Mieszkanie w bloku ma wiele zalet. Nie trzeba martwić się odśnieżaniem, sprzątaniem klatki czy koszeniem trawnika. Ale związana z tym przynależność do wspólnoty mieszkaniowej to już inna para kaloszy, która ma swoje wady. Potwierdza to wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Łodzi.
Cieknąca fuszerka
Kością niezgody w sprawie był nakaz nadzoru budowlanego dotyczący tarasu w budynku wielorodzinnym. A zaczęło się od tego, że w kwietniu 2022 r. do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego (PINB) wpłynęło pismo od właścicieli jednego z mieszkań o skontrolowanie stanu technicznego tarasu sąsiadów z wyższego piętra. Powodem miało być zalewanie sufitu i ścian w ich mieszkaniu.
Kontrolerzy udali się na miejsce i potwierdzili problem. Po usunięciu znacznej części płytek balkonowych okazało się, że posadzka na tarasie ma liczne ubytki, jest nierówna, silnie zawilgocona i skruszona. W mieszkaniu właścicieli, którzy wystąpili o interwencję, widoczne były zaś zacieki.
W tej sytuacji PINB wszczął postępowanie w sprawie stanu technicznego feralnego tarasu. Urzędnicy ustalili przy tym, że dla nieruchomości została powołana wspólnota mieszkaniowa, która ma wyznaczonego sądowego zarządcę. A samo postępowanie zaowocowało zaś nałożeniem na wszystkich współwłaścicieli bloku obowiązku wykonania w terminie sześciu miesięcy określonych czynności w celu doprowadzenia tarasu do stanu zgodnego z prawem.
Od tego nakazu – choć z różnych powodów – odwołali się wszyscy. Właściciel tarasu przekonywał, że jedynym adresatem obowiązku w sprawie powinien być inwestor i wykonawca budynku. Pozostali bronili się m.in., że stroną powinna być tylko wspólnota mieszkaniowa, a nie jej członkowie.