Keith Jarrett jest pianistą wszechstronnym i uwielbianym. Każdym koncertem i nagraniem skupia uwagę fanów jazzu, rzadziej robi ukłon w stronę miłośników muzyki klasycznej. Nagrał 76 albumów jazzowych i „tylko" 16 z muzyką klasyczną. Z okazji 70. urodzin artysty wytwórnia ECM Records wydała dwie bardzo odmienne płyty pianisty: zawierającą solowe improwizacje „Creation" oraz „Barber/Bartók/Jarrett" z interpretacjami koncertów fortepianowych.
Na „Creation" opublikowano nagrania koncertowe Jarretta z Tokio, Toronto, Paryża i Rzymu zarejestrowane pomiędzy kwietniem i lipcem 2014 r. Natomiast „Barber/Bartók/Jarrett" jest rejestracją występów z 1984 i 1985 r. Był to początek jego silnej fascynacji muzyką klasyczną. Jak każdy pianista na początku edukacji Keith Jarrett uczył się grać klasykę, a pierwsze publiczne występy z utworami Mozarta, Bacha i Beethovena miał już w wieku siedmiu lat. Kiedy usłyszał na żywo kwartet Dave'a Brubecka, postanowił zostać jazzmanem.
A jednak do klasycznych harmonii przyciągała go chęć eksperymentu. Za takie można uznać albumy: „In The Light" (1973) na kwartet smyczkowy, orkiestrę symfoniczną i solistów, „Luminessence" (1975) na orkiestrę i saksofon Jana Garbarka oraz „Arbour Zena" na orkiestrę, saksofon Garbarka i kontrabas Charliego Hadena.
Pierwszym nagraniem współczesnego dzieła była „Tabula Rasa" Arvo Pärta z 1983 roku. Cztery lata później zaczął cykl interpretacji dzieł Jana Sebastiana Bacha. Od „Das Wohltemperierte Klavier" na fortepianie do „Wariacji Goldbergowskich" i sonat na klawesynie. Nagrał też utwory Händla, Szostakowicza i Mozarta.
Jak się okazuje, fascynację Bachem poprzedziły występy z koncertami fortepianowymi Samuela Barbera i Béli Bartóka. Publiczność w Saarbrücken (Barber) i Tokio (Bartók) nagrodziła ekspresyjne interpretacje Jarretta owacjami. Pięciominutowy bis „Tokyo Encore – Nothing But A Dream" nie ma związku z Bartókiem, ale jest improwizacją, z której wyłania się ujmujący chwytliwą melodyką temat.
Na albumie „Creation" znajdziemy takich perełek więcej, choć nie od razu wpadną w ucho. To trudniejszy w percepcji zestaw improwizacji pianisty. Otwiera go fragment występu z Toronto w lipcu 2014 roku. Po raz pierwszy dostajemy tak „świeże" nagrania Keitha Jarretta. Do tej pory ECM Records chętniej przypominała starsze koncerty, co nie dawało pełnego obrazu kondycji artystycznej, w jakiej aktualnie znajduje się pianista. A ta jest wyborna. Zarówno kiedy wychodzi na scenę ze swoim triem, jak i sam.