W piątek zakończą się oględziny terenu, gdzie we wtorek po południu spadł pocisk S-300 i zabił dwóch mężczyzn. Miejsce – wieś Przewodów koło Hrubieszowa na Lubelszczyźnie – znajduje się 10 km od granicy Polski z Ukrainą. To rejon, w którym niedaleko, po stronie ukraińskiej znajduje się: ważny węzeł kolejowy, przekaźnik radarowy i linie energetyczne łączące Polskę i Ukrainę.
Czytaj więcej
Przez lata władza PiS zapewniała, że Polska nigdy nie była tak bezpieczna. Gdy na nasz kraj spadł pocisk, ta sama władza zapadła się pod ziemię.
Zdaniem „Wyborczej”, która w czwartek opisała kulisy sprawy, celem rosyjskiego wtorkowego ostrzału rakiet Ch-101 wymierzonych w ten rejon była duża elektrownia węglowa Dobrotwirska pod Lwowem. „Jeden z pocisków S-300 (ukraińskiej obrony – przyp. red.) trafił Ch-101 i do uderzenia w Dobrotwirską nie doszło, ale kolejny – zamiast ulec błyskawicznemu samozniszczeniu po minięciu celu – poleciał dalej. To jego szczątki spadły w Przewodowie” – napisała gazeta.
Trudne ustalenia
Jednak zdaniem informatorów „Rzeczpospolitej” ustalenie prawdziwej przyczyny zdarzenia nie jest ani łatwe, ani szybkie. Choć wstępne dane wskazują, że był to wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą pocisk z zestawu S-300, to jednak definitywnie będzie można to stwierdzić dopiero po badaniach próbek szczątków pocisku oraz śladów z leja powybuchowego – z jego brzegu, korony i dna. Przesiano ziemię, by odnaleźć nawet najdrobniejsze fragmenty.
Czytaj więcej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z Bloombergiem w czwartek nie wypowiadał się jednoznacznie na temat pochodzenia rakiety, która uderzyła w Przewodowie. Do tej pory przekonywał, że na terytorium Polski spadł rosyjski pocisk.