W miniony weekend wiele orkiestr w Polsce i w Europie zaczynało koncerty od „Melodii” Myrosława Skoryka. To jeden z tych kompozytorów ukraińskich, którego nazwisko pojawia się obecnie często w programach, choć wciąż sięga się po jego drobniejsze utwory. A stworzył i wielkie dzieła, choćby operę „Mojżesz”.
Piątkowy koncert na rzecz Ukrainy w Filharmonii Narodowej rozpocznie się z kolei ukraińskim hymnem. A potem warszawska orkiestra wybrała „Modlitwę za Ukrainę” napisaną w 2014 roku przez Walentina Silwestrowa.
To z pewnością najbardziej znany obecnie współczesny kompozytor ukraiński. Kilkanaście dni temu 84-letniego twórcę udał się przewieźć samochodem z Kijowa do Niemiec. Powiedział, że tylko dlatego zgodził się opuścić ojczyznę, by zapewnić bezpieczeństwo córce i wnuczce.
Walentin Silwestrow należy do tego pokolenia twórców wychowanych w Związku Radzieckim, którzy sprzeciwili się obowiązującym doktrynom artystycznym i chcieli tworzyć muzykę, idąc śladem europejskiej awangardy. Większość zdecydowała się wyjechać na Zachód, on pozostał na rodzinnej Ukrainie.
Był szykanowany, w pewnym momencie wyrzucono go ze Związku Kompozytorów, co spowodowało, że jego utworów nie wolno było wykonywać. Napisał wówczas cykl 24 „Silent Songs”, nadających się do wykonywania w prywatnym salonie. Stopniowo zaczął odnosić sukcesy w Niemczech czy w USA, dokąd go zaproszono. Pojechał, ale szybko wrócił. Tworzy muzykę refleksyjną, niespieszną, składającą się z plam dźwiękowych i niehołdującą modom.