Na wrogi dla komunizmu jazz był właściwie skazany od najwcześniejszych lat z powodu pochodzenia. W na poły żartobliwej biografii umieszczonej na stronie Ptaszyna można przecież znaleźć informacje, że w rodzinnym Kaliszu jego babka była kapitalistką trzęsącą połową miasta, ojciec – wziętym prawnikiem, ale też piłsudczykiem, stryj – zawodowym oficerem, w PRL uważanym za imperialistycznego szpiega, a on sam namiętnie słuchał wrogiej radiostacji z Monachium.
Jan Ptaszyn Wróblewski zagrał z Louisem Armstrongiem
Na szczęście po politycznej odwilży 1956 roku jazzu nie uważano w PRL już za sztukę niebezpieczną dla socjalistycznej ojczyzny i saksofonista Jan Ptaszyn Wróblewski mógł pokazać, co potrafi i jak czuje jazz. Znalazł się w zespole Komedy, napisał muzykę do debiutanckiego filmu studenckiego Polańskiego „Dwaj ludzie z szafą”, znalazł się w składzie kolejnego legendarnego zespołu Jazz Believers (obok m.in. Krzysztofa Komedy, Andrzeja Kurylewicza, Andrzeja Trzaskowskiego, Romana Dyląga, Jana Zylbera), a w 1958 roku został pierwszym polskim muzykiem zaproszonym do udziału w słynnym amerykańskim festiwalu jazzowym w Newport, gdzie znalazł się w zespole, z którym wystąpił Louis Armstrong.
– Człowiek był tym nieomal przytłoczony, że spotkał się nagle oko w oko z kimś, kto był legendą jazzu. A trzeba też pamiętać, że w Polsce była to wówczas legenda nieosiągalna – mówił po latach o występie w Newport. Fragmenty tego koncertu wydała potem wytwórnia Columbia.
Po powrocie do Polski tworzył lub współtworzył kolejne formacje jazzowe, nie sposób dzisiaj wymienić wszystkich, w których przez następne pół wieku na saksofonach grał Jan Ptaszyn Wróblewski. O jednym, z lat 60., trzeba jednak wspomnieć koniecznie, to Polish Jazz Quartet. Powstał nieco przypadkowo, gdy kwintet, w którym liderem był Andrzej Kurylewicz, dostał zaproszenie w 1964 roku na festiwal we Francji. Kurylewiczowi PRL-owskie władze nie wydały jednak paszportu, ale pozostała czwórka postanowiła pojechać bez niego.
Ponieważ Ptaszyn z pianistą Wojciechem Karolakiem nie doszli do porozumienia, który z nich ma firmować tę nową formację, wybrano bezosobową nazwę Polish Jazz Quartet. Zespół odniósł ogromny sukces, otrzymał zaproszenia na kolejne występy w Europie, nagrał też longplaya z kompozycjami Karolaka i Ptaszyna, uważany dziś za jedną z fundamentalnych płyt w historii polskiego jazzu.