Nowa powieśc Houellebecqa: Miłosny testament cynika

Michel Houellebecq unicestwia nową powieść gadulstwem i ratuje zaskakującą wiarą w miłość.

Publikacja: 11.10.2022 03:00

Michel Houellebecq zawsze zaskakuje

Michel Houellebecq zawsze zaskakuje

Foto: afp

Liczące w polskim tłumaczeniu aż 624 strony „Unicestwienie” Michela Houellebecqa to najdłuższa powieść 66-letniego pisarza, który nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że pod jednym tytułem napisał tak naprawdę dwie książki: jedną kiepską, drugą nienajgorszą, a wręcz intrygującą.

Pierwszą, political fiction, poza Francją śmiało można pominąć ziewaniem, zaś druga – rodzinno-miłosna – będzie zyskiwać, a może się wręcz stać testamentem politycznie niepoprawnego cynika, który na starość zmienia się w romantyka.

Polska i Kaczynski

Political fiction – skupione wokół francuskich wyborów prezydenckich, służb specjalnych i tajemniczych ataków terrorystycznych w najnowocześniejszej wersji cyber – może i mogło wywoływać wypieki na twarzy czytelników w styczniu, gdy książka miała swoją prapremierę, i nie tylko Francja wstrzymywała oddech na myśl o tym, że w wyborach prezydenckich liberalno-demokratycznego Emmanuela Macrona może wysadzić z fotela populistka Marine Le Pen.

Co prawda Houellebecq umieścił swoją książkę w przyszłości, opisując przygotowania do wyborów w 2027 r., gdy nie może już kandydować Macron, choć samo nazwisko nie pada. Jednak w styczniu kwestia, czy przegra po pierwszej kadencji, czy po drugiej, nie miała takiego znaczenia, jak widmo tego, że kandydatka czy kandydat Zjednoczenia Narodowego wcześniej czy później zostanie prezydentem republiki. Napięcie rosło.

Michel Houellebecq Unicestwienie Przeł. Beata Geppert WAB, 2022

Michel Houellebecq Unicestwienie Przeł. Beata Geppert WAB, 2022

Na „Unicestwienie” w kwestii political fiction patrzono jak na usta greckiej Pytii, która przewiduje przyszłość, nie bez powodu: przecież w dwóch poprzednich książkach Houellebecq przewidział katastrofy, które zaczęły spadać na Francję już w dniu premiery albo niedługo później. „Uległość” (2015), opowiadająca o bezwolnym oddaniu władzy we Francji muzułmanom, ukazała się w dniu, kiedy islamiści zaatakowali „Charlie Hebdo”, francuską ostoję wolności słowa w satyrze. Z kolei „Serotonina” (2019) – pokazująca upadek francuskiego rolnictwa po tysiącu lat prosperity – uprzedziła protesty „żółtych kamizelek”.

Za trzecim razem sztuczka z political fiction, która na naszych oczach wciela się w życie, Houellebecqowi nie wyszła. Syndromy utraty intuicji można było zobaczyć w pochwałach dla Trumpa, mających korzenie w antypatii do Unii Europejskiej, a także traktowaniu Putina jako poważnego partnera. Dziś trzeba dodać, że owszem, Francję i Europę pasjonował pojedynek Macrona i Le Pen, ale z powodu, którego pisarz w przeciwieństwie do Amerykanów i Bidena nie przewidział: inwazji Rosji na Ukrainę oraz niepokoju, że Francją rządzić może przyjaciółka Putina. Po jej przegranej political fiction w „Unicestwieniu” czyta się może nie jak rewelacje Juliusza Verne’a 150 lat po premierze, ale jak ubogiego krewnego Umberta Eco – z pewnością.

Historyjka o atakach terrorystycznych związanych z kultem Bafometa, którego mieli czcić templariusze, być może komuś urozmaiciła część graficzną książki, ale trzeba ją umieścić daleko za granicami kiczu. Na tę sferę składają się liczne jak nigdy wcześniej dygresje, opisy snów, których jest tak dużo, że chcę się spać (w jednym z nich główny bohater jedzie przez Polskę, a pojawia się też „Unabomber” Ted Kaczynski). Trzeba do tego dodać niepoprawne polityczne żarty, prowokacyjne wobec zwolenników New Age, kobiet, feministek z ulubionym przez Francuza „obciągankiem”, co ciągnie całą książkę tam, gdzie spoczywają zatopione przez terrorystów statki, czyli na dno.

Lepiej wypada odsłona powieści skoncentrowana wokół wątków miłości, małżeństwa, rodziny. Nie pomijając wariantów ponurych, pełnych nieszczęścia, tchnie zachętą do optymizmu i pracy nad sobą, czego wcześniej największy sceptyk i cynik francuskiej prozy nie demonstrował. Można wręcz zaryzykować tezę, że Houellebecq po wielu nieudanych związkach i dwóch zakończonych rozwodem małżeństwach od 2018 r. dobrze czuje się w trzecim z Chinką Qianyun Lysis Li, młodszą od pisarza o ponad 30 lat, która jako studentka zajmowała się twórczością pisarza.

Grzeszna siostrzenica

Houellebecq, mnożąc przez wiele lat w swoich książkach dowody na to, że wcześniej czy później każdy związek musi się rozpaść, już w „Serotoninie” zmienił ton. Powodem nieszczęścia głównego bohatera było to, że zdradził ukochaną życia, zniszczył jej zaufanie do siebie. Katastrofa reszty życia była oczywistą i zasłużoną konsekwencją.

W najnowszej powieści punkt wyjścia głównego bohatera Paula Raisona jest fatalny. Ratuje go praca w gabinecie Bruno Juge’a, ministra ekonomii i gospodarki, wzorowanego skądinąd na ministrze Bruno Le Mairze, przyjacielu pisarza. Paul teoretycznie nie rozwiódł się, ale z żoną Prudence, również urzędniczką, widują się tylko przelotem, ukryci przed sobą we własnych sypialniach. Najpierw muszą skonfrontować się z chorobami i ostatecznymi sytuacjami w życiu rodziców. To pozwala rozwinąć wątek związany z zabójczym charakterem domów seniora, które są zawoalowaną formą powolnej eutanazji, krytykowanej przez pisarza.

Potem małżeńska miłość w fazie śmierci klinicznej nagle zmartwychwstaje, czego nikt nie mógł się spodziewać. Fragmenty o tym, że żadne małżeństwo nie może być zrozumiane przez innych, bo dla samych uczestników związku stanowi tajemnicę, godne są Balzaka, na którego Houellebecq się powołuje.

Spojrzenie na rodzinę nie jest jednoznaczne, wszystko zależy od ludzi i szczegółów, akcenty w tym zbiorowym portrecie porozkładane są w paradoksalny sposób. Aurelian, brat Paula, służy autorowi za pretekst do szyderstwa z lewicowo-liberalnych wizji rodzicielstwa. Z kolei pisząc o siostrze Paula Cecile, katoliczce i wyborczyni populistycznej prawicy, Houellebecq z jednej strony akcentuje samarytańskie odruchy w opiece nad ojcem, z drugiej zaś otwiera pole domysłów o życiu bogobojnej rodziny, skoro córka wybrała tryb życia… Marii Magdaleny.

Motywacji jest wiele, są zaskakujące, nie wszystkie chce się i można zrozumieć, ale takie jest życie. Jeśli jest, bo główna myśl Houellebecqa meandruje wokół tego, by ulepszać swoje związki, zanim zaskoczy nas śmierć.

Memento mori.

Liczące w polskim tłumaczeniu aż 624 strony „Unicestwienie” Michela Houellebecqa to najdłuższa powieść 66-letniego pisarza, który nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że pod jednym tytułem napisał tak naprawdę dwie książki: jedną kiepską, drugą nienajgorszą, a wręcz intrygującą.

Pierwszą, political fiction, poza Francją śmiało można pominąć ziewaniem, zaś druga – rodzinno-miłosna – będzie zyskiwać, a może się wręcz stać testamentem politycznie niepoprawnego cynika, który na starość zmienia się w romantyka.

Pozostało 92% artykułu
Literatura
„Sprawa Wagera” Davida Granna. Kanibale byli i są wśród nas
Literatura
Masłowska i ludzie bezradni. "Magiczna rana", ciąg dalszy polskiego chaosu i miraży
Literatura
Dorota Masłowska ma dokonać przełomu
Literatura
Europejska Noc Literatury z hasłem: „Wojny bogów” rusza 24 sierpnia we Wrocławiu
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Literatura
Ostatnia część trylogii „Warszawa idzie na mecz”. Opowieści z ciszy