36-letni aktor, gwiazda filmów „Jesteś Bogiem”, „Ostatniej rodziny”, „Rojsta” mówi o swoim dzieciństwie, karierze, ale najważniejszy jest bunt wobec hipokryzji środowiska i Kościoła, a także piętnowanie przemocy, wszędzie tam gdzie się zdarzała i zdarza.
Wartością relacji Ogrodnika jest to, że swoje opinie maksymalnie obiektywizuje, nie wyrzekając się własnego zdania. Mówiąc o przemocowości kształcenia w krakowskiej szkole teatralnej podaje przykład Beaty Fudalej, której nazwisko pojawiało się już w medialnych przekazach. Wspomina, że widział koleżanki i kolegów „zapłakanych, w stanach depresyjnych, w atakach paniki, rzucających w kierunku Fudalej nawet groźby karalne”. Ale to „awers tego medalu. Rewers natomiast stanowili ludzie, którzy byli zachwyceni i zadowoleni z jej dydaktyki”.
Czytaj więcej
Dawid Ogrodnik spotkał się z czytelnikami i widzami, promując książkę „Koniec gry”, wywiad-rzekę.
Osobiście Ogrodnik widział w profesorce osobę nie panująca nad emocjami, agresywną, pogardzającą ludźmi, a jednocześnie o wyjątkowej wrażliwości i wysublimowanym guście muzycznym. Najgorszy jej tekst brzmiał: „Najlepiej, jakby ci ojciec umarł bo może byś coś przeżył, dawałbyś z siebie więcej na scenie…”. Na zażalenia do rektoratu reagowała epitetami „kapusie” i groźbami, że i tak się dowie, kto składał na nią skargi. Doszło do tego, że Dawid Ogrodnik zdecydował się zrezygnować z udziału z zajęć, za co czekało go zgodnie z regulaminem wyrzucenie ze studiów. Zdecydował się na to, miał łzy w oczach i wtedy zadzwonił do niego Grzegorz Mielczarek, proponując indywidualny tryb egzaminu. Fudalej została usunięta z krakowskiej uczelni, ale nauczała w innych szkołach. Spotkali się z Ogrodnikiem w samolocie, gdy okazało się, że lecą na tego samego sylwestra w gronie wspólnych znajomych. Gdy aktorka dowiedziała się o tym, odmówiła przyjścia. Ogrodnik mówi, że żałuje, iż zaczął protestować przeciwko prześladowaniom, gdy dotknęły jego. Potem sam „zgrzeszył” jako wykładowca wobec swojego studenta. Deklaruje, że zrozumiał, iż pasja nauczania nie pomaga w rozwoju studentów zamiast wzmacniać ich zaangażowanie – niszczy ich i blokuje.
Doświadczenie pracy w teatrze pointuje zdaniem: „kojarzy mi się głównie ze stresem i presją”. Inicjacja była zachęcająca. Na trzecim roku studiów znalazł się w Teatrze Dramatycznym, grał w „Klubie Polskim” Pawła Miśkiewicza, obserwując Jerzego Trelę i Mariusza Benoit, był z ukrycia świadkiem prób słynnego „Wymazywania” Krystiana Lupy. Jednak omówienia spektakli w TR Warszawa przypominały powrót ojca alkoholika do domu: jak był w dobrym humorze - było sympatycznie, ale nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Z dzisiejszej perspektywy patrzy na aktorów jak na „współuzależnione ofiary dyktatorów”, którzy tuszowali swoje okrucieństwo frazesami o „jednej teatralnej rodzinie”. Przełom w odbiorze omówień Grzegorza Jarzyny nastąpił, gdy skontrował je Cezary Kosiński: „Stary, może troszkę innym tonem. Nie jesteśmy twoim workiem treningowym, żebyś się na nas wyżywał i tak się zachowywał”. Podkreślając paryskie sukcesy raczej źle przyjętego w Warszawie „Nosferatu” w Teatrze Narodowym, Ogrodnik wspomina chwile upokorzeń, wyśmiewania jego aktorskich propozycji przez Jarzynę.