Choć na podstawie samego obrazka można mieć wątpliwości, czy autorom grafiki chodzi o środki podejmowane przez Komisję Europejską w sprawie Budapesztu, czy też o sankcje nakładane na Rosję, sprawę wyjaśnia dopisek „Krajowe konsultacje”. O przeprowadzenie takowych pod koniec września zwróciła się do Viktora Orbán grupa parlamentarna rządzącego Fideszu i jego partnera KDNP, uważanego powszechnie za partię satelicką.
Jak precyzował, Máté Kocsis, lider Fideszu w parlamencie, w konsultacjach nie chodzi o już wprowadzone środki, a o sankcje energetyczne, ponieważ - jak przekonywał - „powodują one szkody i stawiają Rosję w lepszej pozycji”. Wielokrotnie przeciwko takim sankcjom wypowiadał się także sam premier węgierskiego rządu. Także w sobotę, niedługo po opublikowaniu kontrowersyjnej grafiki, na Facebooku rządu Węgier opublikowany została inna, ze słowami Viktora Orbána, według którego „sankcje wstrząsają Europą”.
Krajowe konsultacje na różne tematy (ostatnio, przed rokiem, w sprawie restrykcji związanych z pandemią COVID-19”, zdaniem opozycji stały się głównym narzędziem Fideszu do demonstrowania poparcia dla jego polityki wewnętrznej. Także teraz partia rządząca nie kryje się z tym, jakich odpowiedzi się spodziewa. Konsultacje polegają na wysłaniu drogą pocztową ankiet z pytaniami na dany temat z prośbą o odesłanie kwestionariusza w określonym terminie.
Tegoroczny formularz składa się z siedmiu pytań. Węgrzy mają odpowiedzieć m.in., czy zgadzają się z „brukselskimi sankcjami” dotyczącymi ropy naftowej, gazu, innych surowców i paliwa do elektrowni jądrowych. Pada również pytanie o prowadzoną we współpracy z Rosją rozbudowę elektrowni atomowej Paks i sankcje „ograniczające turystykę”. Szczególne kontrowersje budzi ostatnie pytanie, które brzmi: „Sankcje spowodują wzrost cen żywności i mogą doprowadzić do kolejnej fali imigracji. Czy zgadzasz się z sankcjami, które powodują wzrost cen żywności?”. Opozycja, podobnie jak w Polsce, zwraca uwagę, że za rosnącą inflację nie odpowiadają sankcje, tylko inwazja Rosji na Ukrainę, a w pierwszej kolejności wzrost cen spowodowany jest kłopotami związanymi jeszcze z pandemią COVID-19.