Praworządność czy agresywny fiskalizm skarbówki? O tym, co jest ważniejsze, już za kilka dni zdecyduje Naczelny Sąd Administracyjny. Jego wyrok zakończy kuriozalny spór o to, czy brzegi morskie są elementem... środowiska morskiego! Od tego zależy, czy przedsiębiorcy, którzy wpadli w szpony fiskusa, realizując rządowy „Program ochrony brzegów morskich", unikną bankructwa.
Interpretacyjna żonglerka
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że kłopoty przedsiębiorców wynikają ze skandalicznego żonglowania interpretacjami podatkowymi przez skarbówkę (a ściślej mówiąc – przez dawne Urzędy Kontroli Skarbowej). Gdy bowiem rząd rozpoczynał „Program ochrony brzegów morskich", przetargi na realizację prac były ogłaszane ze stawką 0 proc. Taka praktyka była stosowana od 1993 roku. Ujęcie innej stawki w zgłoszeniu przetargowym wiązało się z jego odrzuceniem. Jednak po latach fiskus... zmienił interpretację i zażądał od przedsiębiorców zapłaty 23 proc. VAT od wykonanych i zapłaconych już dawno usług.
Sprawa wygląda jak z premedytacją zastawiona pułapka na naiwnych przedsiębiorców, którzy zaufali państwowym zapewnieniom. Przed rozpoczęciem prac nijak nie można było bowiem uchronić się przed późniejszymi postępowaniami skarbowymi. Kto wygrał przetarg i wykonał swoje usługi, trafiał na celownik właściwych urzędników skarbowych.
Jakie były konsekwencje? Przedsiębiorcy, którzy zgodnie z wymogami przetargów w swoich kosztorysach nie uwzględnili VAT, nagle musieli dokładać do interesu z własnej kieszeni. Z kolei dawna skarbówka (czyli UKS) miała dość tupetu, aby chwalić się udaremnieniem wielkiego podatkowego „przekrętu". Fakt, że państwo na tym „przekręcie" (notabene przez siebie zaaranżowanym) nie straciło nawet złotówki nie miał znaczenia. Ważne było, że można z przedsiębiorców zedrzeć dodatkową kasę – nawet za cenę sprowadzenia na nich groźby plajty.
W sprawie głos zabrało wiele osób. Jednakże twierdzenia naukowców, ekspertyzy państwowych instytutów badawczych, stanowiska organów administracji morskiej (w tym ministra środowiska oraz ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej), opinie posłów oraz członków sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi – wszystko to nie wystarczyło, żeby fiskus przyznał się do błędu, zaakceptował fakt, że brzeg to nieodłączny element środowiska morskiego i że ochrona brzegu to ochrona tego środowiska. Okazało się również, że te okoliczności nie przekonały także Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie. WSA nie dostrzegł niczego dziwnego w sytuacji, w której de facto państwo wpuściło prawie całą branżę w przysłowiowe „maliny" po to, żeby po kilku latach za pomocą fiskusa wyciągnąć rękę po 23 proc. VAT (czyli w rzeczywistości dziesiątki, a może setki milionów złotych), którego przedsiębiorcy przecież nie otrzymali.