Przed wyborami ulżyć kredytobiorcom chciało wielu polityków.
Także rządząca koalicja zapowiedziała, że tym, którzy mają
problem ze spłatą kredytu mieszkaniowego, rzuci koło ratunkowe. We
wtorek, 5 marca, w drugim podejściu do tego przedsięwzięcia rząd
przyjął projekt wakacji kredytowych. Z ulgi będzie można
skorzystać, jeśli rata kredytu przekroczy 30 proc. dochodu
gospodarstwa domowego (wcześniej była mowa o 35 proc.). Pomoc ma
być więc limitowana. Projekt ustawy trafi teraz do Sejmu.
Czytaj więcej
Kredytobiorcy, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy, a znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej mogą nadal liczyć na pomoc państwa - zapewnił premier Donald Tusk po wtorkowym posiedzeniu rządu, gdzie ustalono, że wakacje kredytowe zostaną przedłużone do końca 2024 roku.
Za wakacje kredytowe ktoś będzie musiał zapłacić. Kto?
Banki i rynkowi eksperci do instrumentu wakacji kredytowych podchodzą sceptycznie. W ich ocenie wystarczyłby Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, który ma pomagać tym, którzy wpadli w finansowe tarapaty i nie są w stanie podźwignąć wysokich rat. Tymczasem z poprzedniej oferty wakacji od kredytu korzystali także ci, którzy takiej pomocy wcale nie potrzebowali. Notabene także część beneficjentów tego de facto socjalnego programu ma do niego stosunek krytyczny. Prezes jednej z dużych firm, dobrze sytuowany, mówił mi ostatnio, że „wziął te wakacje, bo dawali”. A on nie jest frajerem. Uważa jednak, że takich instrumentów być nie powinno.
Prezesowi, który przyjął od banku prezent, trudno się dziwić. Ludzie zachowują się racjonalnie – jak dają, to biorą. Wystarczyłoby nie dawać prezentów. Bo za przerwę w spłacaniu kredytów ktoś musi zapłacić. Cenę poniosą banki, ale także ich klienci. Ci, którzy nie mają kredytów, oraz ci zadłużeni, którzy z ulgi nie korzystają. W gruncie rzeczy wakacje kredytowe jednym klientom banków fundują inni. Takie socjalne programy osłabiają też banki, które stają się mniej zyskowne. A przecież atrakcyjny rynek bankowy w długiej perspektywie przyciąga nowych graczy, co zwiększa konkurencję, która sprzyja niższym kosztom usług bankowych.
Rząd może wydać pieniądze inaczej niż na wakacje kredytowe. Priorytetem powinno być zwiększenie podaży mieszkań
Dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że jak na razie głównym pomysłem rządu na szeroko pojęte mieszkalnictwo są programy socjalne. Poza wakacjami od rat mieszkaniowych rząd pracuje przecież także nad projektem supertanich kredytów „Na start”.