby być nieodwracalność sytuacji, w jakiej się znaleźli, czyli pozostawanie w związku, gdzie opuszczenie partnera wiązałoby się z zaciągnięciem nowej winy. Konsekwencją tego byłaby rosnąca liczba katolików wchodzących w nowe związki, co spowodowałoby tylko eskalację problemów związanych z kryzysem rodziny, a nie pomoc w ich rozwiązaniu.

Mam nadzieję, że papież Franciszek zaplanował otwartą – towarzyszącą dwóm zgromadzeniom synodalnym – dyskusję nad rodziną, nie dlatego aby zliberalizować nauczanie Kościoła, lecz by ukazać jego sens w nowym świetle. Nadzieję tę potwierdza fakt, że na zakończenie październikowego nadzwyczajnego zgromadzenia synodu Franciszek wyniósł na ołtarze Pawła VI.  Papieża, który wbrew oczekiwaniu modernizujących środowisk w Kościele ogłosił encyklikę „Humanae vitae" potwierdzającą nauczanie Kościoła w sferze seksualnej, promującą metody naturalne i zdecydowanie przeciwstawiającą się antykoncepcji.

Ewangelia rodziny

Dziś prawdziwym znakiem czasu jest wyzwanie stojące przed Kościołem: ukazywanie małżeństwa i rodziny jako najlepszej drogi ku szczęściu i pełnej samorealizacji człowieka. A dokonać się to musi wbrew silnym prądom w przeciwnym kierunku prezentującym rodzinę jako przeszkodę krępującą wolność. Aby przekonać  świat, niezbędne jest – jak podkreśla kard. Kazimierz Nycz – kształtowanie „nowej świadomości sakramentu małżeństwa". Przez wieki było to stosunkowo proste, gdyż małżeństwo było w naturalny sposób akceptowane jako podstawowa instytucja społeczna. Dziś konieczne jest pokazanie szczególnej wartości małżeństwa i rodziny jako tej wspólnoty, która nie krępuje i zniewala, lecz najlepiej zaspokaja najgłębsze potrzeby człowieka.

Zatem głoszenie z nową mocą „ewangelii rodziny" musi stać się podstawowym elementem współczesnej nowej ewangelizacji. Według postulowanej przez Franciszka logiki duszpasterskiego nawrócenia Kościół z prawdą o rodzinie, miłości i życiu płciowym musi wyjść na zewnątrz – ku tym, którzy dotąd nie byli w zasięgu jego oddziaływania. A skoro najskuteczniejszą formą głoszenia czegokolwiek obecnie jest świadectwo, trzeba włączyć do tego setki i tysiące rodzin, które widzą sens małżeństwa i którym się ono udaje. Jest to też wyjątkowa okazja do włączenia świeckich w pracę ewangelizacyjną.

Trafnie zauważa George Weigel, pisząc, że „dzięki błędom zawartym w propozycjach kard. Kaspera i zainteresowaniu, jakie wzbudziły jego postulaty w mediach, Kościół dostał niesłychaną okazję  do powtórkowej (w wielu przypadkach pierwszej) katechezy na temat małżeństwa, Eucharystii i pokuty".

Nie potrzeba zmiany doktryny ani dyscypliny

Trzeba wreszcie realnie pokazać, że w Kościele faktycznie jest miejsce dla ludzi, którym małżeństwo się rozpadło i którzy weszli w ponowne związki. Niezbędny jest zatem rozwój dobrej praktyki duszpasterstw osób żyjących w związkach niesakramentalnych, które pomogą im wzrastać w wierze i iść drogą ku zbawieniu. Realizacji wymaga to, co 30 lat temu zaproponował Jan Paweł II w adhortacji „Familiaris consortio", mianowicie, by ci ludzie, którzy nie mogą przystąpić do komunii sakramentalnej, nie znajdowali się na marginesie, lecz by mogli twórczo uczestniczyć w różnych formach życia kościelnej wspólnoty. A do tego wszystkiego nie jest potrzebna ani zmiana doktryny, ani kościelnej dyscypliny.

Kard. Walter Kasper, Kościół, rodzina, geje

Zarówno chrześcijanie, jak i zawierane przez nich małżeństwa mogą ponieść porażkę. Dziś takie sytuacje zdarzają się, niestety często. Należy sobie zatem zadać pytanie, co powinien zrobić Kościół, gdy małżeństwo nieodwracalnie się rozpadnie (...). Rozwodnicy, aby móc przystąpić do komunii, musieliby spełnić te same warunki, jakie konieczne są do otrzymania rozgrzeszenia w każdym sakramencie pokuty – żal za grzechy i postanowienie poprawy.

Wywiad z kard. Walterem Kasperem zamieszczony w świątecznym „Plusie Minusie" pokazuje istotny dylemat, przed którym zawsze stał Kościół, szczególnie w dobie współczesnej. Streszcza się on w pytaniu, jakie postawił znany katolicki pisarz Gilbert Keith Chesterton: „Czy chcemy Kościoła, który zmienia się wraz ze światem, czy chcemy Kościoła, który zmieni świat?".

Czytaj także: Dwuznaczne propozycje kardynała Kaspera

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Powódź 2024. Raport NIK jak lekcja
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Miłosz: Czy powódź przekona polityków, by oddali komunikację w ręce specjalistów
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Państwo to strażak i urzędnik. W powodzi nie zawiedli
Opinie polityczno - społeczne
Renaud Girard: Polska - czwarta siła w Europie
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Igrzyska w Polsce – podrzucajmy własne marzenia wrogom, a nie dzieciom