Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził, że burmistrz Choroszczy prawidłowo ustalił opłatę adiacencką przy podziale nieruchomości.
Do małżeństwa Wiszowatych należały 2 hektary ziemi. Postanowili podzielić je na osiem działek i podarować dzieciom. Burmistrz Choroszczy naliczył opłatę adiacencką z tytułu wzrostu wartości tej nieruchomości, ale obciążył nią tylko Teresę Wiszowaty. W tym czasie bowiem jej mąż zmarł.
Opłata adiacencka wynosiła 25 proc. różnicy wartości nieruchomości (tj. sprzed podziału i po podziale). W tym konkretnym wypadku burmistrz ustalił ją w kwocie 15 tys. zł. Według niego nieruchomość wcześniej była nieforemna i trudna do zabudowy, a po podziale zyskała bardzo na wartości. Doszło bowiem do wydzielenia prostokątnych działek łatwych do zabudowy.
Teresa Wiszowaty odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku. Tłumaczyła, że na skutek podział tej nieruchomości nie odniosła żadnej korzyści. Działki powstałe po podziale przekazała bowiem dzieciom, by pobudowały swoje domy.
Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało jednak w mocy decyzję burmistrza w sprawie opłaty adiacenckiej. Uznało, że wartość nieruchomości po podziale wzrosła. Wynika to ze sporządzonego specjalnie dla niej operatu szacunkowego. Operat został sporządzony w oparciu o bazę cen rynkowych przy zastosowaniu podejścia porównawczego. Był więc rzetelny i obiektywny.